BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdka w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 14 września, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

30 sierpnia 2025

Od Brukselkowej Zadry CD. Sennej Łapy

Kiedyś

Brukselkowa Zadra siedziała w legowisku starszyzny, uważnie śledząc ruchy boku swojej matki, który spokojnie unosił się i opadał. Wojowniczka wpatrywała się w nią, doszukując się choćby najmniejszej oznaki bólu czy cierpienia, by w razie potrzeby natychmiast zareagować. Nie mogła dopuścić do tego, by Kwitnący Kalafior odeszła we śnie, bez pożegnania. Jej ogon drgał nerwowo, a oczy, zmęczone czuwaniem, z wysiłkiem próbowały zachować ostrość, skupione na posiwiałym pysku matki.
Nagle do środka wszedł Senna Łapa i skłonił głowę na przywitanie Kwitnącemu Kalafiorowi oraz Brukselkowej Zadrze. Zdziwiona wojowniczka otuliła go ogonem i łapką pokazała mu, by zachował ciszę. Kiedy ten spojrzał na nią, nie rozumiejąc, czemu nakazano mu milczenie, ta pazurem pokazała na jej matkę, która spokojnie spała zwinięta w kłębek. Wypchnęła go na polanę, po czym sama wyszła na zewnątrz.
— Chciałem wam tylko dać zwierzynę — od razu się wytłumaczył. — Chciałem z tobą porozmawiać, ostatnio nie spędzałaś z nami tak dużo czasu, z powodu choroby własnej matki. Dlatego pomyślałem, że przyniosę jedzenie i się dopytam…
Brukselkowa Zadra wpatrywała się w niego tępo, bez większych emocji, mrugając powoli, jakby jego słowa jeszcze do niej nie dotarły. Tej nocy wyjątkowo nie potrafiła zasnąć na dłużej, więc niemal całą przeleżała, pogrążona w myślach o własnym życiu. Doszła do wniosku, że rzeczywiście się stacza, choć jeszcze nie na tyle, by musiała działać od razu... prawda? Kiedy jednak spojrzała na szczerze zmartwiony pysk swojego przybranego syna, poczuła bolesne ukłucie w sercu. Czy naprawdę aż tak bardzo zaniedbała ich relację?
— Masz rację... Nie rozmawiamy ze sobą zbyt często — powtórzyła jego słowa, nerwowo uderzając końcówką ogona o ziemię i zastanawiając się, jak dalej poprowadzić rozmowę. — Mam nadzieję, że to rozumiesz. Sama wolałabym, żeby moja matka była zdrowa. Chciałabym spędzać z wami więcej czasu, ale ostatnio jest naprawdę ciężko.
Przygładziła zmierzwione futro na piersi, a potem znów uniosła spojrzenie na czarnego kocura. W duchu poczuła, że powinna zrekompensować mu wszystkie te dni, które straciła, tkwiąc u boku swojej matki w tym zapyziałym legowisku.
— Co powiesz na krótki spacer poza obozem? — zaproponowała ostrożnie. — Tylko, wiesz... nie na długo, bo mam jeszcze obowiązki do wypełnienia — dodała, zerkając w stronę legowiska starszyzny. Może spokojna rozmowa z kimś bliskim da jej choć odrobinę wytchnienia? Może to właśnie czas, by postawić kogoś innego na pierwszym miejscu niż tylko swoją matkę. Tak bardzo skupiła się na niej, że niemal zapomniała, iż jej własne kocięta, już jako uczniowie, zaczynają zdobywać osiągnięcia, którymi mogłyby się z nią podzielić.
Czarny kocur nadal trzymając piszczkę w pysku, pokiwał ze zrozumieniem.
— Jasne, możemy wyjść i chwilę porozmawiać — zgodził się z nią. — Wejdę jeszcze na chwilę do środka i zostawię mysz u Kwitnącego Kalafiora. Pewnie jak się przebudzi, będzie głodna.
Nie czekając dalej na sprzeciwy przybranej matki, wszedł do legowiska starszyzny, zachowując bezwzględną ciszę. Położył przed posłaniem przybranej babki jedzenie, po czym wyszedł.
— Możemy wyjść.
Brukselka skinęła głową i razem z Senną Łapą opuściła obozowisko. Na zewnątrz padał śnieg, a zimny wiatr rozwiewał ich gęste futra. Całe tereny wokół były pokryte białą pierzyną, co utrudniało widoczność. Brukselka szturchnęła delikatnie swojego przybranego syna.
— Chyba nie przepadasz za Porą Nagich Drzew, co? Twoje futro nie za bardzo kamufluje się w tym śniegu — zażartowała, po czym ziewnęła przeciągle. — Może przejdziemy się nad jezioro? Raczej nie zamarzło, ale możemy przynajmniej pospacerować brzegiem — zaproponowała, robiąc kilka kroków w tamtą stronę. Senna Łapa pokiwał głową w odpowiedzi i razem ruszyli w kierunku jeziora.

***

Dotarli nad jezioro, gdzie Brukselkowa Zadra przystanęła, patrząc w taflę wody. Jej odbicie rozmywało się w falach, ale nawet przez wodę widziała senność w swoich oczach.
— Chciałeś porozmawiać o czymś konkretnym? — zapytała, przenosząc spojrzenie na czarnego kocura. — Jak ci się podoba w Klanie Wilka? Radzisz sobie na nowej randze? — dodała, spoglądając w niebo. — Masz za mentorkę Wrotyczową Szramę, więc pewnie łatwiej ci się odnaleźć, bo już się znacie. Podobają ci się treningi z nią?
Czarny kocur usiadł obok niej, tak, że ich futra się stykały.
— Mógłbym powiedzieć, że przyzwyczaiłem się do Klanu Wilka. Jest tu… fajnie? Dziwią mnie niektóre koty oraz jak się zachowują. Przykładem jest Nikła Gwiazda, który bez podstawy zmienił imię Horyzontu na Zaćmioną Łapę. To było dziwne i niepotrzebne. Tak samo mam wrażenie, że koty dziwnie się patrzą na Gwiazdnicową Łapę. Też ma ładne imię i wygląda normalnie. Nie odstaje od urody kotów w Klanie Wilka, a przecież Topielcowy Lament czy Lamentująca Toń też mają krótkie ogony... Nie to, co Niezapominajka i Koniczynek, oni mają dziwną urodę, którą na pewno odziedziczyli po Lodowej Sałacie, koty też z nich szydzą, jednak jedno i drugie są naprawdę fajnymi kotami — zawahał się na chwilę, nie wiedząc, czy powinien poruszać temat jego uczuć związanych z dymną kotką. — Bardzo lubię Niezapominajkę — mruknął, czując, jak pieką go policzki.
— Co do Wrotyczowej Szramy, to jestem bardzo zadowolony. Czuje się, jakbym uczył się od starszej siostry — zamruczał. — Szczególnie lubię chodzić z nią na polowania. Sami, czy z innymi kotami, nie ma to znaczenia. Ciekawią mnie zwierzęta oraz zapachy, a ona to dobrze wykorzystuje. Powiedziała, że dobrze sobie radzę. — Senna Łapa spojrzał dumnie na Brukselkową Zadrę, jednak po chwili jego spojrzenie znów było zmieszane. — Tylko nie wiem, czemu pobratymcy tak świdrują ją wzrokiem... Jest przecież dobrą wojowniczką. Wierzy w Klan Gwiazdy, to przecież dobre. Prawda?
Ucho Brukselkowej Zadry drgnęło. No tak, skoro znajdki zostały wychowane w wierze do Klanu Gwiazdy, dla nich to musiało być czymś naturalnym, zwyczajnym. Zagryzła wargę, zastanawiając się, jak dobrać kolejne słowa.
— Jej historia jest bardziej zawiła, niż ci się wydaje — mruknęła, z nerwów drapiąc pazurem ziemię. — Ale to nie ja powinnam ci o niej opowiadać. Jeśli chcesz, zapytaj ją samą. Nie wiem, ile ze swojego życia zechce ci zdradzić, a ile woli odesłać w zapomnienie. Ja na jej miejscu też nie chciałabym rozdrapywać starych ran.
Usiadła, ciasno owijając ogon wokół łap, wpatrując się w taflę jeziora. Przez chwilę obserwowała, jak woda falowała, a potem spojrzała na Senną Łapę, a wyraz jej pyska stawał się coraz bardziej poważny.
— Chyba nikt ci tego nie powiedział, ale... Klan Gwiazdy to nie jedyna wiara w Klanie Wilka i nie wszyscy... to znaczy większość kotów nie podąża tą ścieżką — wymamrotała, trochę niechętnie, jakby rozmowa na ten temat nie sprawiała jej komfortu. — Większość wierzy w Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd, dlatego musimy ukrywać się ze swoją wiarą. Koty mogą podejrzewać, że Wrotyczowa Szrama nie wierzy w to, co oni, dlatego bywają podejrzliwi. Póki jednak nie mają dowodów, nie mają prawa nas skrzywdzić — zapewniła go.
Po jej słowach zapadła cisza.
— No nic, trzeba sobie jakoś radzić. Ja... uważam, że znalezienie was nie było przypadkowe. To musiał być znak od Klanu Gwiazdy, że dla Klanu Wilka jest jeszcze szansa. Dlatego pokładam w was ogromne nadzieje.
Liczyła na to, że nie obarcza ich zbyt wielką odpowiedzialnością. Nie chciała, by jej dzieci czuły się przytłoczone. Nawet jeśli nie chciałyby angażować się w nawracanie Klanu Wilka, uszanowałaby to. Wierzyła, że Zaćmiona Łapa i Gwiazdnicowa Łapa także to rozumieją.
Senna Łapa zaintrygowany zastrzygł uchem.
— Pobratymcy, którzy wierzą w Mroczną Puszczę, mogą nas skrzywdzić — wtrącił się niepewnie.
Brukselka zmrużyła oczy, jakby krytykowała słowa Sennej Łapy.
— Ach, nie, nie! Przecież już ci mówiłam, że póki nie robimy niczego niebezpiecznego, nic nam nie grozi — powtórzyła, powoli kręcąc głową. — Musimy być tylko ostrożni i… nie wspominać zbyt często o Klanie Gwiazdy przy innych kotach. To wystarczy — dodała, wpatrując się przed siebie z powagą wymalowaną na twarzy. Rześki wiatr rozwiewał jej futro, a blady blask słońca oświetlał pyszczek. W takiej chwili wyglądała niemal dostojnie.
W końcu Brukselkowa Zadra podniosła się, otrzepując ze śniegu, który zdążył osadzić się na jej sierści.
— Wracamy już? — zapytała, zauważając, że Senna Łapa nie miał już kolejnych pytań. — Powinieneś odpocząć przed następnym treningiem! — wymyśliła wymówkę. Czarny kocur skinął tylko głową, jak miał w zwyczaju, i również wstał. Oboje ruszyli w stronę obozu.
— To… może opowiesz mi więcej o tej Niezapominajce?

***

Po egzekucji Pokrzywowego Wąsa

Minęło zaledwie kilka dni, odkąd Pokrzywowy Wąs – jej ojciec – został okrzyknięty zdrajcą i zabity. Nie była to jednak zwykła śmierć, a egzekucja. Borsucza Puszcza skręciła mu kark na oczach całego klanu, co dogłębnie wstrząsnęło Brukselką. Od tamtej chwili zupełnie straciła apetyt i wszelkie chęci. Jadła rzadko i tylko niewielkie kąski. Nie spuszczała też oczu z matki, nawet na jedno uderzenie serca, bo bała się, że straci także i ją.
Noce były jeszcze gorsze. Sen nie przychodził łatwo, a gdy już zasypiała, nawiedzały ją koszmary o śmierci ojca. Coś w tym wszystkim się nie zgadzało. To nie był on. Jej ojciec nie był mordercą. Nigdy nie podjąłby próby zabicia innego kota, to musiała być jakaś pomyłka! A jeśli to nie była pomyłka? Może zawładnęły nim duchy mrocznych przodków? Tak samo, jak kiedyś nią, podczas ataku na Jadowitą Żmiję?
— Brukselkowa Zadro? — rozległ się nagle głos zmartwionego Sennej Łapy, który właśnie zmierzał w jej kierunku, trzymając w pysku kosa. — Wiem, że nie jest z tobą zbyt dobrze, więc nawet nie będę pytał, jak się czujesz... Uczeń przysiadł obok niej, kładąc czarnego ptaka przed kocicą.
— Spróbuj wziąć coś na ząb.
Liliowa kocica spojrzała niechętnie na martwego kosa leżącego tuż obok. Zakrwawione pióra wywoływały u niej mdłości, a im dłużej się w nie wpatrywała, tym bardziej kręciło jej się w głowie. Zmrużyła oczy, a gdy otworzyła je ponownie, zobaczyła tego samego ptaka, ale z przekręconym karkiem. Syknęła, podskakując gwałtownie.
— Ty sobie żartujesz! Dlaczego mi go przynosisz?! — wyrzuciła z siebie gniewnie. Jednak gdy znów spojrzała na kosa, jego szyja wyglądała już normalnie. Ogon Brukselki drgał nerwowo, a w oczach zaszkliły się łzy, które szybko otarła łapą. — Przepraszam, Senna Łapo… To przez brak snu, jestem rozdrażniona. Chyba zaczynam mieć zwidy… — westchnęła, znów siadając. Czuła, jak jej skóra płonie od wstydu. Jak mogła tak nakrzyczeć na własnego podopiecznego?
Opuściła wzrok na swoje łapy, lecz po chwili zamknęła oczy. Nie chciała już patrzeć – bała się, że znowu coś sobie wyobrazi.
— Może powinnam wziąć mak, co? Brakuje mi tej dawnej mnie. Tej głośnej i pełnej życia mnie. Ostatnie wydarzenia mocno mnie zmieniły — prychnęła cicho, zła na samą siebie. — Ale to nieważne. Nie musimy teraz rozmawiać o mnie. Jestem dorosła, dam sobie radę.
Brukselkowa Zadra podniosła się i podeszła bliżej Sennej Łapy, delikatnie opierając się o jego futro.
— Kiedyś wspominałeś o tej Niezapominajce, pamiętasz? — mruknęła. — To smutne, że zniknęła. Pewnie za nią tęsknisz… Masz jakieś podejrzenia, co mogło się z nią stać? Może jej brat coś wie? Naprawdę bardzo ci współczuję.
Senna Łapa otworzył pysk, by sprzeciwić się kotce. Jednak ta wyszła z tematem Niezapominajki oraz jej zniknięcia, na co kocur spiął mięśnie.
— Wydaje mi się, że ta cała s-sprawa z dzikiem, to tylko zbieg okoliczności — wybełkotał. Starając się zrobić dobrą minę do złej gry, wskazał nosem idącego po przeciwnej stronie polany Koniczynową Łapę, który zmierzał na trening z Kruczym Piórem.
— Jestem pewien, że Koniczynowa Łapa bardziej przeżył zaginięcie Niezapominajki, bo to przecież jego siostra. Za to ja mogę wmówić sobie, że między mną a Niezapominajką nie było żadnego uczucia, gdyż byliśmy jeszcze za młodzi i nie rozumieliśmy tak ważnego uczucia, jakim jest miłość — odpowiedział. — Chociaż myślę, że powinniśmy się zająć twoim zdrowiem i samopoczuciem, Brukselkowa Zadro. Niezapominajki tutaj nie ma, za to ty jesteś i się o ciebie martwię.
Brukselkowa Zadra wbiła wzrok w swoje łapy, jakby czuła się winna, że jej własne dziecko musi się o nią martwić. To było miłe z jego strony, że się starał, ale ona nie chciała obarczać go swoimi problemami. W końcu to jej ojciec, z którym była dosyć blisko, niedawno został zabity na środku obozu podczas egzekucji.
— Tak... Wiem, ale nie chcę cię tym zadręczać. Po prostu... to takie dziwne. Pokrzywowy Wąs zawsze wydawał mi się lojalnym, mądrym wojownikiem i... nie mogę uwierzyć... a może raczej nie chcę wierzyć, że naprawdę mógłby chcieć kogoś zabić — wymamrotała, płaszcząc uszy. — To musiała być jakaś pomyłka albo... spisek. Nawet nie miałam okazji usłyszeć wyjaśnień od własnego ojca, bo od razu zamknęli go w tej izolatce, a potem... było już za późno. Może gdybym mogła z nim porozmawiać, wszystko potoczyłoby się inaczej...?
Liliowa poczuła, jak gardło jej się ściska, a oczy zasnuwa szklana powłoka.
— Może wtedy wyjaśniłby mi całą prawdę, zamiast odchodzić bez słowa. I... to nawet nie sama jego śmierć jest w tym najgorsza, tylko fakt, że wierzył w... no, sam wiesz co. Pamiętam, jak opowiadał mi o tym miejscu, o tej wierze... — jej głos co jakiś czas przerywało pociąganie nosem, jakby znów była małym, płaczącym kociakiem. — Na pewno właśnie tam trafił. To znaczy, że nie spotkam go nawet po śmierci. Ani ja, ani nikt z was — zwróciła się do Sennej Łapy. Dlaczego los miał rozdzielić ich nawet po odejściu? Dlaczego nie mogli wspólnie trafić do tego miejsca, by żyć razem na zawsze, jak ojciec z córką? — Chyba rozumiesz, co mam na myśli, prawda?
Czarnofutry milczał.
— Nieważne. Chcę tylko wiedzieć, co ty o tym wszystkim myślisz. Czy według ciebie Pokrzywowy Wąs naprawdę mógł chcieć skrzywdzić Lodowy Omen?

<Senna Łapo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz