– Kurcze, słabo – przez to wszystko doleciał do niej komentarz Kajzerki. Jej wzrok powędrował w stronę kotki, jednak nie był on jakiś oskarżający. Nie. Był jakąś mieszanką przerażenia, która nawet dla osoby przeżywającej dane emocje była trudna do zrozumienia. Kajzerka również spojrzała na liderkę, co sprawiło, że ta szybko odwróciła wzrok. Wzięła nieco głębszy oddech i odwróciła się napięcie, łapy kierując w stronę swojego legowiska. Musiała się położyć, wiedziała o tym. Gdy tylko zniknęła z oczu pobratymców, poczuła, jak łapy same się pod nią uginają. Na wpół usiadła, na wpół upadła na swoje posłanie, mocno zaciskając powieki. Czyżby popełniła błąd? Czy aby na pewno wygnanie Ambrowiec było dobrym pomysłem? Sama już nie wiedziała! To wszystko powoli wymykało się jej spod kontroli. Tego wszystkiego było już zbyt wiele. Miała wrażenie, że każda decyzja tylko bardziej pogrąża ją, a w tym również Owocowy Las. W końcu to ona była za niego odpowiedzialna. Ona im przewodziła, dlaczego ten fakt doszedł do niej dopiero po takiej tragedii? Bo choć wcześniej była świadoma, nigdy nie była aż tak, jak teraz. Teraz wagę każdej swojej decyzji odczuwała tylko dwa razy bardziej niż wcześniej, a każda z nich przygniatała ją coraz bardziej, jakby chciały zrównać ją z ziemią. A może tak było? Może każda kolejna podjęta decyzja była tylko kolejnym stopniem do końca?
***
*Tego samego dnia*
Czuła na sobie wzrok innych kotów, gdy przemierzała pełną ich polanę. Słyszała ciche szepty, jednak starała się nie zwracać na nie większej uwagi. Mimo to niektóre z nich potrafiły dolecieć do jej uszu, wpadając centralnie do nich, by później zagnieździć się w jej mózgu na dobre.
– Sówko? – usłyszała nagle głos Kajzerki, który skutecznie uratował ją przed plotkami, które coraz częściej były dla niej utrapieniem. Sówka odwróciła się do niej, nie utrzymując jednak kontaktu wzrokowego.
– Witaj Kajzerko, coś się stało? Nie powinnaś być w żłobku? – zapytała, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie, choć nie wychodziło jej to za dobrze.
– Ciebie mogłabym zapytać o to samo – odparła szczerze młodsza, nawiązując do pierwszego z dwóch pytań zadanych przez Sówkę. – Nie wyglądasz najlepiej – stwierdziła. Liderka tylko niemrawo kiwnęła głową. – Jak coś się dzieje to mogę ci pomóc! – dodała, nie słysząc żadnej odpowiedzi ze strony przywódczyni.
– Nie... To... – zaczęła Sówka, lecz bezskutecznie. W końcu westchnęła i odwróciła się nieco w stronę przybyłej kotki. – Wszystko wymyka mi się spod kontroli – westchnęła i ciągnęła już szeptem. – Ale nie potrzebuje twojej pomocy Kajzerko. Jeśli mam utrzymać naszą społeczność w porządku, muszę postarać się to zrobić na własną łapę. Ostatnio po prostu...
– Chodzi o Kaczkę? – zapytała Kajzerka, spoglądając zmartwiona na swoją koleżankę. Ta poraz kolejny westchnęła.
– Te plotki są o nas, prawda? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Sówka, pozwalając sobie na lekkie drżenie głosu. Kajzerka kiwnęła głową, po czym nastała chwila ciszy, której nikt nie przerywał. Wtedy to Sówka postanowiła ruszyć dalej, myśląc, że będzie to już koniec rozmowy z karmicielką. Ta jednak nieco wolniej, ale jednak, ruszyła za przywódczynią.
– Nie musisz sobie z tym wszystkim radzić sama Sówko. Zawsze możesz przyjść z kimś porozmawiać! I ja zgłaszam się na ochotnika. Z chęcią cię wysłucham. Jestem pewna, że po tym zrobi ci się lepiej! – odezwała się Kajzerka, spoglądając na przywódczynię. Sówka odwróciła nieco głowę w jej stronę.
– Muszę być silna Kajzerko – oznajmiła, przypominając sobie Żbika. – A teraz wracaj do żłobka. Zaraz przyniosę ci jakąś mysz, jest pora na posiłek – zaoferowała, na co karmicielka przystała, choć Sówka dalej miała wrażenie, że przyjaciółka nieco się o nią martwi. Po chwili jednak Kajzerka ruszyła w stronę legowiska, zostawiając przywódczynię. Ta jak gdyby nigdy nic ruszyła do stosu zwierzyny, jednak w jej głowie znów zaczęło roić się od myśli. A główną z nich było pytanie. Czy aby na pewno nie potrzebuje pomocy?
***
To pytanie dalej nawiedzało Sówkę, choć od tamtej rozmowy minęło kilka, jeśli nie więcej, wschodów słońca. Czekoladowa miała wrażenie, że gdyby nie obowiązki, które miała, nie wychodziłaby ze swojego legowiska. Choć już teraz robiła to dużo rzadziej. Odkąd Kaczka przestała do niej przychodzić, nie miał kto wyciągać jej na zewnątrz. Kilka łez zgromadziło się w kącikach jej oczu. Od tamtej kłótni dalej nie rozmawiała ze swoją partnerką. Obowiązki, które kiedyś wykonywały razem, każda z nich wykonywała oddzielnie, a czasem możnaby nawet zauważyć, jak czekoladowa omija je wciągu swojego dnia. Jakiekolwiek ich przypadkowe spotkania na polanie kończyły się nieprzyjemnymi komentarzami, czy szybkim wyminięciem drugiej połówki, tak, jakby nic nigdy je nie łączyło. A w dodatku jeszcze te plotki... Teraz już mniej nasilone niż wcześniej, jednak dalej obecne, wwiercające się w głowę przywódczyni, dodając jej tym samym więcej zmartwień. Sama nie wiedziała jak ma traktować obecną sytuację z Kaczką. Czy dalej były razem? Nadzieja Sówki w tym przypadku była naprawdę wielka, ponieważ sama kotka niewyobrażała sobie, co by było, gdyby to zakończyło się w taki sposób. Gdyby ich relacja nagle dobiegła końca. Dalej bardzo kochała Kaczkę. Myślała o niej, choć tak strasznie bała się odezwać. W końcu była to jej wina, że to wszystko tak się potoczyło. Gdyby wtedy ugryzła się w język, kłótnia ta nie stałaby się tak poważna.
Powoli wstała, czując jak ciężkie jest jej ciało. Jej główną chęcią było wrócenie na posłanie i zaśnięcie poraz kolejny, lecz wiedziała, że nie może tego zrobić. Musiała wygrzebać się z legowiska i choć na chwilę wyjść na zewnątrz. Wzięła głębszy oddech i spojrzała przed siebie. Starała się uśmiechać, jednak wiedziała, że nie potrafi. Nie jak kiedyś. Jej maska została uszkodzona, a ona nie miała wystarczająco siły by ją naprawić. To był chyba najgorszy fakt dla Sówki, ponieważ miała tą świadomość, że były osoby, które mogły zauważyć jej nie za dobry stan.
Wyszła z legowiska. Powoli zeszła na ziemię, starając się nie wywrócić przez swojego zeza, który mimo całego życia dalej platał jej figle. W końcu ruszyła przed siebie, starając się nie nawiązywać z nikim kontaktów wzrokowych, tak jakby jej nie było. I to wtedy jej wzrok padł na dwie biegające po obozie kulki, za którymi to biegała Kajzerka. Podniosła nieco głowę i spojrzała na karmicielkę.
<Kajzerko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz