– Dobrze, jutro i pojutrze rano jeszcze do mnie przyjdziesz. Zobaczę, jak twoja choroba i podam ci lekarstwo. No i oczywiście, jeśli twój stan się pogorszy, zacznie cię coś boleć, kaszel się pogłębi, przyjdź do mnie natychmiast. Nieważne, czy to będzie dzień, czy środek nocy, rozumiesz?
Czekoladowy pokiwał głową, rzucając jej dość niechętne spojrzenie. Jak zawsze, wojownicy myśleli, że znają się na swoich chorobach lepiej niż medycy. Zwłaszcza Judaszowcowy Pocałunek, sam wysłannik Klanu Gwiazdy… Prychnęła lekko, odprowadzając pacjenta wzrokiem do wyjścia.
***
Kluczyła między drzewami ze spuszczoną głową. Wzrok utkwiła w ściółce leśnej. Niebieskie oczy penetrowały cały krajobraz w polu widzenia Liściastego Futra w poszukiwaniu roślin leczniczych. Na razie znalazła parę liści ogórecznika a także miodunki plamistej. Kotkę po dłuższej chwili wpatrywania się pod siebie w końcu zaczął boleć kark, a więc zatrzymała się, wyprostowała i przeciągnęła. Coś jej strzyknęło w kościach. Zmrużyła zdziwiona oczy. Po chwili uświadomiła sobie, że nie jest już tak młoda. Równie dobrze mogłaby być starszą, ale nie potrzebowała tego, bo była medyczką i jej codzienne obowiązki zwykle nie wymagały zbyt dużej sprawności. Zauważyła też parę dni temu rozsiane w jej sierści pojedyncze siwe włoski. Były niemal niewidoczne na tle jasnoszarego futra, ale asystentka medyczki je zauważyła. Westchnęła lekko na myśl, że coraz bardziej zbliżała się do starości. Jednej z rzeczy, której najbardziej nie chciała. Zawsze wyobrażała sobie siebie samą jako drobną, młodą, gadatliwą i przy tym lekko rozbrykaną kotkę. Teraz już nie mogła o sobie w ten sposób myśleć.
***
Gdy już zostawiła zioła w składziku, wyszła z legowiska medyków i rzuciła szybko okiem na stertę zdobyczy, aby sprawdzić, czy znajdzie się dla niej jakiś smaczny kąsek. Niestety patrole myśliwskie, które wyruszyły w popołudnie, jeszcze nie wróciły. No cóż, musiała chwilkę poczekać na posiłek. Gdy tak sobie siedziała przed legowiskiem medyków i obserwowała spokojne klanowe życie, w oczy rzucił jej się Mniszkowa Łapa. Uczeń jakby… utykał. Zmrużyła oczy, próbując lepiej zobaczyć. Tak, z pewnością coś mu dolegało w jedną łapę. Szybko poderwała się i podbiegła truchtem do kocura, zagradzając mu drogę długim ogonem. Liliowy spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– Liściaste Futro, coś się stało?
Pokręciła głową, aby go uspokoić.
– Ty mi powiedz – mruknęła z uśmiechem.
Kocur zmrużył oczy, nie rozumiejąc o co chodzi asystentce medyczki.
– Daj spokój, widzę przecież, że coś ci dolega. – Wskazała ogonem jego przednią, prawą kończynę. – Kulejesz.
Zaprowadziła Mniszkową Łapę do legowiska medyków, gdzie zbadała dokładnie jego poduszkę. Wyciągnęła kawałek czystego kamienia z jego kończyny. Na szczęście nie wbił się głęboko, a rana nie krwawiła obficie, a więc wystarczyło nałożyć zioła przeciw zakażeniom.
Wyleczeni: Mniszkowa Łapa, Judaszowcowy Pocałunek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz