[Pora Zielonych Liści, noc przed ceremonią na ucznia medyka]
Kotka leżała wtulona w mech obok swojej mamy. Oddychała spokojnie, sprawiając wrażenie, że śpi, jednak w rzeczywistości nie zmrużyła oka. Czuła, że Zalotna Krasopani również tylko leży, nawet nie próbując zasnąć. Ona i jej brat właśnie ukończyli sześć księżyców, co oznaczało, że tej nocy zostaną zabrani poza obóz. Jarzębina nie czuła stresu. Wiedziała, że bez problemu wróci do obozu. Nawet o swojego brata się nie martwiła, co ją to obchodziło? Musi przeżyć. Na pewno przeżyje.
W pewnym momencie do żłobka weszli wojownicy. Jeden z nich wyszeptał coś do ucha Zalotnej Krasopani, a drugi zachęcił ruchem ogona Kosaćca, by podszedł. Pewny siebie kocurek od razu ruszył za nim. Kot, który przed chwilą stał przy matce Jarzębiny, teraz górował nad nią. Kotka spojrzała na niego i już miała się podnieść, gdy nagle wojownik uśmiechnął się lekko i wyszedł bez niej.
Szylkretowa usiadła na posłaniu, lekko skonfundowana. Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego ona nie została zabrana. Może jednak się nie nadaje? Może jest tak beznadziejna, że nawet Klan nie chce dać jej szansy? Już miała krzyknąć oburzona, gdy nagle sobie przypomniała. Rozmawiała z Cisowym Tchnieniem o tym, że chce zostać medyczką! Czyżby kotka się zgodziła? Czy to oznaczało, że Jarzębina będzie zajmować się ziołami?
Zachwycona tą myślą skuliła się w kłębek obok mamy. Jej sny były cudowne! Wyobrażała sobie, jak jednym dotknięciem łapy leczy każdą ranę. Jak, mimo że nie walczy, przyda się Klanowi Wilka. Jak uratuje wiele istnień!
ఌ
Słońce wyłoniło się zza horyzontu, oświetlając las należący do Klanu Wilka. Nie zdążyło jednak obudzić Jarzębiny, bo ta już od dłuższego czasu siedziała przed żłobkiem. Czekała, aż zostanie zawołana do Sosnowej Gwiazdy i Cisowego Tchnienia. Obie kotki miały zadać jej kilka pytań, jeśli odpowie wystarczająco dobrze, to… coś się stanie. Jarzębina nie wiedziała co, ale była pewna, że to nie będzie koniec testu.Patrzyła na ptaki krążące nad obozem. Niektóre z nich siadały na gałęziach i wpatrywały się w legowisko uczniów. Wrony zdawały się obserwować kociaka, który właśnie wyłonił się spośród krzewów. To był Zabłąkana Łapa! Szylkretowa kotka chciała wstać i się z nim przywitać, jednak w tym momencie podszedł do niej jeden z wojowników.
Kot zabrał ją do legowiska znajdującego się w norze. Jarzębina pewnym krokiem przekroczyła próg i przeszła obok medyczki klanu, po czym usiadła naprzeciwko przywódczyni. Futro Sosnowej Gwiazdy było czarne, jednak co jakiś czas pojawiały się w nim piękne, niebieskie przebłyski, które przyciągały wzrok młodszej kotki.
Liderka patrzyła na Jarzębinę zimnymi, zielonymi oczami, jakby na coś czekając. Szylkretowa podniosła wzrok, spojrzała prosto w jej oczy, a następnie skinęła głową w geście przywitania i szacunku. Po chwili Sosnowa Gwiazda odezwała się, zadając pierwsze pytanie.
ఌ
Jarzębina wyskoczyła z legowiska liderki, zadowolona, że dobrze odpowiedziała na pytania. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo teraz czekał ją kolejny etap testu! Skakała to w prawo, to w lewo za Cisowym Tchnieniem, która prowadziła ją do swojego legowiska.
Gdy znalazły się w środku, Jarzębina wzięła głęboki wdech. Poza wonią ziół wyczuwała również poirytowanie i złość bijącą od medyczki. Kotka nie wiedziała, skąd brały się te emocje. Czyż Cisowe Tchnienie nie powinna się cieszyć, że będzie mogła szkolić kolejnego ucznia? Starsza kotka usiadła, zakrywając coś ogonem.
— Jeśli dobrze odpowiesz na moje pytania, zostaniesz moją uczennicą — mruknęła z wyraźnym niezadowoleniem, po czym podniosła ogon.
[TW opis wnętrzności myszy]
Na ziemi leżała mysz, której brzuch był delikatnie rozcięty, tak, by wnętrzności pozostały na miejscu, ale były dobrze widoczne. Krew ściekała po jej szaro-brązowej sierści, skapując na ziemię. Jarzębina nawet się nie zawahała. Od razu podskoczyła do martwego zwierzęcia i trąciła je nosem. Następnie spojrzała na jego wnętrzności z zachwytem w oczach. Jadła już gryzonie, ale nigdy wcześniej nie widziała tego, co faktycznie zjada. Powąchała mysz, pachniała tak jak zawsze. Jeszcze przez chwilę przyglądała się jej w ciszy, analizując każdy szczegół. Słyszała od innych o organach, jak wyglądają, gdzie się znajdują i jak się nazywają. Sama też często o to dopytywała. Od zawsze chciała je zobaczyć, ale mama powtarzała, by nie bawiła się jedzeniem.
— Napatrzyłaś się? Możemy zaczynać? — warknęła nagle Cisowe Tchnienie, strzepując ogonem.
Jarzębina usiadła na ziemi i kiwnęła głową.
— Dobrze, więc wskaż mi wątrobę — mruknęła medyczka, nachylając się nad gryzoniem.
Młodsza kotka jeszcze raz przeskanowała wzrokiem mysz i szybko znalazła to, czego szukała! Malutki, czerwony kształt leżał tuż pod sercem.
— Tutaj! — miauknęła pewnie, wysuwając pazur i wskazując nim na wątrobę. Odpowiedziała szybko i poprawnie, co bardzo ją ucieszyło! Nie musiała długo myśleć, co uznała za swój atut, i liczyła na pochwałę od Cisowego Tchnienia. Ta jednak jedynie zmarszczyła nos.
— A to jak się nazywa? — zapytała po chwili, wskazując na brązową nitkę u dołu ciała myszy.
Jarzębina prychnęła pod nosem, śmiejąc się z łatwości pytań.
— Jelito! To było łatwe — oznajmiła z pewnością w głosie.
Zadarła nos do góry, jakby właśnie samodzielnie uratowała cały Klan Wilka przed niebezpieczeństwem. Medyczka warknęła cicho, niezadowolona, że szylkretowa tak dobrze radzi sobie w teście.
— A to? — zapytała, wskazując na mały, fasolkowaty kształt znajdujący się w obrębie klatki piersiowej zwierzęcia.
— Serce — odpowiedziała błyskawicznie.
Jarzębina zastanawiała się, czy naprawdę tak dobrze pamięta wszystko, czego się uczyła, czy może test był po prostu zbyt łatwy.
— Ech… dobrze, a to? — westchnęła Cisowe Tchnienie, zadając ostatnie pytanie. Wskazała na jasnoróżową, niewielką grudkę tuż przy sercu.
Pf, to było banalne!
— To jest płuco, a po drugiej stronie znajduje się drugie — zachichotała, poruszając wąsami, dumna z siebie.
Cisowe Tchnienie podniosła się na łapy i machnęła ogonem, po czym bez słowa wyszła z legowiska.
Jarzębina chwyciła mysz w taki sposób, by nic z niej nie wypadło, i ostrożnie wyniosła ją na zewnątrz. Gdy medyczka ruszyła w stronę legowiska liderki, koteczka przysiadła z boku polany, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Jarzębina zaczęła ostrożnie wyjmować wnętrzności myszy, by lepiej im się przyjrzeć. Jej błękitne oczy lśniły z zaciekawieniem, gdy badała kolejne organy. Nagle poruszyła lewym uchem i spojrzała w stronę wyjścia z obozu. To jej brat! Właśnie wrócił z wojownikami. Wyglądał na lekko przestraszonego, ale jednocześnie dumnego z siebie.
Kotka odskoczyła od myszy, do której natychmiast dorwały się wrony, kracząc zachłannie. Już miała zagadać do brata, gdy nagle rozległ się donośny głos Sosnowej Gwiazdy, zwołujący klan na zebranie.
Koty zaczęły się zbierać pod pniem, a Jarzębina od razu pognała na miejsce. Starsi wojownicy przepuszczali ją przodem, wiedząc, że to właśnie ona była dziś najważniejsza.
Zatrzymała się i usiadła na piaszczystej ziemi. Kosaciec ewidentnie chciał się do niej odezwać, ale nie zdążył – liderka przywołała ją do przodu.
Jarzębina podeszła kilka kroków bliżej i uniosła wysoko głowę, starając się wyglądać dumnie.
— Jarzębino, ukończyłaś sześć księżyców oraz pomyślnie przeszłaś test medyka. Nadszedł więc czas, abyś została uczennicą. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia medyka, będziesz nosić imię Jarzębinowa Łapa. Twoim mentorem zostaje Cisowe Tchnienie. Mam nadzieję, że przekaże ci całą swoją wiedzę. — zakończyła liderka, spoglądając na medyczkę, po której pysku wyraźnie malowało się niezadowolenie.
Szylkretowa kotka nie przejęła się tym jednak ani trochę. Wystarczyło jedno krótkie wyszczerzenie kłów przywódczyni, by Cisowe Tchnienie ruszyła do przodu i, niechętnie, dotknęła nosem Jarzębinowej Łapy.
Medyczka wysłuchała słów skierowanych do niej, a potem obie odeszły na bok. Jarzębina drżała z ekscytacji, ignorując nawet fakt, że jej brat również został mianowany.
Gdy przywódczyni odwołała zebranie, Jarzębinowa Łapa natychmiast pobiegła w stronę legowiska medyka. W końcu mogła je całe zwiedzić! Wsadziła nos w każdy zakamarek, wywąchała każde zioło. Czuła, jak radość rozsadza jej pierś.
Praca z Cisowym Tchnieniem wydawała się niesamowitym przeżyciem! Istnienie Koperkowej Łapy było dla niej zupełnie nieistotne. W końcu zadowolona usiadła na posłaniu, które od teraz należało do niej.
[1228 słów]
[przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz