– Jak myślisz Guziku? Wszystko gotowe? – zapytał pluszowego misia. Ten, jak na pluszaki przystało, nie odezwał się, zostawiając Bluszcza w tej wszechobecnej ciszy. – Uznaję to za zgodę! Dobra, to teraz... – nie dokończył, gdyż właśnie wtedy Betelgeza i Izyda weszły do pokoju. Kocur jak poparzony odskoczył od ziół i pluszowego przyjaciela, szybko odwracając głowę w stronę dwóch kotek.
– Wszystko dobrze? – zapytała Izyda, spoglądając to na brata, to na stojącą obok siostrę.
– Tak! A tak właściwie... Mam małą sprawę – zaczął kocur, zwracając tym samym uwagę obu kotek. – Ja... Chciałbym wykorzystać jakoś moje umiejętności – oznajmił z błyskiem w oku.
– Przecież to robisz. Wiesz o tym – zauważyła Betelgeza. – Co wymyśliłeś tym razem?
– Chciałbym je wykorzystać na większą skalę! Nie wszyscy mają możliwość uzyskania ziół, albo użycia ich do celów zdrowotnych. Chciałbym pomagać innym, wyruszyć w ten świat, by poznawać innych!
– Bluszczu, to ryzykowne, zwłaszcza patrząc na twoje drugie umiejętności... – zaczęła Betelgeza, lecz Bluszcz szybko jej przerwał.
– Ale są osoby potrzebujące pomocy!
– Ale jeśli ktoś cię złapie, zginiesz.
– Nie będzie tak!
– A zabijesz kogoś? Będziesz walczył?
Kocur zamilkł, spuszczając wzrok.
– No właśnie – dokończyła za niego Betelgeza.
– Ja wiem, że nie walczę i naprawdę trudno jest mi... – przełknął głośniej ślinę, na myśl o martwym już Białozorze. – ...kogoś skrzywdzić. Ale chcę się na coś przydać. Betelgezo, Izydo, proszę. Ja naprawdę chce pomagać innym! Jest tyle kotów. Ja... Zrobie wszystko! Mogę pójść z wami na jakiś kompromis. Nie wiem... Będę wracać co kilka dni! I tak musiałbym to robić, bo nie wezmę wszystkich zebranych ziół ze sobą. Będę... Trzymać się z dala od ulic! I... I... – wymyślał dalej na siłę argumenty. Betelgeza westchnęła tylko, przyglądając się staraniom brata, który to z tego wszystkiego zaczął już chodzić w kółko. Po chwili kotka podeszła do Izydy i obie cicho zaczęły dyskutować, pozostawiając na chwilę Bluszcza w niepewności. W końcu znów na niego spojrzały, a sam kocur aż zadrżał od ich poważnych spojrzeń.
– Musisz spełnić kilka warunków – odezwała się Izyda i podeszła do brata.
***
Wziął Guzika i powoli zaczął upychać rośliny do jego pluszowego wnętrza. Za każdym razem przepraszał go cicho, ale nie miał też innego wyjścia. Nie mógł wziąć w pysk wystarczającej ilości ziół, a Guzik miał kilka większych dziur w swoim materiale. Zostawił jednak kilka ziół, by móc opatrzeć sobie ranną od szkła łapę. Po czasie skoczył obie te czynności i zadowolony podniósł pluszaka. Był gotów. Gotów na największą przygodę całego jego życia, albowiem to była jego własna przygoda i to on ustalał jej warunki.
Spojrzał na siostry i jednego brata. Stał chwilę przed nimi, aż w końcu puścił Guzika i pobiegł w ich stronę, by się przytulić.
– Naprawdę bardzo dziękuję! – powiedział i w końcu odkleił się od rodzeństwa, nie zwracając już uwagi na ich reakcję dotyczące przytulania. – Ja będę już iść, wrócę za kilka dni, obiecuję! – oznajmił i wrócił po pluszaka. Następnie ruszył w stronę wyjścia i wyszedł na zewnątrz, nosem wciągając nieświeże powietrze miasta. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. W końcu postawił pierwszy krok w stronę nieznanego. Przygodę czas zacząć! Ostrożnie przemieszczał się po Betonowym Świecie, unikając kontaktów z kimkolwiek wyglądającym niebezpiecznie. Omijał szerokim łukiem Wyprostowanych, tak samo jak ich wielkie potwory. Trzymał się po prostu cienia, tak długo jak mógł. Jednak jego podekscytowanie też musiało mieć gdzieś swoje ujście, tak więc kocurek co chwilę się zatrzymywał, oglądając niektóre całkiem nowe przedmioty na swojej drodze. Mimo tego, że mieszkał w Betonowym Świecie od małego, nie wychodził za często, a jeśli już to się zdarzyło, zazwyczaj ograniczał się do przestrzeni dookoła ich domu. Nie zwiedzał, ale teraz? Teraz mógł wszystko poznać sam dokładniej. I to na własną łapę! Tak więc zamierzał robić i nikt nie mógł go powstrzymać. No... Przynajmniej tak myślał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz