Pierwsza grupa kotów zeszła do podziemi, aby posłuchać lekcji historii. Margaretka również zdecydowała się dołączyć do niej wraz z kociakami. Dostrzegających w tłumie Świerszczową Łapę, zrównała z nim kroku i zaproponowała, aby usiadł niedaleko niej i jej dzieci. Niebieski zerknął na swoje siostry, które znalazły się na przodzie grupy i nieśmiało zgodził się towarzyszyć rodzinie lidera.
Koty o różnorodnych barwach futer siedziały obok siebie, decydując się na krótką pogawędkę nim kronikarka rozpoczęła lekcje. Rude futro stykało się z futrem o czekoladowym odcieniu. Srebrzyste futro mieniło się w świetle słońca wpadającego przez otwór w suficie. Cynamonowa sierść oparta była o bok burego cielska. Szylkretowy ogon otaczał troje kocurków; Echo rzucił wyzwanie Świerczowej Łapie, dotyczącej tego, że pierwszy zostanie mianowany, nawet jeśli uczeń był od niego starszy i miał przewagę kilku księżyców w zdobywaniu doświadczenia.
Jej przodkowie najpewniej przewracali się w grobach na widok tych scen, przyglądając się im z ... No właśnie, skąd? Z Klanu Gwiazdy? Z miejsca, gdzie brak gwiazd? Specjalnego innego miejsca, do którego dołączali członkowie jej rodziny; Ci wierzący w swoją wyjątkowość i wyższość nad innymi kotami? Nie widziała, ale miała nadzieję, że po śmierci udało im się zaznać spokój ducha. Być może tak było, dlatego też ich dusze nikogo nie nękały z żywych. Być może w życiu po życiu w końcu mogło być tak jak chcieli, według wizji Piaskowej Gwiazdy.
Mimo różnych charakterów, różnorodnego wyglądu członków, Klan Burzy można by rzec był zjednoczy, a wszystko to dzięki staraniom Różanej Przełęczy i Obserwującej Gwiazdy. Co prawda znajdywały się w nim jeszcze koty pokroju jej braci, czy też brata, jednak wydawać się mogło, że zła passa na dobre opuściła Klan Burzy. Każdy z kotów starał się przysłużyć społeczności, która przez te wszystkie księżyce dążyła do lepszej przyszłości, tak aby historia już nigdy więcej nie zatoczyła koła, napędzanego uprzedzeniami i nienawiścią do siebie nawzajem. A opowieści miały o tym przypominać.
Czuwająca Salamandra zajęła miejsce przeznaczone dla kronikarzy, a jej donośny głos wypełnił pomieszczenie. Przemowa kotki trwała w najlepsze, co jakiś czas będąc przerywana na potrzebę udzielenia głosu jednemu ze słuchaczy, który miał coś do dodania lub po prostu chciała podzielić się swoimi przemyśleniami względem przyszłości klanu albo tym, że dzisiaj jest naprawdę ładna pogoda; ogon czarnej szylkretki za każdym razem podrygiwał, gdy ktoś jej się wtrącał z uwagą nie na temat.
Żałowała, że jej partner nie przystał na propozycje dotyczącą jej siostry jako pomocy dla kronikarki, jednak zrozumiała jego wybór. Kocur postanowił pozwolić Salamandrze jak na razie samej działać, dopóki faktycznie sama nie powie, że potrzebuje pomocy. Dopóki sama nie poinformuje, że chce trenować ucznia. W końcu to ona miała nauczać, a nie on. Dlatego też nie poruszył tego tematu z rudą kotka, tak samo, jak Margaretka. Tylko by wszystko skomplikowała, a tego nie chciała, nawet jeśli miała dobre intencje.
Po skończeniu lekcji, kotka zdecydowałam się zostać jeszcze w Grocie, a dokładniej w Łapkowie. Kocięta mogły się wyszaleć, tak aby przespać w spokoju całą noc. Również do pomieszczenia dołączyli młodzi uczniowie, którzy z chęcią dzielili się wiedzą z młodszymi. Jedna z szylkretek podsunęła kilka piórek ptaka przed Kruczka, starając się dowiedzieć od kociaka, jak i samej zaimponować reszcie wiedzą, czy potrafi rozpoznać właścicieli piór.
– To jest pióro kruka. I to też jest pióro kruka. I to też! – odpowiedział kocurek, ponieważ każde z leżących przed nim piórek było czarne, jak to które pozwoliła mu wziąć matka.
Uczennica zaśmiała się i powiedziała, że niestety nie. Wytłumaczyła kocurkowi, że istnieje duża ilość ptaków, które są czarne, jednak jest kilka szczegółów, dzięki którym można je rozpoznać. I tutaj za przykład dodatkowo podała swoje siostry, które w trójkę wspólnie dzieliły srebrzystoczarne szylkretowe futro, a mimo to były rzeczy, dzięki którym można było je rozróżnić.
– Wybacz, że za kociaków nie mieliście możliwości już wtedy tu przyjść – zwróciła się do kocurka, który pomagał upilnować jej drugiego z synów. Chwilę zeszło jej wraz z Salamandrą przygotowania tego pomieszczenia. Dosłownie zabrakło księżyca, czy też paru wschodów słońca, aby i oni mogli jako banda kociaków odkrywać świat w sposób jak jej synowie.
– Nic się nie stało. – Mówiąc to, nachylił się do przyniesionej przez Echo rzeczy; wąchając ją skrzywił pyszczek. – Przynajmniej kolejni członkowie Klanu Burzy od pierwszych księżyców będą mogli korzystać z tych aktywności. – Uśmiechnął się. – Czy w innych klanach również coś takiego mają? Taki plac zabaw dla kociąt?
– Być może. Trudno stwierdzić. Rzadko mamy okazję odwiedzać obozy pozostałych klanów, nawet z tymi, którymi mamy sojusze. Jednak żaden z liderów nie wspominał na zgromadzeniu, aby w ich obozach, czy na terenie klanu, takie miejsce powstało. W każdym obozie na pewno jest legowisko starszych, wojowników, uczniów, medyków, lidera i kociarnia.
– Świerszcz! No chodź! Przynieść mi patyk! – zawołał Echo znad swej małej budowli z darów natury i błotka, która łudząco przypominała obóz Klanu Burzy.
Koty o różnorodnych barwach futer siedziały obok siebie, decydując się na krótką pogawędkę nim kronikarka rozpoczęła lekcje. Rude futro stykało się z futrem o czekoladowym odcieniu. Srebrzyste futro mieniło się w świetle słońca wpadającego przez otwór w suficie. Cynamonowa sierść oparta była o bok burego cielska. Szylkretowy ogon otaczał troje kocurków; Echo rzucił wyzwanie Świerczowej Łapie, dotyczącej tego, że pierwszy zostanie mianowany, nawet jeśli uczeń był od niego starszy i miał przewagę kilku księżyców w zdobywaniu doświadczenia.
Jej przodkowie najpewniej przewracali się w grobach na widok tych scen, przyglądając się im z ... No właśnie, skąd? Z Klanu Gwiazdy? Z miejsca, gdzie brak gwiazd? Specjalnego innego miejsca, do którego dołączali członkowie jej rodziny; Ci wierzący w swoją wyjątkowość i wyższość nad innymi kotami? Nie widziała, ale miała nadzieję, że po śmierci udało im się zaznać spokój ducha. Być może tak było, dlatego też ich dusze nikogo nie nękały z żywych. Być może w życiu po życiu w końcu mogło być tak jak chcieli, według wizji Piaskowej Gwiazdy.
Mimo różnych charakterów, różnorodnego wyglądu członków, Klan Burzy można by rzec był zjednoczy, a wszystko to dzięki staraniom Różanej Przełęczy i Obserwującej Gwiazdy. Co prawda znajdywały się w nim jeszcze koty pokroju jej braci, czy też brata, jednak wydawać się mogło, że zła passa na dobre opuściła Klan Burzy. Każdy z kotów starał się przysłużyć społeczności, która przez te wszystkie księżyce dążyła do lepszej przyszłości, tak aby historia już nigdy więcej nie zatoczyła koła, napędzanego uprzedzeniami i nienawiścią do siebie nawzajem. A opowieści miały o tym przypominać.
Czuwająca Salamandra zajęła miejsce przeznaczone dla kronikarzy, a jej donośny głos wypełnił pomieszczenie. Przemowa kotki trwała w najlepsze, co jakiś czas będąc przerywana na potrzebę udzielenia głosu jednemu ze słuchaczy, który miał coś do dodania lub po prostu chciała podzielić się swoimi przemyśleniami względem przyszłości klanu albo tym, że dzisiaj jest naprawdę ładna pogoda; ogon czarnej szylkretki za każdym razem podrygiwał, gdy ktoś jej się wtrącał z uwagą nie na temat.
Żałowała, że jej partner nie przystał na propozycje dotyczącą jej siostry jako pomocy dla kronikarki, jednak zrozumiała jego wybór. Kocur postanowił pozwolić Salamandrze jak na razie samej działać, dopóki faktycznie sama nie powie, że potrzebuje pomocy. Dopóki sama nie poinformuje, że chce trenować ucznia. W końcu to ona miała nauczać, a nie on. Dlatego też nie poruszył tego tematu z rudą kotka, tak samo, jak Margaretka. Tylko by wszystko skomplikowała, a tego nie chciała, nawet jeśli miała dobre intencje.
Po skończeniu lekcji, kotka zdecydowałam się zostać jeszcze w Grocie, a dokładniej w Łapkowie. Kocięta mogły się wyszaleć, tak aby przespać w spokoju całą noc. Również do pomieszczenia dołączyli młodzi uczniowie, którzy z chęcią dzielili się wiedzą z młodszymi. Jedna z szylkretek podsunęła kilka piórek ptaka przed Kruczka, starając się dowiedzieć od kociaka, jak i samej zaimponować reszcie wiedzą, czy potrafi rozpoznać właścicieli piór.
– To jest pióro kruka. I to też jest pióro kruka. I to też! – odpowiedział kocurek, ponieważ każde z leżących przed nim piórek było czarne, jak to które pozwoliła mu wziąć matka.
Uczennica zaśmiała się i powiedziała, że niestety nie. Wytłumaczyła kocurkowi, że istnieje duża ilość ptaków, które są czarne, jednak jest kilka szczegółów, dzięki którym można je rozpoznać. I tutaj za przykład dodatkowo podała swoje siostry, które w trójkę wspólnie dzieliły srebrzystoczarne szylkretowe futro, a mimo to były rzeczy, dzięki którym można było je rozróżnić.
– Wybacz, że za kociaków nie mieliście możliwości już wtedy tu przyjść – zwróciła się do kocurka, który pomagał upilnować jej drugiego z synów. Chwilę zeszło jej wraz z Salamandrą przygotowania tego pomieszczenia. Dosłownie zabrakło księżyca, czy też paru wschodów słońca, aby i oni mogli jako banda kociaków odkrywać świat w sposób jak jej synowie.
– Nic się nie stało. – Mówiąc to, nachylił się do przyniesionej przez Echo rzeczy; wąchając ją skrzywił pyszczek. – Przynajmniej kolejni członkowie Klanu Burzy od pierwszych księżyców będą mogli korzystać z tych aktywności. – Uśmiechnął się. – Czy w innych klanach również coś takiego mają? Taki plac zabaw dla kociąt?
– Być może. Trudno stwierdzić. Rzadko mamy okazję odwiedzać obozy pozostałych klanów, nawet z tymi, którymi mamy sojusze. Jednak żaden z liderów nie wspominał na zgromadzeniu, aby w ich obozach, czy na terenie klanu, takie miejsce powstało. W każdym obozie na pewno jest legowisko starszych, wojowników, uczniów, medyków, lidera i kociarnia.
– Świerszcz! No chodź! Przynieść mi patyk! – zawołał Echo znad swej małej budowli z darów natury i błotka, która łudząco przypominała obóz Klanu Burzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz