Dzień młodej medyczki był bardzo… Ciężki. O samym świcie, gdy była zmuszona udać się po kilka ziół, niefortunnie… Upadła, a dokładniej nie zwracała uwagi na to gdzie stawia łapy, przez co postawiła jedną w nagłym wgłębieniu, które akurat musiało być przed nią. W taki sposób kotka sobie wybiła bark… Mogłaby udać się do Ćmy, aby ta jej pomogła, chociaż jak żenujące byłoby przyznanie się do własnej głupoty… Co miała jej powiedzieć, że była tak głęboko w myślach, marząc o Pietruszce, że wpadła do dołu? W życiu! W taki sposób kotka musiała nauczyć się, jak samemu sobie należy nastawić bark… Było to bolesne zajęcie, i po wielu syknięciach i grymasów udało jej się to zrobić. Może i musiała “ukraść” kilka liści malin z magazynku, ale kto zauważy! Jak będzie miała chwilę, to pójdzie po więcej!
Następna rzecz, która się wydarzyła, to nagła wizyta Zagubionego Obuwika w lecznicy medyków.
— Jest tu ktoś? — miauknęła kotka na tyle głośno, aby Czereśniowa Gałązka przekręciła się w legowisku. — Ach… Wybacz. Zaćmiona Łapo? — rzuciła szeptem, podchodząc do szylkretki.
— Coś się stało, Zagubiony Obuwiku? — zapytała młodsza, podnosząc swoje spojrzenie.
— Przepraszam, że przeszkadzam, ale chyba się przeziębiłam… Od samego rana kicham i czuję, jak choroba powoli mnie bierze — wytłumaczyła.
Zaćmiona Łapa skinęła głową, a następnie wzięła odrobinę rumianku z magazynku, prędko podając go kotce.
— Nic się nie stało, od tego tu jesteśmy. Weź to, a za jakiś czas poczujesz się lepiej, jednak gdy choroba do rana nie ustąpi przyjdź po drugą dawkę — wytłumaczyła, a wojowniczką wzięła podane jej zioło.
— Dobrze, dziękuję! Będę już się zbierać, doceniam twoją pomoc — odpowiedziała, a następnie wyszła z legowiska.
◇•◇•◇
Tego wieczoru Zaćmiona Łapa była zmuszona udać się na granice z Klanem Burzy, aby zebrać odrobinę ogórecznika. W lecznicy właśnie walczyli z gorączką u jednego kota, a akurat im go zabrakło… Może i samotna wyprawa w taką porę, gdy mgła przysłaniała wszystko, skutecznie ograniczając jej widoczność, nie była aż tak odpowiedzialna, jednak wiedziała, że sama by tu dobiegła szybciej. Gdy kot cierpiał, liczyła się każda sekunda.
Zaćmiona Łapa tak jak przypuszczała, prędko znalazła potrzebne im zioła, chociaż cały czas czuła na sobie czyjś wzrok, który nieustannie wbijał jej się w grzbiet. Za każdym razem, gdy ta odwracała się w stronę, w którą zdaniem kotki ukrywał się intruz, nikogo tam nie znajdowała. Może to już jej odbiło na głowę? Może to przodkowie mieszają jej w głowie? Jednak nie to było przyczyną. Gdy ta kolejny raz skupiła się na ziołach, usłyszała jak coś przebiega kilka kroków za nią oraz wpada w pobliskie zarośla, a głośny dźwięk łamiących się gałęzi sprawił, że serce medyczki przyspieszyło. Zaćmiona Łapa napięła mięśnie oraz nastroszyła futro, starając się przybrać groźniejszy oraz większy wygląd, w nadziei, że uda jej się odpędzić to, co ją śledzi. Szylkretka nie odwracając wzroku od krzewu zrobiła krok do przodu, starając się dostrzec przez mgłę to, co tam się ukrywa. Jednak nim oczy kotki zdołały wyłapać to, co siedziało w mgle, pomarańczowy cień rozpłynął się w powietrzu, nie pozostawiając za sobą ani śladu.
[Trening medyka; 577 słów]
[przyznano 12%]
Wyleczono: Zaćmiona Łapa, Zagubiony Obuwik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz