— Tak, nic się nie stało — zdusiła w sobie chęć strzepnięcia ogonem, krzywiąc się na strzępki pulsującego tam bólu — Zamyśliłam się tylko.
Kocur skinął głową, przesuwając łapą mech posłania i kładąc się na nim.
— Coś cię martwi? — zasugerował, a jego oczy błysnęły światłem wschodzącego księżyca. Firletka wzdrygnęła się i odwróciła głowę w drugą stronę, wciskając nos w legowisko.
— Nic konkretnego — miauknęła — Nie musisz się przejmować. Jestem zmęczona.
Usłyszała jego rozbawione prychnięcie i szuranie ogona po posadzce.
— Skoro tak mówisz — westchnął, znikając ton głosu — Dobranoc.
— Dobranoc — odpowiedziała, wsuwając pysk głębiej w mech. Nawet w ciemności czuła na sobie oczy Skowronka, które błyskały, wbite w jej plecy.
*teraźniejszość*
Podniosła parę liści ogórecznika, przyglądając się im pod światło i słuchając objawów Norniczego Śladu. Dreszcze, zimne poty… Odwróciła się i kazała nachylić, przykładając na moment nos do jej rozpalonego czoła.
— Gorączka — mruknęła cicho — Proszę, ogórecznik powinien pomóc. Nie przemęczaj się, najlepiej wróć do legowiska i spróbuj się jeszcze przespać. Gdybyś czuła się jeszcze gorzej, wróć i skonsultujemy to ze Skowronkiem bądź Pajęczą Lilią.
Szylkretowa podniosła sceptycznie jedną z brwi i posłała siedzącej po drugiej stronie legowiska medyczce pytające spojrzenie, ale ta tylko skinęła głową i wróciła do pracy. W końcu wojowniczka wzruszyła barkami i podniosła podane jej lekarstwo.
— Dziękuję — miauknęła z pyskiem pełnym ziela — Będę pamiętać.
Zamruczała jeszcze pożegnanie i skierowała się do wyjścia, Firletka tuż za nią. Upewniła się, że starsza wróciła do legowiska, po czym rozejrzała się po obozie.
— Wychodzę na moment — rzuciła w stronę starszej medyczki, zyskując tylko skinienie głowy za odpowiedź. Westchnęła cichutko i wysunęła się na zewnątrz, prostując łapy w świetle porannego słońca. Nie było jakieś wielce ciepłe, ale nie chciała narzekać.
Przytruchtała do mentora, stojącego niedaleko żłobka. Przywitała się i oparła policzek o jego bark.
— Hejka! — uszy czekoladowego postawiły się i zamruczał z uśmiechem — Postanowiłaś rozprostować łapy?
Przytaknęła i stanęła prosto.
— Właściwie, to miałabym pytanie… Trochę brakuje nam pajęczyn, i zastanawiałam się, czy moglibyśmy pójść na spacer? Przy okazji pozbieralibysmy ich trochę, a muszę przyznać, że od paru dni jedynie gdzie wychodziłam, to do żłobka odwiedzić maluchy… Mam nadzieję, że to nie za duży problem.
<Skowronku?>
[357 słów]
[przyznano 7%]
wyleczona: Norniczy Ślad
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz