Ponownie znalazła się na wyspie ogrodników, tym razem jednak, zamiast Pierzastej Kołysanki miała przenieść sadzonki z Lulkowym Zielem, który tego dnia zdołał znaleźć się we właściwym miejscu we właściwym czasie.
— Ta ostatnia to borówka — wyjaśnił Lulek, zauważywszy spojrzenie Borówkowej Słodyczy. — Zabawne, że to najpewniej ty będziesz ją sadzić!
Wibrysy Borówki drgnęły z rozbawienia, a na jej pyszczku pojawił się lekki uśmieszek.
— Hah...! Można by powiedzieć, że inne koty zaraz poczują borówkową słodycz!
Borówkowa Słodycz ostrożnie chwyciła jedną z sadzonek w zęby. Poczuła znajome napięcie w barkach, gdy zaczęła się wycofywać z grządki. Lulek dołączył do niej po chwili, niosąc dwie sadzonki — udało mu się wcisnąć je do pyszczka, ku zaskoczeniu Borówki.
— Chodźmy — rzucił krótko, choć z nutą radości w głosie. — Im szybciej zasadzimy, tym lepiej się przyjmą.
Wyszyli z zielarni w milczeniu, stawiając kroki pewnie, choć z ostrożnością wymuszoną delikatnym ładunkiem, który niosły. Ich ścieżka prowadziła przez wąski pas mielizny łączący wyspę ogrodników z główną wyspą obozu. Pod łapami chrzęścił drobny piasek zmieszany z muszelkami, a woda wokół lśniła delikatnie w szarym świetle pochmurnego nieba. Wiatr niósł ze sobą zapach ryb i mokrej ziemi, a w oddali dało się słyszeć plusk — może ryba, może patrol przemierzający brzeg.
Przechodząc przez trzcinowe wejście do obozu, Borówkowa Słodycz poczuła znajome uczucie — ciepło i dumę, nieco ukryte, ale obecne w sercu. Ich obozowisko, choć odbudowane, nadal żyło i zmieniało się, dojrzewało. Każda kolejna sadzonka, każdy kamień i każda łodyga była świadectwem troski i pamięci.
Zbliżyli się do źródełka — tego samego, które Borówka pomogła stworzyć kilka wschodów słońca temu. Teraz, otoczone niskimi roślinami, ozdobione smukłymi listkami i płatkami, wyglądało niemal jak dzieło natury. Jakby to nie łapy wojowników je zbudowały, lecz sama rzeka wyrzeźbiła w ziemi misę i wypełniła ją życiem.
— Zaczniemy po lewej stronie — mruknął Lulek, już przekopując łapą pierwsze miejsce. — Tu ziemia wydaje się bardziej pulchna oraz żyzna.
Borówka odłożyła ostrożnie sadzonkę na ziemi, wyprostowała się i kiwnęła głową. Zaczęli pracę.
Każdy dołek był kopany z uwagą, każda roślinka sadzona z troską, a ziemia wokół niej delikatnie przygniatana łapami. Gdy skończą, źródełko otoczy nowy, żywy wianek zieleni — cichy, prosty, ale piękny. I trwały. Tak jak ich klan.
Po jakimś czasie mogli uznać robotę za wykonaną. Lulek zdawał się nawet zadowolony, na co wskazywać mógł lekki, jednak pełen dumy uśmieszek wymalowany na jego pociemniałym pyszczku. Borówka również nie potrafiła ukryć uczucia spełnienia — jej oczy lśniły jasno niczym gwiazdy na ciemnym niebie, gdy wpatrywała się w to małe dzieło.
— Jejku, to miejsce wygląda coraz lepiej z dnia na dzień — miauknął Lulek, przerywając tę krótką chwilę ciszy. — W każdym razie, Borówko, jeśli masz czas i chęci, możesz wpaść na wyspę za jakiś czas, by znów posadzić roślinki.
Skinęła głową.
— Cieszę się, że mogę pomóc! — powiedziała. — Wiesz, czasem odnoszę wrażenie, że mogłabym w pojedynkę odnowić całe obozowisko! A to naprawdę cudne uczucie.
Wykonane zadania:
Zasadzenie wraz z ogrodnikami roślin wokół źródełka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz