Kolejny wschód słońca w Klanie Burzy. Promienie słońca wpadały przez otwór w pieńku, oświetlając wnętrze kociarni. Kruczek i Echo drzemali jeszcze u boku kotki, nie zdając sobie sprawy, że nastał nowy dzień. I prawdopodobnie jeszcze trochę czasu minie, nim się obudzą. Cieszyła się, że zioła otrzymanego od uczennicy medyka niemal natychmiast podziały na jej chrypkę, dzięki czemu mogła wczoraj miło spędzić czas ze swoimi dziećmi.
Wczorajszego dnia, gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Margaretkowy Zmierzch zabrała synów do Skruszonej Wieży. Kocięta ponownie wykazały chęć spędzenia czasu z drugim rodzicem, gdzie tak naprawdę chciały dogłębnie zbadać każdy zakamarek jego legowiska, które kocur miał na wyłączność. Podobnie jak i ona teraz, żłobek mogła nazywać swoim legowiskiem. Z jednej strony podobała jej się prywatność, a z drugiej strony żałowała, że nie ma możliwości porozmawiać z inną królową, kiedy kocięta drzemały.
– Uważaj Kruczku, upadek z tej wysokości bardzo by bolał. – miauknęła zbliżając się do kociaka, który zbliżył się do "okna"
– Tata ma naprawdę bardzo ładny widok na obóz. I nie tylko. – Malec posłał matce uśmiech, by ponownie spojrzeć przed siebie. – Fajnie być liderem. Fajnie, że Piasek pozwolił tacie nim zostać! Dziwne, że sam nie chciał nim być.
– Tak, to prawda. Bardzo ładny. – Skupiła wzrok na kotach szykujących się do wyjścia na nocny patrol. – Pamiętaj Kruczku, że bycie liderem to nie tylko przyjemności, jak prywatne legowisko z ładnym widokiem. Spójrz. Każdy kot znajdujący się w obozie jest w stanie dostrzec lidera ze Skruszonej Wieży, gdy ten ma nam coś ważnego do przekazania. Wszyscy mogą go usłyszeć. Poza tym wasz tata już z daleka może dostrzec zagrożenie, kiedy patroluje stąd teren. Nie musi opuszczać obozu a, tak czy siak, jest na patrolu. Stąd widok sięga ponad otaczające obóz krzewy. Dba o nasze bezpieczeństwo przez cały czas, a w tym pomaga mu Przepiórczy Puch. Gdy przyjdzie jej czas, to ona kiedyś zajmie to legowisko i będzie dbać dalej o nasze bezpieczeństwo, przy pomocy wybranego zastępcy.
– A możemy ją poprosić, żeby nie zabierała tacie legowiska? Bo gdzie on wtedy będzie spał...
– Pewnie w legowisku wojowników. Ze mną i z wami. No, chyba że nie będziecie chcieli zostać wojownikami, to wtedy tylko ze mną. – zażartowała, być może wtedy by już nie spali w legowisku wojowników, a starszyzny. Chyba że jej partner nawet jako starszy kocur chciałby pełnić funkcję lidera do samego końca, tak jak sprawowali tę rolę poprzedni liderzy. Wolałaby jednak, aby wtedy, gdy nie będzie już w pełni sił, przekazał swą pozycję komuś innemu. – Rozmawiałeś z bratem może, o jaką tym rolę chcielibyście pełnić w klanie?
– Wszystkie role wydają się ciekawe... Sam nie wiem. Muszę jeszcze pomyśleć. Echo też.
– Dobrze. Nie spieszcie się z podjęciem decyzji, macie jeszcze trochę czasu. I pamiętaj, jeśli wybrana rola nie przypadnie ci do gustu, tata na pewno pozwoli ci zmienić stanowisko.
Gdy słońce całkowicie zniknęło, kotka zabrała synów na sam szczyt Skruszonej Wieży, aby poobserwować gwiazdy. Mogli też to zrobić przed żłobkiem, ale dzięki podwyższeniu znajdowali się jeszcze bliżej przodków – mimo że Margaretka częściowo przestała ufać Gwiezndym, starała się w tej wierzę wychować kocięta razem z Króliczą Gwiazdą. Szylkretka starała się odnaleźć konstelację widoczne o tej porze, o których opowiadała jej Obserwująca Gwiazda oraz o których mówiła na lekcjach historii Czuwająca Salamandra. Leżąc tak z synami wpatrzona w gwieździste niebo, poczuła się taka mała i obserwowana przez przodków.
– Czy każda gwiazda na niebie to jakiś kot?
– Tak. A te większe od pozostałych to liderzy wszystkich klanów. Obserwują nas, pilnując, abyśmy postępowali zgodnie z kodeksem wojownika. A gdy potrzeba, zsyłają ostrzeżenie medykom.
– Czy tobie zesłali takie ostrzeżenie, jak byłaś medykiem?
– Niestety nie. Może wyczuli, że się na nich trochę pogniewałam i się sami obrazili. – rzuciła żartobliwie. – Ale podczas wyprawy medyków doświadczałam częściowo ich obecności.
– Mamo! Mamo! Ta gwiazda do nas mruga! – wtrącił Echo, przysuwając się bliżej kotki i brata. – Czy to jakiś przodek do nas macha?
– Tak. – miauknęła uśmiechając się, a w kącikach jej oczy pojawiła się łza.
W końcu kocięta zasnęły, więc trzeba było je jakoś przetransportować do żłobka. Kotka nie chciała ich wybudzać, dlatego postanowiła ostrożnie je przenieść. W tym pomógł jej oczywiście Królik, który ostrożnie uniósł jednego z jej synów i wspólnie skierowali się do pieńka.
Bura szylkretka ostrożnie odstawiła kociaka na legowisku i zajęła obok niego miejsce. Czarny kocur ułożył u jej boku drugiego z synów. Kocur pożyczył rodzinie kolorowych snów i po zetknięciu się z partnerką nosem, powrócił do pełnienia obowiązków lidera.
Wpatrując się w śpiące kociaki, kotka chwilowo odpłynęła myślami. Zastanawiała się jak jej matka mogła już na takim etapie jej życia, gdy była małym bezbronnym kociakiem faworyzować jej brata tylko z powodu koloru futra. Margaretka nie potrafiła kochać synów bardziej lub mniej; obojgu starała się poświęcić tyle samo czasu i uwagi.
W pewnym momencie poczuła ruch przy boku. Echo rozpychał się łapkami, informując tym samym matkę, że się wybudza. Zielonooki jeszcze jednak drzemał, zwinięty w kłębek.
– Dzień dobry.
– Dzień... dobry mamo. – miauknął kocurek, pomiędzy przywitaniem ziewając. – Czy dzisiaj też będziemy patrzeć w gwiazdy? – wyszczerzył się, a jego mały ogonek lekko podrygiwał.
Potomstwo Przeplatkowego Wianka zajrzało do legowiska w celu wymiany mchu. Królowa zamieniła z młodymi uczniami parę zdań, starając się skupić w głównej mierze na rozmowie ze Świerszczową Łapą, będącego jedynym kocurkiem, rodzynkiem, w miocie niebieskiej szylkretki. Była ciekawa relacji z jego drugą, przybraną matką, Norniczym Śladem, bo wiedziała, że szylkretka nie dąży specjalną sympatią kocurów, chociażby swojego mentora będącego wujkiem Margaretki. Miała nadzieję, że wobec przybranego syna nie była, aż tak surowa.
– Jeśli będziesz chciał, możesz po treningach przychodzić pobawić się z Kruczkiem i Echo. Tylko pamiętaj, będziesz musiał im przynieść jakiś prezent. – przestrzegła ucznia.
Zarówno jej synom, jak i jemu samemu przydałoby się posiadanie przyjaciół, a byli w zbliżonym do siebie wieku, więc powinni znaleźć wspólny język, nawet jeśli dzieliła ich chwilowa przepaść, jakim była rola w klanie. Jeszcze chwila i wspólnie będą ścigać się po polanie, wspólnie polować i wspólnie rzucać sobie wyzwania, aby wytrzymać jak najdłużej na Martwym Szlaku.
Po wyjściu uczniów, do kociarni zajrzał Szpecący Pustka. Starszy wojownik odkąd tylko sięgała pamięcią zawsze był obecny przy jej rodzinie, siejąc swego rodzaju zamęt. Czy to denerwował jej matkę, po prostu tym, że oddychał, czy to starał się jej młodszemu bratu wmówić, że jest jego ojcem, a teraz z tego, co słyszała od siostry, doglądał go w legowisku medyka. To było miłe z jego strony, nawet jeśli część jej rodziny, do której się kleił nie przepadała za nim.
Miała nadzieję, że i tym razem kocur nie wpadnie na jakiś szalony pomysł i nie będzie próbował wmówić jej synom, że jest ich dziadkiem, bądź jakimś dalekim krewnym. Już teraz jej synowie mieli lekki problem połapać się w relacjach rodzinnych i na kogo z rudych przedstawicieli powinni delikatnie mówiąc uważać, a domniemane pokrewieństwo z kolejnym kotem sugerujące pokrewieństwo z prawie całym klanem byłoby kłopotliwe. Chociaż, kto nie chciałby mieć tylu cioci i wujków, którzy przynosiliby prezenty?
– Hej, jak się trzymamy? – spytał, a gdy podszedł, zerknął nieco dłużej na dwa kociaki – Dwie kopie Królika – skomentował.
– Witaj Szepcząca Pustko. – przywitała się. – Dobrze. Na pewno jest lepiej niż księżyc temu. – wyznała. Musiała przejść o wiele szybciej żałobę przez wzgląd na kocięta, jak i szybko pogodzić się z prawdą o tożsamości jej ojca. Było to wymagające, ale chyba dawała radę. – Tak. Jeśli dobrze kojarzę, podobnie przytrafiło się twojej matce? – rzuciła z uśmiechem. – Cieszę się, że nie zdobi ich ogniste futro. Przynajmniej moi bracia nie będą próbowali sprowadzić ich na złą drogę...
– Zdaje się, że Płomyk sam aktualnie potrzebuje znaleźć swoją drogę – mruknął – Więc hej, nie ma powodów do zmartwień. No i tak, całe moje rodzeństwo, łącznie ze mną, miało to szczęście wyglądać jak Powiew. Może i lepiej, chyba niezbyt do twarzy mi z czarnym...
Z pyska kotki padło "Masz rację". Ciężko jej było wyobrazić sobie Szepta w odcieniach innych niż liliowy. Liliowe futro wręcz idealnie współgrał z jego budową ciała i białymi znaczeniami, nie wspominając o charakterze kocura. Wszystko idealnie ze sobą współgrało.
– Płomyk... – wymawiając imię brata, zerknęła ukradkiem na bawiące się kocięta. – Słyszałam od siostry, że go odwiedzasz. Dziękuję ci za to. Sama nie miałam okazji z nim porozmawiać, prawdopodobnie jestem ostatnim kotem, którego chciałby widzieć na oczy, ale wiem, że cierpi. – Współczuła bratu, że kolejny raz znalazł się w samym centrum traumatycznych wydarzeń. Rozumiała go jak nikt inny, jak śmierć bliskiego kota wpływa na psychikę. Obserwująca Gwiazda zastąpiła mu matkę, a on po raz kolejny ją stracił. – Obawiam się jednak, że trudno będzie znaleźć mu własną drogę, chociaż mogę się mylić. Chciałabym. – wyznała. – Nawet po śmierci naszej matki, zdecydował się wypełnić obowiązek, który mu narzuciła, gdy już wtedy mógł obrać własną drogę i zrozumieć, że "jego" założenia są błędne. Żal mi go, tak samo, jak Ognistej Piękności.
Wczorajszego dnia, gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Margaretkowy Zmierzch zabrała synów do Skruszonej Wieży. Kocięta ponownie wykazały chęć spędzenia czasu z drugim rodzicem, gdzie tak naprawdę chciały dogłębnie zbadać każdy zakamarek jego legowiska, które kocur miał na wyłączność. Podobnie jak i ona teraz, żłobek mogła nazywać swoim legowiskiem. Z jednej strony podobała jej się prywatność, a z drugiej strony żałowała, że nie ma możliwości porozmawiać z inną królową, kiedy kocięta drzemały.
– Uważaj Kruczku, upadek z tej wysokości bardzo by bolał. – miauknęła zbliżając się do kociaka, który zbliżył się do "okna"
– Tata ma naprawdę bardzo ładny widok na obóz. I nie tylko. – Malec posłał matce uśmiech, by ponownie spojrzeć przed siebie. – Fajnie być liderem. Fajnie, że Piasek pozwolił tacie nim zostać! Dziwne, że sam nie chciał nim być.
– Tak, to prawda. Bardzo ładny. – Skupiła wzrok na kotach szykujących się do wyjścia na nocny patrol. – Pamiętaj Kruczku, że bycie liderem to nie tylko przyjemności, jak prywatne legowisko z ładnym widokiem. Spójrz. Każdy kot znajdujący się w obozie jest w stanie dostrzec lidera ze Skruszonej Wieży, gdy ten ma nam coś ważnego do przekazania. Wszyscy mogą go usłyszeć. Poza tym wasz tata już z daleka może dostrzec zagrożenie, kiedy patroluje stąd teren. Nie musi opuszczać obozu a, tak czy siak, jest na patrolu. Stąd widok sięga ponad otaczające obóz krzewy. Dba o nasze bezpieczeństwo przez cały czas, a w tym pomaga mu Przepiórczy Puch. Gdy przyjdzie jej czas, to ona kiedyś zajmie to legowisko i będzie dbać dalej o nasze bezpieczeństwo, przy pomocy wybranego zastępcy.
– A możemy ją poprosić, żeby nie zabierała tacie legowiska? Bo gdzie on wtedy będzie spał...
– Pewnie w legowisku wojowników. Ze mną i z wami. No, chyba że nie będziecie chcieli zostać wojownikami, to wtedy tylko ze mną. – zażartowała, być może wtedy by już nie spali w legowisku wojowników, a starszyzny. Chyba że jej partner nawet jako starszy kocur chciałby pełnić funkcję lidera do samego końca, tak jak sprawowali tę rolę poprzedni liderzy. Wolałaby jednak, aby wtedy, gdy nie będzie już w pełni sił, przekazał swą pozycję komuś innemu. – Rozmawiałeś z bratem może, o jaką tym rolę chcielibyście pełnić w klanie?
– Wszystkie role wydają się ciekawe... Sam nie wiem. Muszę jeszcze pomyśleć. Echo też.
– Dobrze. Nie spieszcie się z podjęciem decyzji, macie jeszcze trochę czasu. I pamiętaj, jeśli wybrana rola nie przypadnie ci do gustu, tata na pewno pozwoli ci zmienić stanowisko.
Gdy słońce całkowicie zniknęło, kotka zabrała synów na sam szczyt Skruszonej Wieży, aby poobserwować gwiazdy. Mogli też to zrobić przed żłobkiem, ale dzięki podwyższeniu znajdowali się jeszcze bliżej przodków – mimo że Margaretka częściowo przestała ufać Gwiezndym, starała się w tej wierzę wychować kocięta razem z Króliczą Gwiazdą. Szylkretka starała się odnaleźć konstelację widoczne o tej porze, o których opowiadała jej Obserwująca Gwiazda oraz o których mówiła na lekcjach historii Czuwająca Salamandra. Leżąc tak z synami wpatrzona w gwieździste niebo, poczuła się taka mała i obserwowana przez przodków.
– Czy każda gwiazda na niebie to jakiś kot?
– Tak. A te większe od pozostałych to liderzy wszystkich klanów. Obserwują nas, pilnując, abyśmy postępowali zgodnie z kodeksem wojownika. A gdy potrzeba, zsyłają ostrzeżenie medykom.
– Czy tobie zesłali takie ostrzeżenie, jak byłaś medykiem?
– Niestety nie. Może wyczuli, że się na nich trochę pogniewałam i się sami obrazili. – rzuciła żartobliwie. – Ale podczas wyprawy medyków doświadczałam częściowo ich obecności.
– Mamo! Mamo! Ta gwiazda do nas mruga! – wtrącił Echo, przysuwając się bliżej kotki i brata. – Czy to jakiś przodek do nas macha?
– Tak. – miauknęła uśmiechając się, a w kącikach jej oczy pojawiła się łza.
W końcu kocięta zasnęły, więc trzeba było je jakoś przetransportować do żłobka. Kotka nie chciała ich wybudzać, dlatego postanowiła ostrożnie je przenieść. W tym pomógł jej oczywiście Królik, który ostrożnie uniósł jednego z jej synów i wspólnie skierowali się do pieńka.
Bura szylkretka ostrożnie odstawiła kociaka na legowisku i zajęła obok niego miejsce. Czarny kocur ułożył u jej boku drugiego z synów. Kocur pożyczył rodzinie kolorowych snów i po zetknięciu się z partnerką nosem, powrócił do pełnienia obowiązków lidera.
Wpatrując się w śpiące kociaki, kotka chwilowo odpłynęła myślami. Zastanawiała się jak jej matka mogła już na takim etapie jej życia, gdy była małym bezbronnym kociakiem faworyzować jej brata tylko z powodu koloru futra. Margaretka nie potrafiła kochać synów bardziej lub mniej; obojgu starała się poświęcić tyle samo czasu i uwagi.
W pewnym momencie poczuła ruch przy boku. Echo rozpychał się łapkami, informując tym samym matkę, że się wybudza. Zielonooki jeszcze jednak drzemał, zwinięty w kłębek.
– Dzień dobry.
– Dzień... dobry mamo. – miauknął kocurek, pomiędzy przywitaniem ziewając. – Czy dzisiaj też będziemy patrzeć w gwiazdy? – wyszczerzył się, a jego mały ogonek lekko podrygiwał.
~~~
Potomstwo Przeplatkowego Wianka zajrzało do legowiska w celu wymiany mchu. Królowa zamieniła z młodymi uczniami parę zdań, starając się skupić w głównej mierze na rozmowie ze Świerszczową Łapą, będącego jedynym kocurkiem, rodzynkiem, w miocie niebieskiej szylkretki. Była ciekawa relacji z jego drugą, przybraną matką, Norniczym Śladem, bo wiedziała, że szylkretka nie dąży specjalną sympatią kocurów, chociażby swojego mentora będącego wujkiem Margaretki. Miała nadzieję, że wobec przybranego syna nie była, aż tak surowa.
– Jeśli będziesz chciał, możesz po treningach przychodzić pobawić się z Kruczkiem i Echo. Tylko pamiętaj, będziesz musiał im przynieść jakiś prezent. – przestrzegła ucznia.
Zarówno jej synom, jak i jemu samemu przydałoby się posiadanie przyjaciół, a byli w zbliżonym do siebie wieku, więc powinni znaleźć wspólny język, nawet jeśli dzieliła ich chwilowa przepaść, jakim była rola w klanie. Jeszcze chwila i wspólnie będą ścigać się po polanie, wspólnie polować i wspólnie rzucać sobie wyzwania, aby wytrzymać jak najdłużej na Martwym Szlaku.
Po wyjściu uczniów, do kociarni zajrzał Szpecący Pustka. Starszy wojownik odkąd tylko sięgała pamięcią zawsze był obecny przy jej rodzinie, siejąc swego rodzaju zamęt. Czy to denerwował jej matkę, po prostu tym, że oddychał, czy to starał się jej młodszemu bratu wmówić, że jest jego ojcem, a teraz z tego, co słyszała od siostry, doglądał go w legowisku medyka. To było miłe z jego strony, nawet jeśli część jej rodziny, do której się kleił nie przepadała za nim.
Miała nadzieję, że i tym razem kocur nie wpadnie na jakiś szalony pomysł i nie będzie próbował wmówić jej synom, że jest ich dziadkiem, bądź jakimś dalekim krewnym. Już teraz jej synowie mieli lekki problem połapać się w relacjach rodzinnych i na kogo z rudych przedstawicieli powinni delikatnie mówiąc uważać, a domniemane pokrewieństwo z kolejnym kotem sugerujące pokrewieństwo z prawie całym klanem byłoby kłopotliwe. Chociaż, kto nie chciałby mieć tylu cioci i wujków, którzy przynosiliby prezenty?
– Hej, jak się trzymamy? – spytał, a gdy podszedł, zerknął nieco dłużej na dwa kociaki – Dwie kopie Królika – skomentował.
– Witaj Szepcząca Pustko. – przywitała się. – Dobrze. Na pewno jest lepiej niż księżyc temu. – wyznała. Musiała przejść o wiele szybciej żałobę przez wzgląd na kocięta, jak i szybko pogodzić się z prawdą o tożsamości jej ojca. Było to wymagające, ale chyba dawała radę. – Tak. Jeśli dobrze kojarzę, podobnie przytrafiło się twojej matce? – rzuciła z uśmiechem. – Cieszę się, że nie zdobi ich ogniste futro. Przynajmniej moi bracia nie będą próbowali sprowadzić ich na złą drogę...
– Zdaje się, że Płomyk sam aktualnie potrzebuje znaleźć swoją drogę – mruknął – Więc hej, nie ma powodów do zmartwień. No i tak, całe moje rodzeństwo, łącznie ze mną, miało to szczęście wyglądać jak Powiew. Może i lepiej, chyba niezbyt do twarzy mi z czarnym...
Z pyska kotki padło "Masz rację". Ciężko jej było wyobrazić sobie Szepta w odcieniach innych niż liliowy. Liliowe futro wręcz idealnie współgrał z jego budową ciała i białymi znaczeniami, nie wspominając o charakterze kocura. Wszystko idealnie ze sobą współgrało.
– Płomyk... – wymawiając imię brata, zerknęła ukradkiem na bawiące się kocięta. – Słyszałam od siostry, że go odwiedzasz. Dziękuję ci za to. Sama nie miałam okazji z nim porozmawiać, prawdopodobnie jestem ostatnim kotem, którego chciałby widzieć na oczy, ale wiem, że cierpi. – Współczuła bratu, że kolejny raz znalazł się w samym centrum traumatycznych wydarzeń. Rozumiała go jak nikt inny, jak śmierć bliskiego kota wpływa na psychikę. Obserwująca Gwiazda zastąpiła mu matkę, a on po raz kolejny ją stracił. – Obawiam się jednak, że trudno będzie znaleźć mu własną drogę, chociaż mogę się mylić. Chciałabym. – wyznała. – Nawet po śmierci naszej matki, zdecydował się wypełnić obowiązek, który mu narzuciła, gdy już wtedy mógł obrać własną drogę i zrozumieć, że "jego" założenia są błędne. Żal mi go, tak samo, jak Ognistej Piękności.
<Szepcząca Pustko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz