Słowa, które odbiły się mocniej, niż powinny. Mimo tego wciąż z nim rozmawiał, jakby Senna Łapa nigdy nie wypowiedział tamtego zdania.
Przecież dzielili to samo mleko, tę samą opiekunkę, bawili się w żłobku, Koniczyn dobrze znał jego siostry… więc czemu mu nie ufał!? Co jeszcze musiał zrobić, co jeszcze musiał powiedzieć, aby znajdka w końcu zaczęła go traktować jak, chociaż, znajomego!?
Senna Łapa ciągle się dystansował. Ciągle go odganiał jak natrętną muchę, dopóki nie puściłyby mu nerwy i nie zmiażdżyłby biednego robaka o imieniu Koniczynowa Łapa tak jak Krucze Pióro Biedronka.
— W takim razie ty idziesz do Kru… — Senna Łapa nie dokończył, gdyż łaciaty uczeń szturchnął go barkiem.
— Serio ci się przyda sparing z bratem twojej koleżanki, która może wcale nie była taką koleżanką.
Koniczynowa Łapa emanował ciepłem, uśmiechał się i starał się być przyjacielski. Senna Łapa wypuścił powietrze i obdarował ucznia skromnym uśmiechem.
— Tak, była dla mnie kimś więcej niż jakąś koleżanką… — Odwrócił wzrok, najwyraźniej był to wrażliwy temat dla niego. Koniczyn starał się ukryć swój złowieszczy uśmieszek. Zdawałoby się, jakby dla kocurka siostra nadal żyła, tylko była na bardzo ważnej misji. — Mam nadzieję, że w sparingu nie przeszkadza ci ten fakt. Prawda?
Kiedy Senna Łapa znów spojrzał w stronę rozmówcy, tamten nachylił się w jego stronę. Czarny kocur położył po sobie uszy, był całkowicie zdezorientowany. Nie wiedział, co się właśnie dzieje na jego oczach. Czuł, jak jego futerko na grzbiecie mimowolnie się mu podnosi.
Senna Łapa nagle wypuścił gwałtownie powietrze nosem, by łaciaty przymknął oczy i się odsunął. Koniczynek mimo ‘ostrzeżenia’, spojrzał to na jego kozią bródkę, to na niego i szepnął niewinnie:
— I przestań przeczesywać tę brodę, bo zaraz zamiast niej będziesz miał łysinę, jeszcze zanim się zestarzejesz.
— Wcale nie! Daj spokój, przeczesuje tylko sierść, by mi się nie kołtuniła! — Odepchnął długi pysk kocura od siebie. Koniczynowa Łapa wydał cichy jęk, wyraźnie zaskoczony nagłym odepchnięciem przez kocura — Czy pójdziesz jeszcze dzisiaj do tego Kruczego Pióra, czy sam mam iść trenować walkę?
— Ale po co? — zapytał, wstając i odsuwając się. Być może teraz Sen będzie mógł swobodnie z nim rozmawiać. Uniósł jedną brew. — Możemy nawet tu i teraz. On jest pewnie na dziesiątym patrolu tego południa, a ja nie będę jak głupi za nim biegał, aby dostać kolejną obelgą w pysk! — Z początku mówił spokojnie, ale z każdym kolejnym słowem jego ton się nasilał, aż wydał z siebie głośne warknięcie na końcu. Koniczynowa Łapa łatwo poddawał się emocjom; była to jego najlepsza zaleta, jak i najgorsza wada.
Uczeń, rozumiejąc, jak zachował się przed chwilą, skulił uszy i spojrzał w bok.
— Ja… nie chciałem krzyczeć. Wybacz mi, Śnie… znaczy, Senna Łapo — Poprawił się i westchnął.
— Może już zacznijmy, co? — zaproponował, próbując zmienić temat. Chciałby być tak spokojny, jak on… jak Senna Łapa to robił? A może ukrywał swoje emocje i zamiary, aby inni go nie przejrzeli? Może powinien zacząć naśladować Krucze Pióro? — Koniec pogaduszek, tak? Mentor trochę mnie nauczył to i owo, ale u ciebie widać sporo mięśni pod tym brudnym, skołtunionym futrem — dodał, szczerząc ząbki w – być może – złośliwym uśmiechu. Napiął mięśnie w łapach i wyczekiwał reakcji Sennej Łapy. — Albo… — Rozluźnił mięśnie i podszedł bliżej kocura. Najwyraźniej nigdy się nie nauczy o ‘przestrzeni osobistej Sennej Łapy’. — Możemy coś innego porobić. Na przykład… — Rozejrzał się po ich małej polance — Wspinaczka na drzewa? Nie, żebym się bał, że mnie zgnieciesz na kwaśne jabłko, pff. Po prostu… — Spojrzał w bok, najwidoczniej nieco zawstydzony. Przez chwilę milczał, dając Sennej Łapie powód do nerwowego wyczekiwania końca wypowiedzi łaciatego. Po długiej ciszy, w końcu zabrał głos:
— Nie chciałbym wyglądać jak po wojnie. No i spójrz na siebie! — dodał dramatycznym głosem. — Powinieneś się najpierw dobrze obejrzeć, zanim znowu się ubrudzisz… przynajmniej nie zahaczysz tym futrem czy patykiem koło twojego lewego barku o coś — zauważył. Przełknął ślinę i ostrożnie mruknął, najwyraźniej trochę przerażony reakcją drugiego:
— Pomóc ci się oczyścić? No bo, wiesz, w czyszczeniu futerka nie mam sobie równych! — mówił, uciekając wzrokiem w górę, dumnie wypinając klatkę piersiową.
[679 słów]
<Senna Łapo? To jak, koleżko? Najpierw makijaż na pysku czy pedicure?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz