BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Klifu!
(dwa wolne miejsca!)

Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 16 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

29 sierpnia 2025

Od Zaćmionej Łapy

Końcówka Pory Nagich Drzew

Dni zlewały się w całość, pogoda niemal cały czas tworzyła depresyjny nastrój nad lasem oraz obozem Klanu Wilka – wszystko nagle stało się szare, bure i ponure, bez życia, co jeszcze bardziej dobijało rudą uczennicę. Wczoraj kotka była u Jarzębinowego Żaru, która potajemnie, bez wiedzy Nikłej Gwiazdy, uczyła Zaćmioną Łapę ziół, choć jej mentor, Piołunowy Dym, szkoli ją na wojownika. Kotka jednak miała wątpliwości czy droga wojownika jest jej pisana przez przodków, dlatego niedługo po mianowaniu udała się do szylkretki z zapytaniem o potajemne nauczanie – na szczęście uczennicy asystentka medyka wyraziła zgodę. Horyzont od tamtej chwili kombinowała, jak tylko mogła, by wymigać się od treningu z kocurem i udać się do Jarzębinowego Żaru.
W końcu jednak Pora Nagich Drzew zaczęła ustępować, co niezmiernie cieszyło kotkę, ponieważ oznaczało to lepsze warunki pogodowe oraz większe szanse na pomoc Jarzębinowemu Żarowi przy zbieraniu ziół, co dla Zaćmionej Łapy było równoznaczne z nowymi dawkami wiedzy od starszej kotki. Żałowała, że to nie ona jest jej mentorką, tylko Piołunowy Dym, jednak głośno nie narzekała – w końcu mogła trafić gorzej i dostać na przykład Nikłą Gwiazdę, jednak były na to niemal zerowe szanse – dlatego Horyzont zaciskała zęby, trzymając za nimi słowa, która czasem same cisnęły jej się na język. Mimo wszystko szanowała liliowego kocura i starała się nie pokazywać jakichkolwiek niechęci. Musi tylko przetrwać tę parę księżyców i w końcu będzie wolna jako pełnoprawny wojownik z medyczną wiedzą.
Pora Nagich Drzew mijała, a kotce jedynie parę razy udało się zobaczyć śnieg, którego mizernie mało i kreowany przez nią zimowy krajobraz obozu Klanu Wilka oraz lasu przykrytego białą pierzyną został zastąpionym depresyjnym obrazem, którego sama doświadczyła. Szczerze się rozczarowała – chciała zobaczyć, jak to jest mieć śnieg po łokcie, bawić się z innymi w tej wszechogarniającej bieli, jednak zamiast tego niemal codziennie brodziła w podmokłym terenie, a ona kończyła, będąc w połowie z błota. Czasem aż miała wrażenie, że ma jego posmak w pysku przez parę kolejnych dni. Gdyby tego było mało, to nawet zwierzyna była tak zmizerniała i nie sycąca, że uczennica miała wrażenie, jak przy każdym kęsie na języku czuje smak inny niż w czasie innych pór – jakby nawet sama zwierzyna przesiąkła rozczarowującą Porą Nagich Drzew.
Zaćmiona Łapa właśnie przeżuwała kawałek nornicy po porannym treningu, odczuwając do teraz skutki upadku z drzewa. Aż na samo wspomnienie tego treningu, na jej pysku pojawił się grymas niezadowolenia oraz bólu.

Wcześniej

Ruda kotka odsypiała wieczorny trening z Piołunowym Dymem, który stwierdził, że jeszcze przed zachodem słońca wyciągnie swoją uczennicę z obozu na patrol graniczny. Horyzont nie wiedziała, ile kroków zrobiła w ciągu dnia, jednak miała wrażenie, że jeszcze chwila i jej łapy odpadną. Kiedy tylko wrócili, kotka coś mruknęła pod nosem do kocura, co chyba miało być pożegnaniem i od razu ruszyła do legowiska uczniów, gdzie padła jak kłoda na swoje posłanie z mchu. Niemal od razu zasnęła, słysząc przytłumione rozmowy między innymi uczniami. Niezmiennie leżała tak do teraz, jednak jej piękny, błogi odpoczynek został przerwany przez wołanie swojego imienia. Leniwie uchyliła powieki i skierowała głowę w stronę dźwięku – powieki jej ciążyły niemiłosiernie i z całych sił próbowała utrzymać otwarte oczy. Piołunowy Dym trzepnął niezadowolony ogonem, widząc, jak uczennica nie potrafi się zwlec z posłania.
– Pospiesz się, ile można na ciebie czekać? – syknął, na co Zaćmiona Łapa jedynie przeciągle ziewnęła.
– Już już… – mruknęła, podnosząc się na łapy. Wojownik jedynie przewrócił oczami i wycofał głowę z legowiska uczniów, by wkurzonym poczekać, aż ruda łaskawie opuści krzaki i będą mogli wyruszyć na trening.
Chwilę później młodsza wyłoniła się z legowiska, mając całe zmierzwione futro, czym jednak się nie przejęła, ponieważ przed nią malował się obraz niezadowolonego mentora, który siedząc, uderzał końcówką ogon o ziemię zniecierpliwiony.
“A temu, o co zaś chodzi?” – pomyślała, czekając na słowa lub gest ze strony starszego. I jak na zawołanie ten po chwili podniósł się z ziemi i ruchem ogona dał znać, by uczennica ruszyła za nim, co też uczyniła, starając się po drodze jeszcze do budzić, bo o mało co nie wpadła w ścianę krzaków i gałęzi, które otaczały obóz, chroniąc Wilczaki. Ruda ponownie ziewnęła, tym razem idąc przez tunel i nie wpadając na kolejne przeszkody po drodze. Powoli także zaczęły do niej docierać dźwięki lasu – ptaki powoli zaczynały dawać coraz donośniejsze koncerty, jakby oznajmiając, że Pora Nagich Drzew ustępuje kolejnej porze roku. Każdy podmuch wiatru napotykał nagie korony drzew, poruszając nimi i zrzucając krople deszczu na podmokłą ściółkę leśną, co jakiś czas trafiając także na grzbiet Zaćmionej Łapy lub Piołunowego Dym, kiedy ci zmierzali do miejsca, gdzie miał się odbyć kolejny trening rudej pod okiem liliowego wojownika.
Tym razem jednak udali się w stronę potężnego dębu, który górował nad innymi drzewami dookoła siebie i z trudem dało się objąć wzrokiem całe drzewo – robiło wrażenie i to ogromne. Kotka była pod wrażenie tego, jak ów dąb odstaje na tle reszty – trochę jak ona przy rodzeństwie. Kiedy w końcu się już na patrzyła na dumne drzewo, Piołunowy Dym podszedł do niego i wczepił pazury w korę, by następnie z wprawą, wspiąć się na najniższą gałąź.
– Dzisiaj opanujesz wspinaczkę na drzewa – przemówił, obserwując uczennice z góry. Ta musiała lekko zadzierać głowę, by mieć widok na kocura, który wyczekująco przypatrywał jej się.
– A może jakieś wskazówki na początek? – stwierdziła, podchodząc do drzewa i nie spuszczając wzroku z mentora, który przewrócił oczami.
– Nie patrz w dół.
“I tyle?! On myśli, że jak ot tak będę się wspinać, jak doświadczony wojownik?!” – prychnęła, niedowierzając temu, co słyszy oraz jest świadkiem. Finalnie jednak jedynie ciężko westchnęła, kładąc przednie łapy na korze, w którą zdecydowanie wbiła pazury, w głowie odtwarzając ruchy Piołunowego Dym, chcąc je po prostu powtórzyć.
“Dobra, odepchnij się tylnymi łapami i zaczep pazurami, a przednimi do góry” – pomyślała, po chwili wykonując pierwsze kroki wspinaczki. “I nie patrz w dół” – dodała, przypominając sobie o wskazówce od mentora. Nie była jakoś bardzo pomocna, jednak lepsze to niż nic. Początkowo nie szło jej najgorzej, było to dość nieumiejętne wspinanie się, jednak jak na pierwszy raz to nie ma co narzekać. Znajdując się na wysokości gałęzi, gdzie siedział kocur, Zaćmiona Łapa kurczowo przylegała ciałem do drzewa, a później do owej gałęzi.
“Na Klan Gwiazd! Czy ja muszę mieć lęk wysokości?!” – spytała samą siebie w myślach, czując, jak kręci się jej w głowie. Nawet nie miała ochoty zobaczyć widoku, który się malował dookoła nich – nie było może jakiś wybitny i zapierający dech w piersiach, jednak na pewno była to nowa perspektywa na las. Spojrzała na Piołunowy Dym, przeklinając go w myślach. Ten jedynie kiwnął głową, by następnie przejść nad uczennicą i zgrabnie zejść z drzewa, a raczej zbiec głową w stronę ziemi.
“No chyba se żartujecie!” – prychnęła w myślach, mrugając z niedowierzaniem.
– Na co czekasz? To nic trudnego, jak dałaś radę wejść, to musisz też zejść.
“A żebyś się dziś udławił” – mruknęła, odczepiając niepewnie pazury od kory. “Klanie Gwiazd, niej mnie w opiece.”
Wzięła głęboki wdech i wydech, próbując uspokoić rozszalałe serce, które boleśnie obijało się o jej żebra w klatce piersiowej – nawet w czasie walki z kuną tak bardzo się nie bała, jak teraz, a to tylko zwykła wspinaczka na drzewa, mając lęk wysokości! Nie czekając dłużej, przysunęła się do pnia, by następnie zacząć zbiegać po drzewie. Pierwsze kroki jeszcze jakoś kontrolowała, jednak im bliżej ziemi, tym łatwiej traciła kontakt z korą, aż finalnie zaczęła spadać jak kamień. Na szczęście bądź nie, wylądowała na Piołunowym Dymie, któremu aż odebrało dech pod nagłym ciężarem uczennicy.
– Nie dość, że twój brat nadepnął mi na łapę, to jeszcze ty musisz mnie dobijać... – stwierdził, leżąc przygnieciony przez Horyzont. Ta po chwili z niego zeszła, pozwalając kocurowi podnieść się z ziemi.
– To nie było specjalnie – oznajmiła na swoją obronę, próbując nie dodać nic więcej.
– W takim razie jeszcze raz, będziemy to powtarzać, aż nie opanujesz tego do perfekcji – zarządził, na co ruda wyszczerzyła oczy. – Na co czekasz? Trening czyni mistrza.
Zaćmiona Łapa jedynie prychnęła pod nosem, niechętnie podchodząc do drzewa. Wspinaczka na górę nie była taka zła, lecz co innego znalezienie się ponownie na ziemi… Jęknęła przeciągle, słysząc, że ponownie ma zejść z drzewa. Nie mając zbytnio innego wyjścia, znowu próbowała zbiec, lecz tym razem także jej nie wyszło – choć teraz nie spadła na mentora, tylko twardą ziemię.
– Nie ma jakiegoś innego sposobu schodzenia? – wyjęczała, podnosząc się obolała.
– Jest, ale dużo wolniejszy. – Słysząc to, Zaćmiona Łapa momentalnie zrobiła słodkie oczka do wojownika, chcąc, by ten jej pokazał ten sposób, jednak zamiast tego miała trzeci raz na gałąź potężnego dębu.

Obecnie

Kotka nie wiedziała, ile razy tak wchodziła i schodziła z dębu, jednak w końcu zaczęło jej to wychodzić i oprócz paru początkowych upadków to później już nie miała bliskich spotkań pyska z twardą ziemią. Był to już jakiś sukces i nawet kocur pod koniec ją na swój sposób pochwalił! Szok i niedowierzanie. Obecnie Horyzont kończyła powoli konsumować mizerną nornicę, chcąc później rozchodzić te upadki – poza tym trochę ostatnio zaniedbała swoje pobyty u starszych i kociąt, których nadal przybywało.
Nadal obolała, podniosła się z ziemi, czując, jak z jej sierści na brzuchu spadają pojedyncze krople wody na wilgotną trawę, na której dotychczas leżała. Podeszła do stosu ze zwierzyną i wzięła ze trzy gryzonie, by następnie udać się z nimi do legowiska starszyzny, gdzie obecnie już przebywała Kwitnący Kalafior, Srebrzysta Łuna oraz Trzcinniczkowa Dziupla – dwie kotki już były w podeszłym wieku, jednak arlekin był nieco starszy od Lodowej Sałaty, lecz w wojnie z Klanem Klifu stracił wzrok i to właśnie z tego powodu dołączył do starszych towarzyszek.
Ruda weszła z lekkim uśmiechem do legowiska starszyzny, witając się lekkim skinieniem głowy, z racji, iż w zębach dzierżyła piszczki dla dawnych wojowników. Każdemu z nich odłożyła jedną, by następnie wziąć się za wymianę mchu w posłaniach.
– Jak tam twój trening Zaćmiona Łapo? – zagaiła Kwitnący Kalafior.
– Dziś trochę boleśnie, jednak już niedługo powinnam przejść test na wojownika – wyjaśniła, posyłając starszej lekki uśmiech.
– A cóż to za trening, że bolesny? – wtrącił się kocur.
– Wspinaczka na drzewa. Piołunowy Dym jest dobrym wojownikiem… lecz mentorem to zależy jak spojrzeć. Jego metody na pewno nie są szablonowe – wyjaśniła, starając się zachować szacunek wobec liliowego.
– No tak, u ciebie i rodzeństwa może być ciężko z równowagą z racji krótkich ogonów – dodała biała kotka.
– Ta, dziś się boleśnie przekonałam o tym. Właśnie, Brukselkowa Zadra cię odwiedza Kwitnący Kalafiorze? – spytała, mając wrażenie, że trochę się oddaliła od przybranej matki. Jednak ciągle się mijały w obozie i rzadko kiedy Horyzont akurat miała chwilę, by z nią porozmawiać. Miała nadzieję, że jak już zakończy szkolenie to, to się zmieni i będzie jak dawniej.
– Oczywiście! Nie wiem, jak ona to robi, że znajduje czas dla mnie. – Na to uczennica jedynie skinęła głową, skupiając się na segregacji mchu, przy czym nuciła jakąś melodię. Żadnemu ze starszyzny to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, w końcu coś innego niż tylko cisza lub wspominanie o dawnych czasach. W międzyczasie, kiedy starsi jedli, Zaćmiona Łapa każdemu po kolei sprawdzała sierść w poszukiwaniu kleszczy – miała takie szczęście, że rzadko kiedy faktycznie je znajdowała i musiała brać mysią żółć, by te odpadły. Horyzont po dłuższym czasie uporała się z obowiązkami u starszyzny, przeszła do żłobka, gdzie obecnie jeszcze przebywała Barczatka z dwójką młodych oraz Iskrząca Nadzieja, która niedawno się okociła. Uczennica nim jednak znalazła się w żłobku, to zahaczyła jeszcze o stos zwierzyny, skąd wzięła dwie piszczki dla wojowniczek. Zaraz po wejściu do jej łap podbiegła dwójka kociaków od czekoladowej królowej – dzieci od Barczatki były mniej chętne na kontakt z Zaćmioną Łapą, podobnie jak Wilga. W pierwszej kolejności ruda położyła przed starszymi gryzonie, by te spokojnie zjadły, a sama po chwili zajęła się kociętami, które od razu chciały bawić się ze starszą. Ta oczywiście nie miała nic przeciwko – sama do niedawna była taką małą radosną kulką futra. Nawet nie wie, kiedy ten czas minął, miała wrażenie, że ledwo co zaczęła szkolenie na wojownika, początek Pory Nagich Drzew, a teraz już powoli zmierza ku końcowi ze szkoleniem, zaczęła się Pora Nowych Liści i już odbyła parę potajemnych lekcji z Jarzębinowym Żarem. Kociaki niemal od razu zdecydowały, że chcą się bawić w próbę obalenia Zaćmionej Łapy, której już obecnie wzrostem było bliżej do dorosłego wojownika niż do młodego, ledwo mianowanego ucznia. Żółtooka pozwoliła na to malcom, pomagając im trochę – w końcu miały się dobrze bawić, a przegrana z kociakami nie była żadną ujmą na honorze uczennicy.
Ruda nawet nie zauważyła, gdy Wysokie Słońce dawno minęło, a cienie w centrum obozu zaczęły się coraz bardziej wydłużać. Dopiero Piołunowy Dym ją uświadomił, kiedy przybył do żłobka, aby zabrać swoją uczennicę na kolejny trening tego dnia. Żółtooka na tę wiadomość przewróciła oczami, żegnając się z kociakami w żłobku, by ponownie tego dnia udać się za mentorem poza obóz Klanu Wilka. I tym razem kotce nie zostały zdradzone szczegóły treningu, choć kierunek ich wędrówki jasno wskazywał na nawigację w tunelach, które Horyzont widywała na patrolach granicznych w tamtą stronę.
Dotarłszy do celu, liliowy kocur pokrótce wyjaśnił, jak nie stracić orientacji w tunelach, by następnie podejść do jednego wejścia.
– Wchodzisz, znajdujesz inne wyjście i tyle – podsumował, ponaglając uczennice, która nie była zbytnio przekonana do tego wszystkiego. Tym razem jednak miała suchą teorię przed praktyką, jakby Piołunowy Dym się nad nią w końcu zlitował i zmienił kolejność sposobu przekazywania wiedzy młodszej.
Finalnie Zaćmiona Łapa jedynie westchnęła i zgrabnie weszła do ciemnych tuneli. Czuła, jak mrok otula jej ciało, przyćmiewając jej rudą sierść, która zwykle lekko skrzyła się w promieniach słońca. Miała wrażenie, że jej imię – Zaćmiona Łapa – idealnie pasuje do obecnej sytuacji. Nim jej żółte ślepia przyzwyczaiły się do ciemności, musiała uważnie stąpać, uważając na każdy krok, by nie potknąć się o jakiś kamień lub czegoś innego sobie nie zrobić – wystarczyło jej to, że z rana zaliczyła parę upadków z drzewa.
W pewnym momencie stwierdziła, że zrobi trochę na złość swojemu mentorowi i po paru zakrętach usiadła w miejscu, czekając, aż wojownik zacznie się zastanawiać, czemu jeszcze nie wyszła. Po dłuższej chwili usłyszała swoje imię, odbijające się echem od ścian tuneli, by finalnie trafić do jej uszy. Nic nie odpowiedziała, nie dając jakiegokolwiek znaku życia, by Piołunowy Dym musiał specjalnie się po nią fatygować i niczym małego kociaka prowadzić w stronę wyjścia.
“Niedoczekanie” – stwierdziła w myślach, by podnieść się z dotychczasowego miejsca na dźwięk kroków oraz niezrozumiałych słów, które kocur wypowiadał pod nosem, zapewne narzekając na swoją podopieczną.
W miarę sprawnie jej poszło odszukanie wyjścia, czasem natrafiając na ślepy zaułek lub robiąc niewielkie kółka – przy czym nie natrafiła na liliowego wojownika, z czego była zadowolona. Wychodząc z tuneli, od razu poczuła lekkie promienie słońca na swojej długiej rudej sierści, która w chłodniejsze dni była zbawieniem, a upalne utrapieniem.
Spokojnie usiadła przed wejściami do tuneli, czekając, aż Piołunowy Dym raczy zakończyć bezsensowne poszukiwania Zaćmionej Łapy, która już wyszła i czekała na kocura. Horyzont w końcu mogła odetchnąć w czasie nieobecności mentora, który zaczynał już się dawać we znaki, szczególnie po tej wspinaczce na drzewo. Definitywnie zazdrościła bratu i siostrze, którzy mieli bardziej kompetentnych mentorów – każdy byłby lepszy id Piołunowego Dym, oczywiście poza Nikłą Gwiazdą. Na samą myśl niekontrolowanie się wzdrygnęła, nie chcąc nawet myśleć jak szybko, by miała dość lidera i skończyłaby swoje męczarnie lub on, by ją w końcu wykończył.
– No ileż można czekać – mruknęła, chwilę przed wyjściem wojownika z tunelu.
– Nie skomentuje tego – prychnął, ruszając w drogę powrotną. Już z daleka było widać, że nie jest zadowolony po akcji Zaćmionej Łapy, która była dumna ze swojego wybryku.
Przez resztę dnia, która została, wojownik chodził nieco rozdrażniony i oczywistym było to, że ma to związek z treningiem rudej znajdki, dlatego ta czuła na sobie nieprzychylne spojrzenia niektórych kotów w obozie. Nie przejmowała się tym jednak zbytnio, w końcu i tak nie od nich zależy czy ukończy szkolenie na wojownika.

[2582 słów + wspinaczka na drzewa + nawigacja w tunelach] – trening wojownika

[przyznano 52% + 5% + 5%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz