Razem ze Szakłakową Łapą, Poczciwym Dziwaczkiem i Zawodzącym Echo udał się w okolicę granic z Klanem Klifu. Wieści o wojnie między Klanem Wilka, a sojuszniczym klanem sprawiły, że starszy uczeń podczas treningu myślami był gdzie indziej, co utrudniało mu przejście testu pozwalającego zostać wojownikiem. Bury kocur stawał na głowie chcąc poprawić samopoczucie swojego ucznia, jednak nie udawało mu się to. Dopiero za zgodą lidera oraz ojca Szakłaka, w czwórkę udali się na granicę, aby wypytać wojowników Klanu Klifu o bliskich Szakłakowej Łapy. Sama sytuacja między sąsiednimi klanami wzbudziła w kremowym kocurze niepokój i swego rodzaju zawód, że dowiedzieli o wojnie tak naprawdę po fakcie. Nie byli w stanie wesprzeć sojuszników. Chociaż może tak właśnie miało być? Bo co jeśli do wojny między dwoma klanami dołączyłby nie tylko Klan Burzy, ale również Owocowy Las i Klan Nocy? Nawet nie chciał o tym myśleć. Byłaby to istna rzeź.
– Uszy do góry Szakłakowa Łapo! Twoim bliskim na pewno nic nie jest – odezwał się syn lidera, chcąc dodać otuchy młodszemu. Dostrzegając, że jego słowa nie przynoszą zamierzonego skutku, wymienił spojrzenie z Słonecznym Fragmentem, tym samym nakazując mu, aby teraz on spróbowałem uspokoić ucznia.
– Tak, Zawodzące Echo ma rację! Sam przecież mówiłeś, że twoja mama jest świetną wojowniczką. Na pewno nic jej nie jest, tak samo jak twojej siostrze, dziadkom czy wujkowi... – wyliczał, starając się nie pominąć żadnego z członków rodziny kocura, którzy żyli w Klanie Klifu. – Zresztą, twój dziadek jest taki wielki, że na pewno sam pokonał całą grupę Wilczaków. Zamachnął się na nich łapą, a oni pouciekali w popłochu!
– Tak! Na pewno tak było! – miauknął Dziwaczek.
– J-jesteście pewni? A co jeśli... Co jeśli odnieśli rany w walce... I to takie poważne... Dlatego nie skontaktowali się ze mną... Dlatego Pchełka nie wezwała pomocy... – urwał, pociągając nosem. – Na pewno by do mnie przybiegła, ona albo mama...
– Spokojnie Szakłaku. Zaraz się dowiemy o tym co dokładnie zaszło na granicy i zapytamy się o twoich bliskich. Bądź dobrej myśli. – Zawodzące Echo wysunął się na prowadzenie grupy, uważnie obserwując teren znajdujący się przed kotami. Cisza i spokój. A mimo to kilka dni temu teren będący na wyciągnięcie łap młodzików był miejscem walki. – Mamy szczęście, spójrzcie! Od strony obozu Klanu Klifu nadchodzą dwa... Nie, trzy koty! – mówiąc to, ruszył naprzód, aby zwrócić na siebie uwagę patrolu.
Szakłakowa Łapa ruszył za kuzynem, zostawiając Słoneczny Fragment i Poczciwego Dziwaczka z tyłu. Uczeń jako drugi dobiegł do granicy, wyczekując na nadejście Klifiaków z przeciwka. Przewodnik powoli skierował się na granicę, uważnie przyglądając się kotom, które znajdowały się coraz bliżej granicy. Wśród nich dostrzegł młodą kotkę, o niebiesko-kremowym futrze. Posiadała taki sam krótki ogon jak Zawodzące Echo, i wywinięte uszy jak sam Słoneczny Fragment, z tą różnicą, że jej zakończone były dodatkowo pędzelkami. A jej oczy były w identycznym kolorze jak te u Szakłakowej Łapy. Tak, to była...
– Pchełko! – zawołał Szakłakowa Łapa. – Siostrzyczko! – wykrzyknął, a do jego zielonych oczu napłynęły łzy. – T-ty żyjesz... Tak się cieszę! – Odetchnął z ulgą, jednak nie na długo. Już po chwili zasypał siostrę pytaniami o stan reszty członków ich rodziny. Słoneczny Fragment wraz z resztą kotów milczał, przyglądając się rodzeństwu, mając nadzieję, że pozostali członkowie rodziny Szakłakowej Łapy również wyszli zwycięsko z boju, co najwyżej zbierając po jednej lub dwóch niegroźnych ranach.
<Pchełko? Poiformujesz brata, kuzyna i przybranego kuzyna o tym, że po raz kolejny wykruszyli im się bliscy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz