Jak najlepiej opisać sytuacje w jakiej się znalazł? Nie wiedział. Ofelia oficjalnie dołączyła do jego rodziny, zostając jego partnerką. Tylko... wszystko fajnie, ale z opowieści babci słyszał, że to powinno przecież wyglądać inaczej. W końcu dwa bliskie sobie koty spędzały ze sobą czas, a Ofelia? Unikała go jak ognia. Na początku sądził, że musi się przyzwyczaić, w końcu zapewne o to nie prosiła; tak samo jak on. Ich związek zaaranżowały ich rody, przez co skończyli w tej dla nich dość niekomfortowej sytuacji. Jednakże starał się jak mógł, aby dać kocicy zdrowy i szczęśliwy dom. Przynosił jej zabawki, obdarowywał pięknymi kamykami, a ona wydawała się głucha i ślepa, nie doceniając jego starań. Zwykle widział ją jak siedziała z Jadeit i Opal, śmiejąc się pod nosem z nie wiadomo czego.
Nieco było mu żal, że to właśnie z jego siostrami Ofelia czuła się swobodnie. Czy naprawdę był aż takim złym wyborem? Przecież był w stanie zamienić jej życie w raj na ziemi. Już teraz łapał się na tym, że spełniał życzliwie jej rozkazy i absurdalne marzenia. Z jednej strony wyglądało to tak, jakby testowała jego granicę, a on nie potrafiąc być ostatnim prostakiem, nigdy niczego jej nie odmawiał. Właśnie przez to jego zbyt uległe podejście, czasami zastanawiał się czy był prawdziwym kocurem. O rady ojca nie zamierzał się pytać! Broń wszelkie stworzenie! Chociaż nigdy nie słyszał w jaki to sposób zapracował na miłość matki, a musieli się kochać, inaczej on jak i siostry by nie powstali.
No i tu był kolejny problem. Skoro jego relacja z partnerką wyglądała w ten sposób, czy kiedykolwiek uda im się założyć zdrową i szczęśliwą rodzinę?
Na ten moment nie znał odpowiedzi. Być może czas zdziała cuda i Ofelia w końcu zrozumie, że nie chciał jej krzywdy. Czasami żałował, że należał do Konsorcjum. Przez ich surowe i staroświeckie zasady, młodzi cierpieli. Nie mieli szans znaleźć miłości jak samotnicy, nie mieli okazji zakosztować prawdziwego życia. Jak to mu zawsze mówił Wróbel, gdy potajemnie się spotykali poza terenem jego włości - żył w złotej klatce, opływając w luksusy, nie wiedząc czym jest prawdziwa wolność.
Miał pragnienie, ukryte głęboko w odmętach umysły, aby może rzucić to wszystko i wyruszyć w świat, ale... Czy był na to gotów? Czy przeżyłby pozbywszy się wygód? Nie. Zapewne bez pomocy skończyłby martwy rozszarpany przez pierwszego lepszego psa.
Dlatego też musiał to znosić i liczyć na cud, że Ofelia w końcu zrozumie, że nie był wcale takim złym kotem i zaakceptuje ich związek. Być może było to marzenie ściętej głowy, ale w głębi duszy na to liczył. Chciał, tak bardzo chciał poczuć jak to jest być kochanym przez kogoś innego niż babcia. Ale być może miłość nie była mu pisana... Być może linia na nim się zakończy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz