„Zgodzisz się?” Pytanie odbiło się echem w głowie burego, niepewien czy był gotów wziąć pod swoje skrzydła nowego ucznia, szczególnie w obecnym stanie popatrzył na niewielką kotkę. Jego wzrok z iskierką determinacji szybko zwrócił się ku liderce.
— Jeżeli... pomoże to Astrowej Łapie w znalezieniu swojego miejsca w naszym klanie… to się zgadzam.
Bura uczennica wręcz pisnęła z ekscytacji, prawie wyskakując ze swojego miejsca.
— Dziękuję Panie Pomocny Wróbelku!
Liściasta Gwiazda jedynie skinęła głową z uśmiechem na pyszczku.
〜☆〜
Parę dni po wojnie
Mroźny i nieprzyjemny deszcz obmywał zewnętrzne ściany obozu, pomimo nadejścia Pory Nagich Drzew na terenach klanów wciąż widniała zieleń, jedynie w niektórych miejscach trawa była przykryta nieestetyczną breją. Na szczęście dzięki długiej i gęstej sierści Wróbelek nie odczuwał chłodu aż tak jak jego krótkowłosi pobratymcy.
Bury przechodził przez prawie puste centrum obozu, by zgarnąć swoją uczennicę, w końcu przez wojnę i niefortunne ostatnie zdarzenia mieli łapy pełne roboty.
— Astrowa Łapo... — zawołał kocur, wchodząc do legowiska uczniów. — Jeżeli… jesteś u sił… to chodź ze mną…
Szylkretka, gdy tylko usłyszała mentora, wyskoczyła na proste łapy, najwyraźniej podekscytowana kolejnym dniem pomagania.
— Oczywiście, że jestem! Czemu bym miała nie być?
Kocur przez chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w swą uczennicę, jak gdyby słowa, które powiedział, były raczej skierowane do jego samego niż do burej. Wciąż nie mógł uwierzyć, że koty, z którymi dzielił języki, mogły posunąć się do zamordowania z zimną krwią najdroższych dla niego kotów.
— Sam nie wiem… No nieważne... Chodź... mamy mnóstwo do roboty bez innych protektorów.
Gdy już wyszli z legowiska uczniów, mentor przedstawił Aster dzisiejszy plan.
— Najpierw pójdziemy do legowiska medyków, powiedziałem... że dzisiaj możemy dostarczyć starszym ich lekarstwa… Po odwiedzinach u starszych udamy się szybko do żłobka, sprawdzić jak się ma Mysi Postrach wraz z maleństwami… A na koniec… możemy sprawdzić… jak mają się inne koty...
Aster energicznie pokiwała głową, dając znać, że słuchała i wszystko rozumie.
Gdy weszli do legowiska medyków, od razu uderzył ich intensywny zapach ziół i wątły zapach choroby.
— Dzień dobry… — powiedział Wróbelek spokojnym tonem, by Ćmi Księżyc, która właśnie robiła porządki w ziołach, nie była zaskoczona obecnością kotów. Bury dotknął Aster białą końcówką swojego ogona, dając znać, by też się przywitała.
— Dzień dobry proszę pań! — powiedziała mała miłośniczka ziół.
— Witajcie Pomocny Wróbelku, Astrowa Łapo. Poczekajcie tu chwilkę, zaraz przyniosę owe zioła — powiedziała spokojnie medyczka — Wieczne Zaćmienie.
Po paru chwilach szylkretka wróciła, w pysku trzymając bukiet ziół. Gdy podeszła wystarczająco blisko delikatnie położyła go na ziemi.
— Ta po lewej jest dla Półślepego Świstaka, natomiast po prawej dla Kornikowej Kory. Te zioła to dla nich nic nowego więc powinni wiedzieć, jak je stosować — powiedziała Medyczka z uśmiechem, zanim pożegnała się i znowu zniknęła w mroku legowiska.
— Weź, proszę zioła dla Półślepego Świstaka... a ja wezmę dla mojego kolegi po fachu... — powiedział cicho Pomocny z niewielkim uśmiechem.
Aster przytaknęła, uśmiechając się od ucha do ucha, podnosząc delikatnie korzeń w pysk.
〜☆〜
Gdy w końcu dotarli do starszych, dwójka kotów przywitała się jedynie skinieniem głowy, z powodu zajętych ziołami pysków. Wróbelek wskazał uczennicy łapą półślepego starszego, a sam poszedł w stronę byłego protektora. W kącie półki skalnej spał Dzwonkowy Szmer, na którego samo patrzenie sprawiło buremu ogrom bólu, jak gdyby ktoś wbijał mu igły w serce. Pomimo że nie miał dobrej relacji z ojcem, nie mógł uwierzyć, że morderca wciąż spokojnie śpi z innymi starszymi. Wpatrywał się w niego jak zahipnotyzowany, a z każdą sekundą narastała w nim żałoba i strach, aż w końcu z transu wyrwał go wciąż pełen wigoru głos Kornikowej Kory.
— Domyślam się, że ten chwast w twoim pysku to dla mnie.
— Och… wybacz Kornikowa Koro… tak, to dla ciebie… — odpowiedział, lekko zestresowany, że czekoladowy musiał przez niego czekać.
Szybko podszedł do niego, kładąc zioła przed jego łapami, a on nie tracąc czasu, zabrał się do przeżuwania, między gryzami opowiadając swoje klasyczne dowcipy Wróbelkowi. Które ciężko ukryć, poprawiały mu humor. Protektor co chwilę zerkał i jednym uchem nasłuchiwał swoją uczennicę, upewniając się, że dobrze sobie radzi, w każdej chwili gotowy wkroczyć na pomoc.
— Wybacz Kornikowa Koro, lecz muszę kończyć... Z Aster… jeszcze mamy… parę rzeczy do zrobienia… — przerwał po jakimś czasie starszemu, gdy zauważył, że Aster już ją niego czeka.
— No dobrze Pomocny Wróbelku, mam nadzieje, że za niedługo jeszcze wpadniesz!
— Oczywiście… do zobaczenia… — miauknął już na wymarszu.
Jak tylko zeszli z półki Aster już biegła przed nim gotowa by wparować do żłobka, na szczęście zatrzymała się tuż przed by poczekać na swojego mentora. Widząc to, Wróbelek przyspieszył, by uczennica nie musiała na niego czekać.
— Przepraszamy… za najście… — powiedział, wchodząc do żłobka tuż przed szylkretką.
Mysi Postrach skinął głową, najwyraźniej trzy niewielkie, piszczące kuleczki wyciągnęły z niego większość energii.
— Chcieliśmy tylko sprawdzić… czy nie brakuje ci niczego? — zapytał bury, powoli zostając otoczony przez drobne kociaki. Aster z uśmiechem coś mówiła, nie wiadomo jedynie czy do siebie, czy do maluchów.
— Wszystko w porządku. Przepiórcza Łapa dopiero co przyniosła mi nornice — odpowiedział karmiciel, wskazując na nieruchomo leżącego obok gryzonia.
— Ach... to dobrze… w takim razie my zmykamy… nie będziemy przeszkadzać… — zakończył z uśmiechem protektor, żegnając się z niewielką rodziną. Ruchem ogona przywołał uczennice i razem wyszli z legowiska.
— Panie Pomocny Wróbelku! Czy ja też byłam taka mała? — zapytała bura, podskakując przy mentorze.
— Oczywiście… każdy był… — odpowiedział spokojnie, prawdę mówiąc pamiętał praktycznie każdego, jak jeszcze był rozmiaru jego łapy.
<Uczennico?>
Trening medyczny Aster [870 słów]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz