Przed znalezieniem Kropiatki
Gdy ostatnio Gąbka rozmawiała z Szeptem, ten sprytnie wymigał się od odpowiedzi na pytanie o to, kim chciałby zostać w przyszłości. Zostawiło to w dymnej uczennicy niedosyt, który nie dawał jej spokoju. Teraz młody spał zwinięty w kłębek, oddychając miarowo, a obok niego czuwała Nenufarowy Kielich. Bura kotka miała przymknięte powieki i wyglądała tak, jakby lada moment sama miała zasnąć. Dla Gąbki to była świetna okazja – w końcu kto inny, jak nie Nenufarowy Kielich, wiedziałby coś więcej o marzeniach Szeptu? Była dla niego niemal jak matka, a takie sekrety z pewnością zdradza się komuś bliskiemu. Z błyskiem w oku i chytrym planem w główce, Gąbczasta Łapa zakradła się bezszelestnie w stronę starszej kotki, stawiając łapy tak lekko, jak tylko potrafiła, by jej nie przestraszyć. Gdy dosiadła się tuż obok, przyozdobiła swój pyszczek w szeroki, niewinny uśmieszek – taki, który miał sprawić, że będzie wyglądać na bardziej uroczą, niż jest.
— Hej! Szept mówił ci o tym, kim chce zostać w przyszłości? — rzuciła prosto z mostu, opierając się delikatnie o bark burej kocicy. Nenufarowy Kielich drgnęła lekko, wyrwana z tego półsnu, i spojrzała z zaskoczeniem na uczennicę. Przełknęła ślinę, nie wiedząc, jak zareagować na obecność dymnej.
— E… tak… ale nie wiem, czy mogę ci o tym powiedzieć — przyznała w końcu, przenosząc spojrzenie to na swoje łapy, to na spokojnie śpiącego kocurka. Gąbka przechyliła głowę, udając szczerze zdziwienie, choć w środku nawet trochę się podekscytowała. To musiało oznaczać, że bura wiedziała coś więcej – a sama z natury była gadatliwa. To nie będzie trudne, by wyłudzić od niej tę informację!
— Hm? Dlaczego nie? Ja… potrzebuję tego, by ocenić sytuację — wyrzuciła z siebie pospiesznie, wymyślając wymówkę na poczekaniu. Głupia, ale może wystarczy, by przekonać Nenufarowy Kielich.
— Jaką sytuację? — Padło pytanie, na które dymna nie miała gotowej odpowiedzi. Zacisnęła zęby na języku. Oczywiście, że takie pytanie musiało paść! Ale zamiast wymyślać kolejne kłamstwo, postanowiła przekonać kocicę swoim urokiem osobistym.
— A czy to takie ważne? Po prostu mi powiedz… na uszko! A ja nikomu nie zdradzę! Zresztą, dlaczego bym miała? — zachichotała, machając łapką, jakby cała ta sprawa powstała tylko i wyłącznie z jej nieodpartej ciekawości. Nena nadal się wahała. Jej ogon nerwowo podrygiwał, a głos zdradzał wyraźną niepewność.
— No nie wiem…
Gąbka zacisnęła szczękę, by nie syknąć z irytacji. Ach, a więc tak chciała się bawić! Bura kotka zachowywała się tak, jakby strzegła największej tajemnicy świata! A przecież to tylko głupie marzenia Szeptu, nic wielkiego… z pozoru niegroźnego.
— No Nena… proszę cię! — zawodziła, nie zamierzając się poddać. Była tak uparta, jak kleszcz na skórze starszego. Jeśli nie uda się dziś, to spróbuje jutro, pojutrze i nawet popojutrze! Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw – tylko dobrze by było, gdyby ujawniła się jeszcze przed mianowaniem pointa. Wtedy Gąbka miałaby przewagę, którą mogłaby wykorzystać.
— Może kiedy indziej? — zaproponowała Nenufarowy Kielich z delikatnym uśmiechem, próbując zakończyć temat. Uczennica aż nadęła policzki i zmarszczyła brwi. “Kiedy indziej, kiedy indziej! A kiedy to ‘indziej’ nadejdzie, będzie już za późno!” – jęknęła w myślach, ale szybko opanowała emocje i znów uśmiechnęła się słodko, jakby nic się nie stało.
— D-dobrze — zająknęła się, gryząc się w język. Gdyby wzrok mógł zabijać, Nenufarowy Kielich już dawno leżałaby w kałuży krwi na posadzce lecznicy. — A nie potrzebujesz czegoś? No nie wiem… może boli cię brzuch? Albo główka? — dodała uprzejmym tonem.
— Nie, ale dziękuję za troskę! Wszystko u mnie w porządku, a jak u ciebie? — odparła bura, subtelnie się uśmiechając. Jak zwykle.
Gąbka zamilkła na moment, a jej wąsy aż drgnęły ze złości. “Źle, bo nie chcesz mi zdradzić, kim chce zostać Szept!” – pomyślała gniewnie, ale na zewnątrz zachowała spokój.
— No… tak, u mnie też. Wiesz, tak tylko się zastanawiam, ile jeszcze będę musiała pracować sama wraz z Różaną Wonią. Myślę, że jeszcze jeden medyk by się nam przydał — wymamrotała, udając zamyśloną, a potem spojrzała na Nenufarowy Kielich. — Ale Szept nawet nie mógłby nim zostać. Nie jest z rodu Sroczej Gwiazdy — burknęła, spuszczając głowę. — Ale chyba mógłby być ogrodnikiem, gdyby… chciał — wyszeptała. — A chce?
Bura kotka pokręciła łebkiem z lekkim rozbawieniem w oczach.
— Nie nabiorę się na to! — mruknęła. Gąbczasta Łapa zmrużyła ślepia. Nie było już szansy na to, że Nena jeszcze dziś powie jej o marzeniach Szeptu. Wiedziała, że już dzisiaj niczego od niej nie wyciągnie.
— No dobrze, dobrze. W takim razie już sobie pójdę — westchnęła, patrząc na kotkę wielkimi, smutnymi oczętami.
***
Wciąż przed znalezieniem Kropiatki
Od tamtego momentu minęło już kilka dni. Dla Gąbki była to cała wieczność, pełna przemyśleń na temat tego, co mogło kryć się za marzeniami Szeptu. “Nenufarowy Kielich na pewno już zapomniała o naszej rozmowie” – powtarzała sobie w myślach, próbując dodać otuchy. W końcu była starsza, a starsi zawsze mieli gorszą pamięć, prawda? Tak przynajmniej jej się wydawało. Dymna postanowiła spróbować jeszcze raz, tym razem sprytniej. Nie będzie walić prosto z mostu, lecz zacznie niewinnie, lekko, a potem… jakoś to pójdzie.
— Hej, Nena! Co tam u ciebie? Jak z Szeptem? — zagadnęła pogodnie, z miną godną grzecznej księżniczki, która tylko przypadkiem znowu wspomniała o Szepcie w rozmowie z burą. Właściwie to nie wiadomo, gdzie podział się sam Szept. Może Kotewkowy Powiew zabrała go na naukę pływania? Może truł zadek starszym lub uczniom? To akurat nie miało dla Gąbki większego znaczenia – ważne, że nie był nigdzie w pobliżu. Liczyła się tylko Nenufarowy Kielich i to, o czym wiedziała.
Pręgowana poruszyła uszami i uniosła je ku górze, a na jej pysku znów zagościł łagodny uśmiech.
— A wiesz, że nawet dobrze? — mruknęła ciepło, odwracając się w stronę młodszej kotki. — I u mnie za bardzo nic się nie dzieje, i u Szeptu wszystko jest dobrze. Uważam, że radzi sobie w Klanie całkiem nieźle! Mam nadzieję, że gdy już zostanie uczniem, to znajdzie sobie jakichś przyjaciół… — dodała ciszej, spuszczając wzrok na swoje łapy. Dymna zamrugała kilkukrotnie. Wyglądało na to, że bura naprawdę martwiła się o młodego. Dlaczego on tak skutecznie namieszał jej w główce!
— Och, tak. Przyjaciół… każdy potrzebuje przyjaciół! — miauknęła, tonem pełnym udawanej troski. — Nie ma w Klanie za dużo kotów w jego wieku, co? Może być trochę ciężko.
Po tych słowach Nenufarowy Kielich posmutniała, a jej uszy lekko przypadły do głowy.
— Tak, a… poza tym to Szept chyba… chyba chciał zostać ogrodnikiem, a to znaczy, że będzie musiał żyć na osobnej wyspie! I to tylko z Pierzastą Kołysanką i Lulkowym Zielem, którzy są od niego starsi! Nie wiem, czy się z nimi dogada, ale mam taką nadzieję… — westchnęła ciężko, jakby sama myśl o tym, że jej podopieczny miałby do końca życia zostać sam, sprawiała jej przykrość. Co, chcąc nie chcąc, nie było wcale takie dziwne, a przynajmniej nie dla normalnego kota, którym… cóż, Gąbka raczej nie była.
Dymna natychmiast przyjęła odpowiedni wyraz pyszczka. Smutne oczy, delikatne drgnięcie wąsów, opuszczone uszy – jakby naprawdę martwiła się o tego mewiego szpiega.
— Tak, tak… to bardzo przykre. Nie będzie miał z kim rozmawiać! Ale nie musisz się martwić, jeśli chcesz, to ja mogę do niego kiedyś zagadać! Tak… haha, na pewno się dogadamy! — zaproponowała, szczerząc ząbki w szerokim uśmiechu. Bura potrząsnęła głową, a jej spojrzenie spoważniało.
— Wiesz… nie chciałabym, by ktoś przyjaźnił się z nim tylko z litości! To byłoby słabe.
Na moment w lecznicy zrobiło się cicho. A wtedy do Gąbki to dotarło. “Chwila, chwila… ona naprawdę to powiedziała! Powiedziała, że Szept chce zostać ogrodnikiem! To niemożliwe, a jednak… jednak możliwe!” – pomyślała, otwierając szerzej oczy i przenosząc je na Nenufarowy Kielich.
— Masz rację! — wyrzuciła z siebie pospiesznie. — Ale wiesz, może znajdziemy jakiś wspólny język w międzyczasie. Wszystko jest możliwe! — dodała już lżej, próbując się nie zdradzić. Potem podniosła się na łapy i znowu się uśmiechnęła. — To ja chyba już pójdę! To znaczy… uświadomiła mi Pani, jak ważne jest dbanie o relacje z najbliższymi, dlatego… pójdę pogadać z tymi, z którymi na co dzień się nie widuję, czy coś. Pa!
Bura kotka skinęła głową na pożegnanie, trochę zmęczona odbytą rozmową, ale i spokojna, że Gąbka traktowała przyszłość Szeptu ‘poważnie’. Ts, dobry żart.
Ledwie uczennica wyszła z lecznicy, a natychmiast z jej pyszczka wyrwało się triumfalne, ciche westchnienie. “Nie wierzę, że mi się udało!” – pomyślała, a w jej ślepiach rozbłysły iskierki radości. Rozejrzała się szybko po obozie, jakby szukała kogoś, z kim mogłaby zamienić kilka słów.
W jej oczy jako pierwszy rzucił się Rozpromieniona Łapa. Dawno z nim nie rozmawiała! A przecież niegdyś próbowała się do niego zbliżyć – wciąż pamiętała, jak szukali muszelek przed żłobkiem czy zbierali razem zioła przed nadejściem Pory Nagich Drzew. To było już tak dawno temu, że ciężko było uwierzyć, iż czas płynie tak szybko! Gąbka pobiegła w jego stronę, niemal się na niego rzucając.
— Promyk!!! Cześć! Dawno nie rozmawialiśmy, prawda? — zawołała radośnie, a na jej pysku pojawił się szeroki uśmiech. Ogon dymnej drgał z radości i ekscytacji, której jeszcze nie wyładowała po rozmowie z Nenufarowym Kielichem. Rozpromieniona Łapa cofnął się o krok, zaskoczony nagłym pojawieniem się Gąbki. Jego kremowe futro instynktownie się zjeżyło.
— Och, uch! Witaj, Gąbczasta Łapo! Masz rację, całkiem długo się nie widywaliśmy — przyznał, kiwając głową. Dymna nie czekała ani chwili dłużej, gdyż słowa wysypywały się z jej pyszczka niczym spadające liście jesienią.
— Co u ciebie? Kiedy się wreszcie mianujesz na wojownika? Myślisz, że jakie imię ci nadadzą? — zapytała na jednym tchu. Promyk mrugnął powoli, analizując jej plątaninę słów.
— Wiesz co… nawet sam tego nie wiem. Chyba muszę poczekać, aż Czereśniowy Pocałunek będzie miała dobry humor, a wtedy może ją spytam — przyznał ostrożnie, wzruszając ramionami. Potem zerknął na Gąbkę, w jej brązowe ślepia. — A ty? Kiedy zostaniesz pełnoprawną medyczką?
To pytanie zbiło ją z tropu. Zmarszczyła brwi i od razu poczuła lekkie zawstydzenie. No tak, ona też wciąż była tylko uczennicą… A przecież w swojej głowie już dawno była w pełni dorosłą medyczką!
— Nie wiem… wydaję mi się, że umiem już bardzo dużo! Tyle samo, co Różana Woń! — wypaliła szybko, jakby chciała obronić swoją dumę i honor. — Ja chyba też muszę poczekać, aż będzie w odpowiednim nastroju… — mruknęła ciszej, ale zaraz potem jej uszy znów stanęły na sztorc, a spojrzenie się rozpogodziło. — Jestem taka ciekawa, jakie dostanę imię! Myślisz, że jakie by mi pasowało? — Gąbka przechyliła główkę, niecierpliwie trzepocząc wibrysami. — Myślałam nad czymś w stylu… Gąbczasty Promyk! — powiedziała z dumą, a chwilę potem parsknęła śmiechem, uświadamiając sobie swoją pomyłkę. — A nie… chwila, przecież ty jesteś Promyk… Nieważne! To może Gąbczasty Blask?
Uczennica, nawet nie czekając na jego reakcję, ciągnęła dalej:
— Podobają mi się takie imiona! Bo, wiesz, jestem jak taki promyk słońca w ponury dzień, mam rację? — Na chwilę po tych słowach, zapadła cisza. Kremowy zawiesił na niej swoje spojrzenie, delikatnie poruszając ogonem na wietrze.
— Tak, Gąbczasty Blask to… ładne imię. Pasuje ci.
ja proponuje Gąbczastą Głąbke
OdpowiedzUsuń