— No możemy, ale w co? — zapytał towarzysz.
Guziczek rozmyślając nad zabawą, zdążył zrobić trzy kółka wokół żłobka i podrzucić znaleziony listek pod łapy mamy. Co najlepsze, trwało to tylko kilka sekund. Potem kocurek stwierdził, że wróci do przepychanek. Skoczył więc na nieprzygotowanego Kurke, dla zabawy. Tak jak mama prosiła, starał się być trochę bardziej delikatny. Ze śmiechem przetoczyli się po podłodze. Oh, chyba z wszystkich kotów, Kurka był najlepszym towarzyszem do zabawy! Prawie wpadli na brata liliowego towarzysza, jednak nie przejęli się tym za bardzo i jak tylko stanęli na łapy, to zaczęli się ganiać.
— Uważajcie jak się bawicie!. — ostrzegł kocur, który wcześniej z nimi wyszedł. Kurka wpadł w jego łapy, tylko dlatego zwrócił na nich uwagę.
— Prawda! Biegajcie wolniej! — mama kociaka była zaniepokojona. Guziczek miał nadzieję, że Czernidłak ich nie wydał… Bo jeśli tak, to na stówę będzie miał szlaban!
— Dobrze, mamo. — odpowiedział posłusznie.
Zaraz znów skoczył na towarzysza, który tym razem szybko go zdominował. Przepychali się tak jeszcze chwilę, ale zaraz znudzeni i zmęczeni usiedli w kącie.
— Możemy pociągać patyka! — zaproponował Kurka.
— To nudne! — Guziczek jęknął niezadowolony.
— No to… możemy udawać że polujemy. Kajzerka na pewno użyczy nam ogona! — biało-czarny kocur już w pół zdaniu się rozproszył.
Chociaż tak naprawdę wszystko mogło skraść jego uwagę, tym razem była to ziemia. Wyglądała na miększą, niż ta po której biegali. Może udałoby się w nią wkopać…
— A co jakbyśmy wykopali tunel? — zaproponował szeptem. — Taki gdzie możemy się schować?
— Możemy… Spróbować — zgodził się kocur. Chociaż brzmiał niepewnie, Guziczek puścił to koło uszu. — Gdzie będzie prowadzić ten tunel? — dopytał.
— Na zewnątrz, albo nigdzie. Tak żeby się schować. — Już znalazł się przy kawałku, próbując go rozkopać.
— I kogoś przestraszyć? — mruknął Kurka, a Guziczek od razu zamruczał na samą myśl. Tym razem im się uda.
— Pewnie. Czemu nie! — Uśmiechnął się szeroko.
Tam! - Poczuł pod łapkami. Jest miękko. Szybko zaczął kopać, a towarzysz zaraz zaczął mu pomagać. Wiedział, że nie mieli dużo czasu, nim ktoś ich przyłapie, więc przebierał łapkami ile tylko miał w nich siły. Na szczęście, udało im się. Dziura może nie prowadziła na zewnątrz, ale była wystarczająco głęboka i szeroka, aby kocury mogły się tam schować. Guziczek dłużej się nie zastanawiał, wskoczył do kryjówki, zwijając się w kulkę, aby był jak najmniej widoczny. Zaraz poczuł czyjeś ciepło obok, domyślał się, że to Kurka naśladujący jego czyny. A potem siedzieli tak, sam nie wiedział ile. Może kilka sekund, może minut, a może nawet godzin! Nieważne ile, nudził się niezmiernie. A musiał być cicho! Ostatnio nie był i go znaleźli! Wreszcie jednak usłyszał zmartwiony głos mamy:
— Guziczku? Kurko? — wołała.
Gdy zbliżyła się do ich dziury, co kocur poczuł po jej mocniejszym zapachu, skoczył na nią. Kajzerka wydawała się równocześnie przerażona, jak i uspokojona.
— Bu! — krzyknął ze śmiechem Kurka, który również skoczył na kotkę.
— Nie możecie tak robić! — skarciła ich.
— Ale to była tylko zabawa! — jęknął niezadowolony Guziczek. — Mu się podobało! — Spojrzał na towarzysza. — Prawda?!
<Kurko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz