Przed narodzinami kociąt
Jej serce rozrywało się na strzępy, myśląc o tym, co może teraz czuć Kosaćcowa Grzywa. Tak dawno nie widziała się z nim, więc co teraz myśli sobie kocur? Że porzuciła go? Że go nie kocha..? Nie mogła spać w nocy na samą myśl. Gąsienicowy Ogryzek właśnie wszedł do żłobka, przynosząc jej coś do jedzenia. Na pyszczku jak zawsze miał ciepły uśmiech, a w oku było widać ten jej ulubiony błysk troski. Czasami chciałaby, żeby Kosaćcowa Grzywa był z nią w Klanie Klifu i mógł się nią tak zajmować… Jednak było to niemożliwe. Patrzyła teraz na swojego brata niepewnie, gdy kładł przed nią mysz. Ostatnio nie była prawie głodna, a jedzenie wmuszała w siebie dla dobra kociąt… Powoli wgryzła się w mysz, gdy jej brat przemówił.
— Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? — Przyglądał się temu, jak jego siostra je.
— Nie, ale dziękuję za troskę. — odpowiedziała kotka. Nadal jednak jej brat mógł zauważyć, że złapała ona zawiasa.
— Hej, jesteś pewna, że wszystko okej? Wyglądasz na rozkojarzoną… Tylko mnie nie oszukuj. Proszę. — Patrzył na nią z poważną miną. W końcu Postrzępiony Mróz westchnęła pokonana.
— Wiesz… Martwię się o niego. Nie wiem, co teraz może czuć. Praktycznie się nie widzimy… — Spojrzała w bok. Słowa te mówiła szeptem, chociaż w kociarni byli sami w tym momencie. Mysi Postrach akurat zabrał swoje kocięta na spacer po obozie, aby rozprostowały swoje małe łapki. Często spoglądała na to, jak jego kocięta bawią się w żłobku. Czy jej też będą takie radosne..? Miała taką nadzieję… W końcu nawet bez poznania ojca będą kochane nie tylko przez nią.
— Przykro mi… Na pewno mu przekażesz, gdy już będziesz gotowa i urodzisz. — Na jego słowa do głowy wpadła jej myśl. Od razu odwróciła się w jego stronę.
— No tak, przecież! Ty mógłbyś mu przekazać! — Kocur patrzył na nią zszokowany.
— Ja? Przekazać? Co jak ktoś mnie przyłapie? — Był zmieszany, kotka mogła to zauważyć prawie od razu, jednak nie miała zamiaru się poddawać.
— Na granicy. Dasz radę, wierzę w to. Wiesz, gdzie się spotykaliśmy, prawda? — Jej brat widział, że mówi ona na serio. W końcu westchnął.
— Tak, mniej więcej… Jesteś pewna, że to dobry pomysł..?
— Tak. Definitywnie. Zrób to dla mnie, proszę. — Jej błagalny wzrok od razu przełamał kocura.
— Przecież wiesz, że nie mogę ci odmówić…
***
Ból przeszywał całe jej ciało. Na Klan Gwiazdy, niech to się już skończy! Słyszała, jak Wieczne Zaćmienie mówi do niej coś, jednak nie była w stanie nawet określić tego, co dokładnie próbuje jej przekazać medyczka. Czy można ogłuchnąć z bólu? Chyba właśnie się to dzieje. Postrzępiony Mróz panikowała wewnętrznie, jednak tym razem w końcu usłyszała kotkę.
— Jedno jest! Jeszcze trochę, Postrzępiony Mrozie! Dasz sobie radę! — Te słowa od razu dodały kotce otuchy i determinacji. Zaraz jednak miała ją stracić… Wieczne Zaćmienie spojrzała sceptycznie na kociaka, po czym podała go drugiej medyczce. — Ćmi Księżycu, sprawdź, czy wszystko z nią okej.
— Dobrze. — Skinęła głową i razem z Astrową Łapą zaczęły sprawdzać stan kociaka. Usłyszała pisk malutkiej kotki, na co spojrzała zmartwiona na medyczki.
— Chyba ma słabą tylną kończynę… Oprócz tego… Chyba wszystko okej. Przynajmniej tak mi się zdaje… — Astrowa Łapa zaraportowała swojej mentorce. Wieczne Zaćmienie jednak zerknęła szybko w tył na kociaka i spojrzała na uczennicę.
— Nie ma też źrenicy. Sprawdźcie ją dokładnie, czy na pewno nic więcej jej nie dolega. — Czy kotka dobrze słyszała? Czy jej kociak jest chory..? W tym momencie wrzasnęła prawie z bólu, gdy kolejna kulka wyszła z niej. Od razu rozpoczęła się kolejna inspekcja. Druga kotka wyglądała na zdrową. Trzecia natomiast… Gdy wyszła z brzucha matki, medyczki od razu zauważyły, że nie oddycha. Postrzępiony Mróz zamarła, słysząc, jak Medyczki od razu wkroczyły do akcji.
— Nie oddycha. Ćmi Księżycu, zajmij się Postrzępionym Mrozem, ja zajmę się kociakiem. — Zaczęła szybko wylizywać je, aby nabrało ciepła, a po chwili też masować klatkę piersiową małej kotki. Postrzępiony Mróz patrzyła na to z przerażeniem. Na Klan Gwiazdy, oby nie umarło. Oby jej ukochane kocię nie umarło…
— Czy wszystko z nią będzie okej..? — wydyszała, sama tracąc siły. Wszystko wydawało jej się odległe, jednak Astrowa Łapa przejęła stery i przycupnęła przy niej, uspokajając ją.
— Hej, Postrzępiony Mrozie, spójrz na mnie. Wszystko będzie okej. Obiecuję ci to. — Lekko uśmiechnęła się do starszej, na co ta spojrzała na nią lekko smutna.
— Astrowa Łapo… Przepraszam, że byłam tak okropną mentorką…
— Co..? Przecież byłaś doskonała, to po prostu nie była ścieżka dla mnie… Nie było mi pisane zostanie wojowniczką… — Na jej słowa kotka po prostu ułożyła głowę na ziemi zamykając oczy. Nie miała już siły na dyskusje czy rozmowy. W końcu usłyszała, jak trzecie kocie piszczy donośnie. Otworzyła delikatnie oczy. Wieczne Zaćmienie westchnęła, widząc, że w końcu się jej udało. Jej kocięta, były bezpieczne… Gąsienicowy Ogryzek spojrzał na nią z uśmiechem na pyszczku.
***
Maluchy tuliły się do jej brzucha, ssąc od niej mleko. Patrzyła na nie z lekkim uśmiechem, jednak czuła i zmartwienie. Bała się tego, jak będą funkcjonowały w późniejszym życiu. W końcu nie wiadomo, czy nie dolega im coś więcej… Co jeśli przez to umrą..? Potrząsnęła głową. Kątem oka zauważyła, jak jej brak wchodzi do żłobka z jedzeniem. Położył przed nią kosa i uśmiechnął się na widok kociaków.
— Są piękne. Nazwałaś je już może jakoś? — Zapytał kocur. Postrzępiony Mróz spojrzała na swoje pociechy teraz z uśmiechem. Nie powinna się aż tak przejmować. Powinna im pomagać najbardziej jak potrafi, oraz je kochać.
— Tak. Światełko, Niebo i Drobna. — Wskazywała każdego kociaka po kolei.
— Śliczne imiona. Pasują im! — Uśmiechnął się, kładąc się obok siostry. Dzięki swojemu bratu miała pewność, że dostaną wiele miłości, nie tylko od niego. Zapewne zostaną odwiedzone też przez inne koty bliskie jej. Tego mogła być pewna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz