Jarzębinowa Łapa siedziała w magazynku i z uwagą przeglądała zioła. Poznała już kilka z nich i z radością powtarzała ich nazwy w myślach. Zajmowała się także ich segregacją, starając się ułożyć je w sposób, który ułatwiłby ich znalezienie.
Na początku próbowała układać je według kolorów, potem według typów, ale teraz wpadła na pomysł, by posegregować je według efektów. Jednak jej mentorka szybko uświadomiła jej, że niektóre zioła mają wiele zastosowań, przez co takie ułożenie byłoby zbyt skomplikowane. W końcu zdecydowała się na kombinację – układała rośliny jednocześnie według rodzaju i koloru.
Dzień zapowiadał się spokojnie. Przez ostatnie wschody słońca mało kto zgłaszał się do lecznicy, ale jak na ironię, właśnie dziś kilka kotów postanowiło odwiedzić medyków.
Pierwsza przybyła Zabielone Spojrzenie – biała wojowniczka o niebieskich oczach, z których jedno było ślepe. Jarzębinowa Łapa, nie czekając, wyprzedziła Koperkową Łapę i pierwsza usiadła przy pacjentce. Oczywiście Cisowe Tchnienie już tam była. Czekała jedynie, aż jej uczniowie do niej dołączą. Medyczka delikatnie odsunęła futro białej kotki, odsłaniając zaczerwienioną skórę. Musiało boleć!
— Zabielone Spojrzenie nie zauważyła, że ma kleszcza. Zorientowała się dopiero wtedy, gdy skóra zrobiła się czerwona, a ona sama zaczęła czuć się gorzej — wyjaśniła Cisowe Tchnienie, zerkając na dwoje młodych kotów, którzy wpatrywali się w nią uważnie.
— Można użyć łopianu mniejszego. Ma ząbkowane liście i kolczaste kwiaty — powiedziała po chwili. — Jarzębinowa Łapo, przynieś jego korzenie. Powinny być już opłukane.
Szylkretowa kotka natychmiast zerwała się na łapy i pognała do magazynku. Przeszukała każdą półkę, ale nigdzie nie znalazła łopianu. Zmarszczyła nos i czym prędzej wróciła do mentorki.
— Cisowe Tchnienie, nie mamy tej rośliny! — zameldowała, z niepokojem wpatrując się w starszą kotkę. Medyczka westchnęła głęboko i zmarszczyła brwi.
— A bulwa o ostrym zapachu? — zapytała Cisowe Tchnienie.
Jarzębinowa Łapa bez wahania wróciła do magazynku. Przejrzała zgromadzone zioła i szybko odnalazła odpowiednią roślinę. Ostrożnie ją chwyciła i zaniosła mentorce.
Cisowe Tchnienie odsunęła się, dając uczniom znak, by i oni zrobili to samo.
— Wytarzaj się w tym, a potem umyj futro w wodzie, nie językiem — poleciła wojowniczce.
Zabielone Spojrzenie wstała, a po chwili namysłu zaczęła tarzać się w czosnku. Robiła to bardzo dokładnie, aż jej białe futro, dotąd starannie wyczyszczone, stało się bardziej szare i brązowe.
— Poczekaj chwilę, zanim to zmyjesz. Jeśli objawy nie miną, wróć do mnie jeszcze raz. I pamiętaj, następnym razem dokładnie przeglądaj futro po patrolach! — upomniała ją Cisowe Tchnienie. Wojowniczka skinęła głową na znak podziękowania i opuściła legowisko.
— Użyłam tutaj dzikiego czosnku — dodała medyczka, zwracając się do Jarzębinowej Łapy.
Koty już miały się rozejść, gdy do legowiska nagle wpadł kolejny pacjent. Sowi Zmierzch wszedł do środka, wspierając się na Kwitnącym Kalafiorze. Jego przednia łapa zwisała w dziwny sposób, a kość barkowa wyglądała nienaturalnie.
— Cisowe Tchnienie, Blade Lico kazał mi przyjść z Sowim Zmierzchem. Gałąź się pod nim złamała i jego bark… — mruknęła biała kotka, spoglądając na rannego towarzysza.
— Połóż go na posłaniu i możesz już iść, nic mu nie będzie — odpowiedziała spokojnie Cisowe Tchnienie. Kwitnący Kalafior bez wahania wykonała polecenie, a potem wyszła. Sowi Zmierzch usiadł ostrożnie na mchu i spojrzał na medyczkę błagalnym wzrokiem.
— Jarzębinowa Łapo, przynieś z magazynku liście malin. Już raz ci je pokazywałam — powiedziała Cisowe Tchnienie.
Szylkretowa kotka natychmiast ruszyła w stronę ziół i w ekspresowym tempie wróciła, kładąc liście obok mentorki. Cisowe Tchnienie podała je rannemu wojownikowi. Gdy tylko kocur pochylił się, by je zjeść, medyczka nagłym ruchem nastawiła mu bark.
Sowi Zmierzch poderwał się w zaskoczeniu i zamrugał. Spojrzał na swoją łapę, poruszył nią ostrożnie, po czym uniósł wzrok na medyczkę z wyrazem niedowierzania. W końcu uśmiechnął się w podziękowaniu i spokojnie przeżuł zioła.
— Zostań tu jeszcze do jutra — poleciła Cisowe Tchnienie.
Sowi Zmierzch posłusznie skulił się w kłębek na jednym z posłań, układając łapę w wygodnej pozycji. Trójka ziołoleczników nie miała jednak chwili wytchnienia, ponieważ do legowiska weszło dwóch kolejnych pacjentów. Lodowy Omen, jedna z mistrzyń Klanu Wilka, oraz sama Sosnowa Gwiazda! Cisowe Tchnienie uniosła głowę i zmrużyła oczy, po czym wciągnęła powietrze, oceniając stan przybyłych kotek.
— Sosnowa Gwiazdo, usiądź tu, a ty, Lodowy Omenie, tam — wskazała im miejsca, nie czekając na sprzeciw. Gdy obie kotki zajęły wyznaczone miejsca, medyczka spojrzała na nie badawczo.
— Więc co wam dolega? — zapytała, chcąc potwierdzić swoje przypuszczenia.
— Chrypa, jak słychać — wychrypiała przywódczyni, po czym dwa razy kaszlnęła i otrzepała się, przybierając dumną postawę. Jej intensywnie zielone oczy skupiły się głównie na Jarzębinowej Łapie, jakby oceniała jej postawę i gotowość do działania.
— Mnie bolą stawy od paru dni. Myślałam, że przejdzie, ale… nie przeszło — mruknęła Lodowy Omen, oblizując pierś dwukrotnie. Cisowe Tchnienie skinęła głową, jakby tego właśnie się spodziewała.
— Rozumiem. Jarzębinowa Łapo, przynieś liście malin. Koperkowa Łapo, przynieś mi miód — poleciła swoim uczennicom.
Jarzębinowa Łapa natychmiast wystrzeliła z miejsca, wiedząc dokładnie, gdzie leżą liście malin – przecież chwilę temu ich używała. Gdy wróciła, medyczka wskazała ruchem ogona mistrzynię.
— Podaj je Lodowemu Omenowi — odparła.
Szylkretowa kotka położyła liście przed starszą wojowniczką, a ta szybko je przeżuła i połknęła.
— A ty, Koperkowa Łapo, podaj miód Sosnowej Gwieździe — poleciła Cisowe Tchnienie.
Po chwili Jarzębinowa Łapa podniosła wzrok na swoją mentorkę.
— Nie ma już liści malin — zameldowała.
Cisowe Tchnienie westchnęła. To oznaczało, że wkrótce będzie musiała wyruszyć na poszukiwania ziół.
— Powinno wam przejść, ale jeśli objawy się utrzymają, przyjdźcie po drugą porcję. Lodowy Omenie, odpocznij dziś, a ty, Sosnowa Gwiazdo, staraj się nie mówić za dużo — poleciła, spoglądając na pacjentki.
Obie kotki skinęły głowami i opuściły legowisko. Przez chwilę panowała cisza. Gdy nikt nowy nie pojawił się w wejściu, uczniowie wrócili do swoich obowiązków. Jarzębinowa Łapa zajęła się sprzątaniem, nie czekając na Koperkową Łapę – wolała pracować sama. Wtedy czuła się bardziej efektywna. Gdy wszystko było gotowe, wyszła na polanę i skierowała się do stosu zwierzyny. Wzięła mysz i zaniosła ją Sowiemu Zmierzchowi, a potem skryła się w zakątku medyków. Razem z Cisowym Tchnieniem i Koperkową Łapą podzielili się dużym królikiem, delektując się chwilą spokoju.
[956słów]
[przyznano 19%]
Wyleczeni: Sosnowa Gwiazda, Lodowy Omen, Sowi Zmierzch, Zabielone Spojrzenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz