dawno dawno temu
Sytuacja doprawdy nie była komfortowa, ale przynajmniej znalazł ratunek i rozmówcę, któremu w chwili obecnej mógłby opowiedzieć najbardziej żenującą historię, najpewniej przez impuls spowodowany stresem. Nic więc nie było nadzwyczajnego w momencie, gdy po chwili zastanowienia wojownik postanowił rzucić pół żartem następne słowa:
- Hm, myślę, że liderki - odpowiedział żartobliwie - I chyba tych takich groźnych istot... wiesz, taka obawa, jak spotykasz coś niebezpiecznego, jak węże jadowite... I tych takich długich cieni... i odgłosów w nocy.
- Oh... Liderki? Chociaż... Umiem to sobie wyobrazić; z trudnością, acz umiem - jego obecna pomoc zamilkła na moment, uruchamiając się chwilę później - Ekhem! - odkaszlnął - Strach przed nocą też jest dość fascynujący. Też ciekawym jest, jak można go pokonać. Czy przychodzi ci coś na myśl?
- Cóż, zazwyczaj jak jestem z kimś podczas nocy, to jest raźniej i na chwilę zapominam o niebezpieczeństwie - przyznał z uśmiechem. Wtedy mógłby nawet zarzucić jakąś straszną historią, albo rozmyślać na głos, ile zmarłych jest pod ich łapami, w końcu świat opluty był krwią, na pewno więc chodzą po krwawych miejscach historii, które pewnie miały też swoje jaśniejsze momenty.
- Dokładnie! To samo mi przychodzi do głowy! - zawołał, a jego głos poniósł się w głąb tuneli. Ściany zadygotały, a być może tak tylko mu się zdało. Tak czy inaczej, szybko spuścił z tonu. - Uważam, że kotom dany został strach przed mrokiem, aby tuliły się do swoich ukochanym jeszcze mocniej, aby wielcy wojownicy jeszcze bliżej przyciągali swe piękne damy... Ah! Czy to nie piękny obrazek... Mrok, choć zdradliwy, wydaje się być dobrą swatką.
- Hm, myślę, że liderki - odpowiedział żartobliwie - I chyba tych takich groźnych istot... wiesz, taka obawa, jak spotykasz coś niebezpiecznego, jak węże jadowite... I tych takich długich cieni... i odgłosów w nocy.
- Oh... Liderki? Chociaż... Umiem to sobie wyobrazić; z trudnością, acz umiem - jego obecna pomoc zamilkła na moment, uruchamiając się chwilę później - Ekhem! - odkaszlnął - Strach przed nocą też jest dość fascynujący. Też ciekawym jest, jak można go pokonać. Czy przychodzi ci coś na myśl?
- Cóż, zazwyczaj jak jestem z kimś podczas nocy, to jest raźniej i na chwilę zapominam o niebezpieczeństwie - przyznał z uśmiechem. Wtedy mógłby nawet zarzucić jakąś straszną historią, albo rozmyślać na głos, ile zmarłych jest pod ich łapami, w końcu świat opluty był krwią, na pewno więc chodzą po krwawych miejscach historii, które pewnie miały też swoje jaśniejsze momenty.
- Dokładnie! To samo mi przychodzi do głowy! - zawołał, a jego głos poniósł się w głąb tuneli. Ściany zadygotały, a być może tak tylko mu się zdało. Tak czy inaczej, szybko spuścił z tonu. - Uważam, że kotom dany został strach przed mrokiem, aby tuliły się do swoich ukochanym jeszcze mocniej, aby wielcy wojownicy jeszcze bliżej przyciągali swe piękne damy... Ah! Czy to nie piękny obrazek... Mrok, choć zdradliwy, wydaje się być dobrą swatką.
Z tuneli dało się słyszeć rozbawione prychnięcie na to porównanie.
- Ciekawa koncepcja, być może całkiem trafna - przyznał niebieski.
- Lubię uważać, że zawsze mam racje, a w takich błyskotliwych gdybaniach jestem prawdziwym znawcom - przerwał na moment - Hm... Opisz dokładnie co widzisz. Na pewno twoje ślepiątka musiały się przyzwyczaić do mroków... Już przecież tyle tutaj sobie gawędzimy.
- Cóż, miałoby to sens, gdyby w okolicy było źródło światła - westchnął nocniak w odpowiedzi, po czym zamilkł, a po tunelach rozniósł się dźwięk szurania - Chociaż jak tak próbuję wymacać, to zdaje mi się, że moje łapy widzą ziemię, kamień oraz więcej pyłów. - dorzucił pół szczerze, z nutą sarkazmu. Nie było miejsca, gdzie światło mogłoby się odbić i dać mu chociażby najmniejszy zarys otoczenia, więc posługiwać się musiał innymi zmysłami. Jak sobie podziemne stworzenia radzą w takich warunkach?
- Niestety niewiele mi to mówi, zgubo... Mam kolejny ze swoich jakże niesamowicie innowacyjnych pomysłów. Niech twój sielski głosik rozbrzmieje jednym, stałym dźwiękiem. I nie przerywaj, dopóki Cię nie odnajdę, a na pewno jestem bliziutko, bliziuteńko.
- Jednym dźwiękiem... - powtórzył niepewnie, nie wiedząc jak się za to zabrać. Po chwili przełykania zawstydzenia z jakiegoś powodu, z pyszczka kocurka wydobył się jednostajny dźwięk przypominający, hm, bzyczenie muchy...? Czasem drgający, niepewny, czasem cichnący, wydobywający się z gardła. Gdyby go tak przedłużyć, byłby całkiem irytujący i rozpraszający. Być może to on właśnie wypełnił jasne uszy, przez co nie dosłyszał swojego wybawiciela, a może oprawcy? Wtem bowiem, serce podskoczyło mu do gardła, przerywając buczenie, gdy to Lotek przyszpilony został do ziemi. Oh Gwiezdni, czy on umrze? Trzeba było znaleźć inną kryjówkę przed drapieżnikami, niż tunele. Znajomy głos dotychczasowego wybawcy odbił się echem od tuneli.
- Lubię uważać, że zawsze mam racje, a w takich błyskotliwych gdybaniach jestem prawdziwym znawcom - przerwał na moment - Hm... Opisz dokładnie co widzisz. Na pewno twoje ślepiątka musiały się przyzwyczaić do mroków... Już przecież tyle tutaj sobie gawędzimy.
- Cóż, miałoby to sens, gdyby w okolicy było źródło światła - westchnął nocniak w odpowiedzi, po czym zamilkł, a po tunelach rozniósł się dźwięk szurania - Chociaż jak tak próbuję wymacać, to zdaje mi się, że moje łapy widzą ziemię, kamień oraz więcej pyłów. - dorzucił pół szczerze, z nutą sarkazmu. Nie było miejsca, gdzie światło mogłoby się odbić i dać mu chociażby najmniejszy zarys otoczenia, więc posługiwać się musiał innymi zmysłami. Jak sobie podziemne stworzenia radzą w takich warunkach?
- Niestety niewiele mi to mówi, zgubo... Mam kolejny ze swoich jakże niesamowicie innowacyjnych pomysłów. Niech twój sielski głosik rozbrzmieje jednym, stałym dźwiękiem. I nie przerywaj, dopóki Cię nie odnajdę, a na pewno jestem bliziutko, bliziuteńko.
- Jednym dźwiękiem... - powtórzył niepewnie, nie wiedząc jak się za to zabrać. Po chwili przełykania zawstydzenia z jakiegoś powodu, z pyszczka kocurka wydobył się jednostajny dźwięk przypominający, hm, bzyczenie muchy...? Czasem drgający, niepewny, czasem cichnący, wydobywający się z gardła. Gdyby go tak przedłużyć, byłby całkiem irytujący i rozpraszający. Być może to on właśnie wypełnił jasne uszy, przez co nie dosłyszał swojego wybawiciela, a może oprawcy? Wtem bowiem, serce podskoczyło mu do gardła, przerywając buczenie, gdy to Lotek przyszpilony został do ziemi. Oh Gwiezdni, czy on umrze? Trzeba było znaleźć inną kryjówkę przed drapieżnikami, niż tunele. Znajomy głos dotychczasowego wybawcy odbił się echem od tuneli.
- A kogo to ja znalazłem? Hm...
Można było usłyszeć, jak zaatakowany Lotek zapowietrza się w zaskoczeniu i przestrachu, podczas próby dojrzenia w ciemności Miodka. Niemniej milczał, widocznie w szoku, nie wiedząc co począć.
- Ummm.... - zaczął jednak niepewnie po chwili.
Miodek zaśmiał się ponownie, widocznie rozbawiony. Nie ukrywał, właśnie takiej reakcji oczekiwał, na taka liczył.
- Język jest po to aby go używać, a więc teraz, jak nakazuje kultura i dobre wychowanie, gdy już widzimy się pyszczek w pyszczek, może byśmy się sobie przedstawili. - powiedział szarmancko, przysuwając się bliżej. Między mordkami dwóch kotów była niebezpiecznie niewielka szpara.
Minęło kilka szybkich uderzeń serca, zanim Nocniak zareagował. Z krótkim dźwiękiem wydobytym gdzieś z wnętrza pyska, łapy Lotka miękko wylądowały na pyszczku Miodka, jednocześnie go odpychając i zabierając możliwość mówienia. Był zdecydowanie za blisko i zabierał potrzebne powietrze, bowiem prawdziwie, point nie potrafił teraz oddychać.
- Pióror...uh, Piórolotkowy Trzepot, wojownik... Klanu Nocy - Wydusił z siebie.
- Ah! Tak, tak... Miło Cie poznać. Ekhem... - Zdawał się być jakby zdziwiony i zdenerwowany. Zgrabnym ruchem zeskoczył z kocura, ocierając się delikatnie o wciąż wysunięte łapki, którymi wcześniej został odepchnięty. Zakaszlał, ale szybko wpuścił na mordkę miły uśmiech - Ja jestem... - zatrzymał się znowu. - Jestem Niedźwiedź, albo Miodek, możesz mi mówić jak masz ochotę. Chociaż to skomplikowana sytuacja...
Lotek natomiast zdawał się nie być jak na razie świadom sytuacji, dość mozolnie przekręcając się na bok, by później wstać i się otrzepać, słuchając słów obcego kota.
- Jesteś samotnikiem? - zdziwił się przekrzywiając łebek - Dziwne, pachniałeś raczej Klanem Klifu... - wymamrotał jakby niepewny, jednak już chwilę później dało się słyszeć bardziej radosny ton.
- Miło mi poznać! - miauknął szczerze - To ten... wiesz jak stąd wyjść? Czy... czy jak to działa? Mam wrażenie, że jesteśmy w wielkim kołtunie...
- Nie, nie! Jestem tu legalnie, jako dumny klifiak, chociaż może nie z krwi i kości... Jeszcze byś się speszył, a tego nie chcemy... Ta sytuacja, w której się znaleźliśmy już w sama w sobie może być nieźle dezorentująca, ale nie bój nic! Jesteś w pewnych, zdolnych łapach, a mój nieomylny zmysł orientacji zaprowadzi nas prosto na powierzchnie! - zapewnił radośnie - A jak juz tak rozmawiamy sobie, pysk w pysk, wydawałoby mi się, że koty w Klanie Nocy będą lepsze w nawigowaniu w ciemnościach, skoro tak się pluskacie w odmętach...
- Nie, nie! Jestem tu legalnie, jako dumny klifiak, chociaż może nie z krwi i kości... Jeszcze byś się speszył, a tego nie chcemy... Ta sytuacja, w której się znaleźliśmy już w sama w sobie może być nieźle dezorentująca, ale nie bój nic! Jesteś w pewnych, zdolnych łapach, a mój nieomylny zmysł orientacji zaprowadzi nas prosto na powierzchnie! - zapewnił radośnie - A jak juz tak rozmawiamy sobie, pysk w pysk, wydawałoby mi się, że koty w Klanie Nocy będą lepsze w nawigowaniu w ciemnościach, skoro tak się pluskacie w odmętach...
Lotek pokręcił szybko głową, speszony.
- Oh, nie, nie. To coś zupełnie innego. Przez wodę możesz przepłynąć praktycznie w każdym kierunku. - tu spojrzał na skałę obok, po czym ją poklepał - Obawiam się, że próba przepłynięcia przez to, nie skończyłaby się dobrze. Chyba, że jest się dżdżownicą.
- Rozumiem, rozumiem... Ale tutaj przynajmniej masz nieograniczony czas... To mnie bardzo przeraża w toni morskiej... Wysysa ci powietrze z samego środka... Straszne! - nachylił się nad Lotkiem i spojrzał mu głęboko w oczy, jakby chciał go jednocześnie przekonać i przestraszyć - Oddech po oddechu...
- Rozumiem, rozumiem... Ale tutaj przynajmniej masz nieograniczony czas... To mnie bardzo przeraża w toni morskiej... Wysysa ci powietrze z samego środka... Straszne! - nachylił się nad Lotkiem i spojrzał mu głęboko w oczy, jakby chciał go jednocześnie przekonać i przestraszyć - Oddech po oddechu...
Zdawało się jednak, że słowa wypowiedziane przez Miodka nie miały wielkiej mocy, a jedynie wywołały pewne niezręczne uczucie przez naruszenie przestrzeni osobistej Lotka. Niebieski uśmiechnął się jednak naiwnie, przymykając oczy.
- Dlatego trzymamy się z dala od wodorostów oraz wzburzonych rzek i wirów - stwierdził prosto - No i trenujemy pływanie, oczywiście - dodał dumnie.
- Przepraszam, ale co masz na myśli? Jakie wiry? Wodorosty mogą być niebezpieczne? To wszystko może być jeszcze gorsze niż głębiny i zimne prądy wodne? I wy się tam pchacie tam z własnej woli? - uśmiech zszedł mu z mordki. - Nie, nie, nie... Musicie być jacyś szaleni, powiedz mi, że żartujesz? Szanuje odwagę, ale do tego stopnia...
- No, czasem się można zaplątać... w wodorosty - spróbował wyjaśnić nocniak, jednak słychać było, że mózg Lotka wyłapał małą rzecz, która nie dała mu spokoju - Czyżby się Pan bał wody? - Znaczy, wodorosty i wiry są straszne, mogą zaciągnąć pod taflę i pozbawić oddechu, jednak sama woda jest całkiem przyjazna, spokojna czasem, choć też burzliwa.
- Kompletnie mnie ona przeraża, odrzuca i petryfikuje... Po to koty maja łapy i pazury zamiast płetw, żeby nie pakować się do rzeki... Nawet my w Klanie Klifu nie próbujemy latać, bo wiemy, że brak nam skrzydeł... - pokręcił głową zrezygnowany. Rozejrzał się i wymacał coś łapką. - Hm... Chodź, idziemy tędy. Ruszamy łapkami żwawo i dziarsko! Wiesz, boje się wody właśnie przez naukę pływania. Byłem samotnikiem, ale już nie jestem, jak mówiłem. Spotkałem takiego szalonego starucha, co uważał, że najlepszym sposobem na zdobycie wprawy, jest wrzucenie mnie, ledwie podrostka wtedy, do rwącej rzeki. Mam nadzieję, że u was to nie wygląda w ten sposób, co?
- Oh, nie! To byłby okropny pomysł, kto tak robi? Wtedy nie mielibyśmy kotów w klanie. - Lotek jasno wyraził swój brak aprobaty co do dziwnego sposobu nauki. Niektórzy może rzeczywiście mieli takie sposoby, ale ile przez to zginęło możliwych uczniów? Przerwał na moment swoje niedowierzanie - Ale przeżyłeś?
- Oczywiście! Choć było ciężko, a gdy mnie wyciągnął nie przypominałem kota, a raczej jakiegoś przemoczonego szczurka. Od tamtego momentu nawet łap nie mocze wieczorami przy plaży... Ba! Wieczorami to ja się do niej nie zbliżam; przypływy są straszne! Jedno mrugnięcie i wszystko zalane. - dreptał, co jakiś czas przystając by dodać dramaturgii swoim słowom jakimś machnięciem łapy, czy innym gestem. - A twoje obawy związane z waszą przywódczynią... Są czymś uwarunkowane, czy chodzi o zwyczajny, głęboki... respekt?
- Respekt - powtórzył, jednak nie było w tym wyczuwalnej zgody. Prędzej jakaś sceptyczność i obawa...a może nawet i niechęć. - Może i jakiś jest, jednak nie z tego powodu się jej obawiam - mruknął jakby smutno, ze zmęczeniem - Zwyczajnie nie zgadzam się z jej przekonaniami, podobnie jak koty mi bliskie. Są bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe. Nie chciałbym, żeby Klan Nocy taki był, ma w sobie tyle potencjału na bajkową opowieść, gdyby nie jej... uh, pomysły? - widać było, że niezbyt umie ubrać wszystko w słowa, chociaż bardzo mu na tym zależało i chciał jak najlepiej rozjaśnić sytuację dla Miodka - Znaczy, niektóre mają nawet swój klimat, nie mówię, że nie... ale i tak, niektóre z jej wybujałych myśli mocno skrzywdziły niektóre koty. Podobnie jej brak reakcji na pewne sytuacje. Więc moją obawą jest raczej, kogo jeszcze stracę, przez jej słowa. - zamilkł na moment, by po chwili popatrzeć na Miodka przestraszonymi ślepiami - Tylko nikomu nie mów!
- No, czasem się można zaplątać... w wodorosty - spróbował wyjaśnić nocniak, jednak słychać było, że mózg Lotka wyłapał małą rzecz, która nie dała mu spokoju - Czyżby się Pan bał wody? - Znaczy, wodorosty i wiry są straszne, mogą zaciągnąć pod taflę i pozbawić oddechu, jednak sama woda jest całkiem przyjazna, spokojna czasem, choć też burzliwa.
- Kompletnie mnie ona przeraża, odrzuca i petryfikuje... Po to koty maja łapy i pazury zamiast płetw, żeby nie pakować się do rzeki... Nawet my w Klanie Klifu nie próbujemy latać, bo wiemy, że brak nam skrzydeł... - pokręcił głową zrezygnowany. Rozejrzał się i wymacał coś łapką. - Hm... Chodź, idziemy tędy. Ruszamy łapkami żwawo i dziarsko! Wiesz, boje się wody właśnie przez naukę pływania. Byłem samotnikiem, ale już nie jestem, jak mówiłem. Spotkałem takiego szalonego starucha, co uważał, że najlepszym sposobem na zdobycie wprawy, jest wrzucenie mnie, ledwie podrostka wtedy, do rwącej rzeki. Mam nadzieję, że u was to nie wygląda w ten sposób, co?
- Oh, nie! To byłby okropny pomysł, kto tak robi? Wtedy nie mielibyśmy kotów w klanie. - Lotek jasno wyraził swój brak aprobaty co do dziwnego sposobu nauki. Niektórzy może rzeczywiście mieli takie sposoby, ale ile przez to zginęło możliwych uczniów? Przerwał na moment swoje niedowierzanie - Ale przeżyłeś?
- Oczywiście! Choć było ciężko, a gdy mnie wyciągnął nie przypominałem kota, a raczej jakiegoś przemoczonego szczurka. Od tamtego momentu nawet łap nie mocze wieczorami przy plaży... Ba! Wieczorami to ja się do niej nie zbliżam; przypływy są straszne! Jedno mrugnięcie i wszystko zalane. - dreptał, co jakiś czas przystając by dodać dramaturgii swoim słowom jakimś machnięciem łapy, czy innym gestem. - A twoje obawy związane z waszą przywódczynią... Są czymś uwarunkowane, czy chodzi o zwyczajny, głęboki... respekt?
- Respekt - powtórzył, jednak nie było w tym wyczuwalnej zgody. Prędzej jakaś sceptyczność i obawa...a może nawet i niechęć. - Może i jakiś jest, jednak nie z tego powodu się jej obawiam - mruknął jakby smutno, ze zmęczeniem - Zwyczajnie nie zgadzam się z jej przekonaniami, podobnie jak koty mi bliskie. Są bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe. Nie chciałbym, żeby Klan Nocy taki był, ma w sobie tyle potencjału na bajkową opowieść, gdyby nie jej... uh, pomysły? - widać było, że niezbyt umie ubrać wszystko w słowa, chociaż bardzo mu na tym zależało i chciał jak najlepiej rozjaśnić sytuację dla Miodka - Znaczy, niektóre mają nawet swój klimat, nie mówię, że nie... ale i tak, niektóre z jej wybujałych myśli mocno skrzywdziły niektóre koty. Podobnie jej brak reakcji na pewne sytuacje. Więc moją obawą jest raczej, kogo jeszcze stracę, przez jej słowa. - zamilkł na moment, by po chwili popatrzeć na Miodka przestraszonymi ślepiami - Tylko nikomu nie mów!
<Miodek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz