Senna Łapa odbywał właśnie staranną pielęgnację swojego czarnego futra. Legowisko uczniów było już, prawie że puste. On jedyny potrzebował tyle snu, gdyż energia najbardziej rozpiera go w nocy, kiedy to chętnie zlałby się z cieniami i polował na wszelaką zwierzynę. Do środka nagle zajrzała jego mentorka.
– Właśnie dogadałam się z Makowym Nowiem. Idziesz na wspólny trening – powiedziała krótko.
Widać, że była dość poirytowana. Czy tak długo już siedział we własnym legowisku? Niemożliwe. Kocur pośpiesznie dokończył wygładzanie swojego futra i wyskoczył zaraz za mentorką. Nie wiedział, po co im była potrzebna Makowy Nów, jednak kiedy ujrzał zastępczynię razem z Pustułkowym Szponem, już reszty się domyślił. Będą razem trenować! Ucieszony, podszedł do nich i skinął z szacunkiem głową do obojga.
– Witam, co dzisiaj robimy? – odważył się spytać.
Nie kierował tego pytania do mentorki, czuł, że za zorganizowanie tej sesji treningowej musiała stać zastępczyni. Czekolady spojrzał na matkę, która jedynie na niego spojrzała, jednak to mu wystarczyło, by otrzymać zgodę na udzielnie osobiście odpowiedzi.
– Wspinaczka na drzewa – oznajmił.
Kotki ruszyły jako pierwsze, a ich podopieczni za nimi. Oczywiście Pustułka szedł po prawej stronie młodszego, by go widzieć, co już w sumie było jego nawykiem, aby ustawiać się tak, by drugiego kota mieć po swojej lewej. Senna Łapa uśmiechnął się na wiadomość od kocura. Zamruczał z aprobatą, po czym wyszli na zewnątrz. Czuł, jak radość kumuluje się w jego starszym koledze, chociaż starannie udało mu się to zamaskować. Nie był pewny dlaczego, jednak wolał o to nie pytać kocura.
– Widzę, że twoja rana jest całkiem dobrze zagojona Pustułkowy Szponie – zaczął rozmowę, gdyż miał wiele pytań, jednak raczej wolał nie pytać o wszystko przy zastępczyni. – Jestem ciekaw, jak będziemy sobie radzić ze wspinaczką. Mam nadzieję, że mój krótki ogon nie będzie mi przeszkadzać.
– Na szczęście, choć zdążyłem już przywyknąć do opatrunków – przyznał. – Cóż, wspinaczka na drzewa jest specyficzna. Najważniejsze moim zdaniem są pazury oraz siła w łapach. Ogon pomaga jedynie z równowagą, jednak jeśli wystarczająco dobrze się uczepisz drzewa, a potem gałęzi to nie powinieneś mieć problemów.
– Mam taką nadzieję...
– Będzie dobrze.
Niedługo później dotarli do dzisiejszego celu. Osamotnienie drzewo sięgało swymi gałęziami wysoko ku górze, lecz znalazły się takie niżej ziemi, idealne do nauki wspinaczki.
– Tutaj się wspinamy? – zapytał mentorek, które odwróciły się w ich stronę.
–Tak, najpierw Wrotyczowa Szrama pokaże Ci, co i jak, potem Pustułkowy Szpon spróbuję – zarządziła Makowy Nów. Po chwili mentorka Sennej Łapy skierowała się pod drzewo, dając znak kocurkowi, by dołączył. W tym czasie zastępczyni podeszła do syna, aby sprawdzić, jakie pole widzenia teraz ma czekolady.
Wrotyczowa Szrama odeszła z nim bardziej na bok, by dobrze mu wytłumaczyć, jak wchodzi się na drzewa.
– Dobrze Senna Łapo... Jeśli chodzi o wspinaczkę na drzewa, proszę cię, abyś teraz dobrze mnie posłuchał. Wspinanie polega głównie na odpychaniu się tylnych łap, a przednimi się podciągasz na gałęzie, zawsze używasz pazurów, by się nie ześlizgnąć.
– To sama sucha teoria...
– Wiem, ale dasz radę, bo to jest tyle i aż tyle. Teraz wchodź, się wspinaj i nie patrz w dół. – Popchnęła go w stronę pnia. – Każdy kot ma to w genach i pazurach. One są kluczowe. Właź.
Senna Łapa podszedł do drzewa zgodnie z oczekiwaniami mentorki. Spojrzał w stronę Pustułkowego Szponu, który był sprawdzany przez Makowy Nów. Wysunął pazury i wczepił je w korę drzewa. Instynktownie stawiał łapy powoli, podciągał się wyżej po pniu, aż wszedł na jedną z niższych gałęzi.
– Udało mi się – miauknął zadowolony, rozejrzał się, jak wygląda ziemia z góry. – I co? Jak mam zejść na dół? Czy mam się wyżej wspinać?
– Zejdź na dół. Później wejdziesz z powrotem, tylko na wyższą gałąź – odpowiedziała mu mentorka.
Czy bał się wysokości? Nie. Czy był skory do schodzenia na tak zwanego "czuja"? Zdecydowanie nie, bo mógł rozkwasić sobie pysk. Chwilę się wahał, jednak w końcu musiał umieć zejść z drzewa.
– Dobra schodzę!
Pazurami z powrotem uczepił się znów kory i zsunął się powoli na dół, kiedy był już na tyle niskiej wysokości, schował pazury i odskoczył, by wylądować na swoich czterech łapach.
– Mmm... nawet okej, jednak lepiej zbiec z drzewa pyskiem w dół, to byłby o wiele szybszy sposób. Właź jeszcze raz, tylko jeszcze wyżej.
Westchnął bezsilnie i znów podjął próbę wejścia na drzewo. Pazurami tym razem szybciej wspiął się na wyższą gałąź i tam usiadł zadowolony.
– Fajny widok jest z góry. Teraz jesteście jak mróweczki. Tacy mali. – Bawił się optycznie opuszkami palców, udając, jak miażdży Wrotyczową Szramę.
Nie mógł się doczekać aż na górę uda się wspiąć jego koledze, gdyż widoki była całkiem fajne.
– Dobrze ci idzie – miauknął, podchodząc pod pień. Makowy Nów stwierdziła, że nie ma źle z polem widzenia syna — myślała, że będzie gorzej, jednak ten jedynie nie widział, gdy coś jest obok po stronie, gdzie nie ma oka lub trochę na przód skos w zależności od odległości, w jakiej znajduje się dany obiekt.
– Twoja kolej – oznajmiła starsza, na co czekoladowy machnął ogonem, by następnie podskoczyć i uczepić się kory. Nim wykonał kolejny krok, obrócił głowę lekko w prawo, by uzupełnić brakujący obraz.
Już po chwili znalazł się na pierwszej gałęzi, pod Senną Łapą. Spojrzał w dół na matkę, która jedynie lekko podniosła głowę, dając znać, by ten wspiął się jeszcze wyżej. Finalnie skoczył obok młodego ucznia. Senna Łapa spojrzał na przyjaciela.
– Tobie idzie za to wyśmienicie. – Też go pochwalił, dając mu kuksańca w ramię, jednak nie na tyle by tamten się wywrócił. – Ładnie widać las oraz dużą część terenów Klanu Klifu.
Wskazał nosem tereny ich wroga. Były bardziej otwarte oraz chyba widział w oddali morze? Może było to jezioro. Nie wiedział dokładnie, karmicielki w żłobku nie rozmawiały na te tematy.
[920 słów + wspinaczka na drzewa]
<Pustułkowy Szponie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz