Szylkretowa uczennica dalej węszyła w powietrzu, co jakiś czas machając uszami w stronę wojownika, by wyłapywać jego słowa.
— Jasne! — miauknęła i przyłożyła nos do ziemi niczym pies. Szybko jednak podniosła głowę i pognała w stronę, gdzie wydawało jej się, że przebywał ptak. Przedzierała się przez długą trawę, przyciskając ją łapami do ziemi. Odbijała się od piaszczystego gruntu, gnając za smugą woni unoszącą się w powietrzu. Ptak musiał gdzieś tu być!
Barszczowa Łodyga biegł za kotką, trzymając się z boku. Po deszczu zapachy były rozmyte i mieszały się ze sobą, tworząc chaotyczną plątaninę.
— Wydaje mi się, że odleciał albo gdzieś się ukrył… Może w wysokiej trawie? Jak myślisz? — odezwał się, spoglądając na jej srebrne futro.
Skoczna Łapa jednak ani trochę go nie słuchała. Dalej węszyła w powietrzu i niestety zdała sobie sprawę, że zapach ptaka był odległy, jakby nigdy go tam nie było.
— Nie wiem, nigdzie go nie czuję — przyznała, jednak nie zamierzała się poddać! Chciała znaleźć zwierzynę za wszelką cenę. Skakała od kępy trawy do kępy, wsadzając nos w każdą norę. Niestety, po ptaku nie było śladu.
Barszczowa Łodyga podszedł do niej i rozejrzał się po okolicy po raz ostatni.
— Dajmy sobie spokój, na pewno nadarzy się kolejna okazja. A teraz pewnie uciekł, bo nas wyczuł — powiedział, uśmiechając się do niej. — Ruszamy dalej?
Postąpił krok do przodu i spojrzał przed siebie. Uczennica wściekle machnęła ogonem, uderzyła łapą o ziemię i warknęła pod nosem, dalej zirytowana nieudaną próbą.
— Nie! Nie dam sobie spokoju! — syknęła wrogo, jakby zapominając o pozycji Barszczowej Łodygi. — Znajdę go albo chociaż jakiś ślad, że go tu nie ma! — burknęła i ruszyła dalej, uparcie przeszukując okolicę. Nie miała zamiaru odpuścić, nawet gdyby miała sprzeciwić się samemu liderowi!
Barszczowa Łodyga uniósł brwi na jej nagły wybuch, ale szybko się opanował i po prostu poszedł za uczennicą, choć nie do końca wiedział, dokąd go prowadziła. W duchu cieszył się, że była tak zawzięta, ale widział, że brakuje jej jeszcze trochę powściągliwości.
Skoczna Łapa przypadła do ziemi i wypuściła powietrze z pyska. Lekki podmuch sprawił, że leżące na ziemi piórko wzbiło się w powietrze.
— Odleciał — zameldowała, po czym podniosła piórko i wpięła je sobie za ucho. — Możemy iść dalej! — dodała radośnie i pokłusowała przed siebie, nie zastanawiając się, dokąd dokładnie zmierza.
Barszczowa Łodyga zamrugał kilka razy, zaskoczony jej nagłą zmianą nastroju, ale w końcu uśmiechnął się ciepło.
— W porządku! — odparł, machając ogonem. — Może pójdziemy wzdłuż granicy?
Kotka na chwilę się zamyśliła, a po chwili aż podskoczyła z ekscytacji. Byli już na granicy, ale chciała jeszcze raz ją zwiedzić! Może spotka jakiegoś intruza i będzie mogła go przepędzić?
— Możemy! Kto wie, może znów spotkamy tego kota, którego ostatnio przegoniłam! — miauknęła, dodając do swoich słów odrobinę kłamstewka.
Nie czekając na wojownika, popędziła przed siebie kłusem, zbierając każdy możliwy zapach z okolicy. Barszczowa Łodyga ruszył za nią, co jakiś czas wołając, by zwolniła. Mimo młodego wieku Skoczna Łapa była niezwykle szybka.
— Spotkałaś tu ostatnio obcego kota i nikomu tego nie zgłosiłaś? — zapytał, stając obok niej. Był lekko zaskoczony, jakby naprawdę uwierzył młodszej.
Skocznej Łapie właśnie o to chodziło... no, prawie. Przemyślała jeszcze raz swoje słowa oraz reakcję kocura. Kichnęła, po czym przejechała łapami po uszach, które piekły ją ze wstydu. Odchrząknęła i zaśmiała się nerwowo, próbując ukryć swoje zakłopotanie.
— Kukułcze Skrzydło musiał to zgłosić! Albo i nie! Nie wiem, nie obchodzi mnie to — mruknęła, po czym przyspieszyła kroku, wyprzedzając kocura. Nie chciała dalej ciągnąć swojego kłamstwa.
Przy granicy unosiło się mnóstwo zapachów! Kotka pilnowała się, by na pewno jej nie przekroczyć. Byłoby to złamanie kodeksu! A podobno koty Klanu Wilka mogłyby rozerwać jej uszy za coś takiego! Wolała tego uniknąć... choć w głębi ducha czuła, że z łatwością mogłaby każdego z nich pokonać! Może... kiedyś na pewno!
Barszczowa Łodyga uniósł brwi.
— Dokąd idziemy? Masz na myśli jakieś konkretne miejsce? — zapytał, idąc tuż za nią. Nie miał zamiaru drążyć tematu intruza, o którym wcześniej wspomniała.
Szli obok siebie, ramię w ramię. Skoczna Łapa nagle zatrzymała się, chcąc odpowiedzieć na jego pytanie. Rozejrzała się dookoła i przez chwilę zamyśliła.
— Em... nie wiem. Po prostu nie chcę stać w miejscu! Możesz prowadzić, jeśli wiesz, dokąd idziemy, bo ja bym po prostu szła przed siebie! — odparła, drepcząc łapami w miejscu. Miała w sobie tyle energii! Jeszcze nie wiedziała, że za kilka minut całkowicie się wyczerpie. Nie znała jeszcze swoich limitów.
— To chodźmy do Przybrzeżnego Oka! Może jakieś rybki tam znajdziemy, kto wie? — zaproponował Barszczowa Łodyga i odbił w prawo.
— Rybki! Nigdy ich nie widziałam! No to prowadź! — Skoczna Łapa podskakiwała za nim, celowo depcząc ciekawie wyglądające rośliny. Co jakiś czas zatrzymywała się, by złapać nowe zapachy, jednak szybko doganiała wojownika.
Z początku podróży tryskała energią i entuzjazmem, ale już po chwili ledwo powłóczyła łapami. Mimo to cały czas rozmawiała z kocurem, nie chcąc dać po sobie poznać, że coraz trudniej było jej iść.
Gdy dotarli do Przybrzeżnego Oka, czuła się tak, jakby pazury wroga ściskały jej gardło. Każde przełknięcie sprawiało trudność, a oddychała głównie przez pysk, biorąc głębokie wdechy i powoli je wypuszczając.
— Wszystko okej? — zapytał wojownik, po czym schylił się do wody. Wziął kilka łyków i zerknął na zmęczoną towarzyszkę. Kotka machnęła łapą, śmiejąc się nerwowo.
— Ha... tak! — miauknęła, ledwo łapiąc oddech.
Schyliła się do wody i wzięła kilka łyków. Już nie była w stanie się podnieść, więc podwinęła łapy pod siebie i przymknęła oczy, chłonąc chwilę spokoju. Po krótkiej chwili otworzyła je i spojrzała w swoje odbicie na tafli wody.
Zastanawiała się, dlaczego aż tak się zmęczyła. Przecież podróż nie była aż tak długa! Nie powinna czuć się tak wyczerpana. Może... coś było z nią nie tak?
<Barszczowa Łodygo?>
[921 słów]
[przyznano 18%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz