— Wszystko zależy od tego, jakie wieści inni przynoszą — szepnęła, niby do siebie. Poczuła na sobie spojrzenie przewodnika. — Jak myślisz… Czy trudno jest pozostać otwartym na świat, gdy wszystko, co słyszysz, jedynie karmi twoje przekonania?
Kroki Słonecznego Fragmentu ustały na moment. Obejrzała się przez ramię, spoglądając na niego uważnie, aż ponownie nie ruszył do przodu.
— Na pewno w jakimś stopniu. Co… Co masz przez to na myśli?
Jej wąsy zadrżały. Zniknęli w przejściu do obozu; Wielenia Łapa wysunęła się nieco do przodu, chcąc już zakończyć rozmowę i dać nura do legowiska uczniów.
— Nigdy nie zastanawiałeś się, czy słowa innych zawsze są szczere? Czy jedynie mają na na celu utwierdzić nas w tym, w co wierzymy?
***
Dnie po zabiciu Pajęczej Lilii mijały jej wolno. Jak gdyby w oczekiwaniu, aż ktoś się dowie; aż ktoś zacznie ją oskarżać i wszystko się posypie. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Koty pogrążyły się w żałobie, jedne mniej, drugie bardziej, i wszyscy zostawili ją w spokoju. Z bezpiecznej odległości obserwowała ich reakcje.
Słyszała ich szepty; nie każdy wierzył w to, że jej śmierć była tylko przypadkiem. Każdego podejrzliwego kota trzymała pod czujnym spojrzeniem. Mimo całego tego stresu była z siebie dumna - czuła, że ciotka też by była z niej dumna. Ba, wręcz wiedziała to. Nocami śniły się jej dumne słowa. Budziła się ze słodkim smakiem satysfakcji na języku, czując, że wreszcie ma nad innymi jakąś władzę. Może nie taką, jaką by chciała, ale to dopiero początki. Miała czas, aby stać się lepszą.
Czas. Czas bycia uczennicą powinien się już kończyć. Jednak i to się ciagnęło; po morderstwie jej treningi przestały być aż tak liczne. Dryfujący Fluoryt nieco… Zamknęła się w sobie, znikając gdzieś ze swoim bratem częściej, niż wychodziła z Wielenią Łapą na lekcje. Irytowało ją to. Wojowniczka obiecała jej test, obiecała koniec nauk - a ona jedynie odsunęła to w czasie. Dlatego postanowiła wziąć sprawę we własne łapy. Zgłaszała się do patroli, mówiąc, że Dryfujący Fluoryt gorzej się czuje, a w obozie pomagała wręcz za dwóch. Można by było powiedzieć, że wpasowała się w klanową społeczność. Rozmawiała z większą ilością kotów, poznawała ich nowych członków… Nie wszystkie jej słowa były szczere, ale miała wrażenie, że nie jest już dla nich tak obca jak wcześniej.
Jednak same patrole… Nie pomagały. Polować umiała dobrze - brakowało jej doszlifowania innych umiejętności. Z tego powodu, gdy tylko dojrzała na polanie znajome, kremowe futro, skierowała kroki właśnie w jego stronę.
— Słoneczny Fragmencie — miauknęła cicho, zwracając uwagę kocura. Przewodnik odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął lekko.
— Cześć, Wielenia Łapo! Co się tu sprowadza?
Zamrugała, jeszcze raz obmyślając słowa, które miała powiedzieć.
— Potrzebowałabym pomocy — wymamrotała. Brwi kocura uniosły się pytająco; strzepnęła uchem i kontynuowała prędko — Dryfujący Fluoryt źle się czuje, a obiecała mi dzisiaj lekcję w podziemiach… Chciałam spytać, czy może mógłbyś ją wyręczyć? Bardzo mi na tym zależało…
<Słońce?>
[543 słowa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz