Znaleziono i odprowadzono do obozu Koniczynka, a po Niezapominajce ślad zaginął. Lodowa Sałata dreptała nerwowo łapami. Koniczynek sam wydawał się trochę przygasnąć. Po jakimś czasie do obozu dotarł Kosaćcowa Grzywa, który miał przynieść kotkę. Wpadł na środek polanki, rozglądając się niepewnie.
— Nie mogę jej znaleźć. Ona… Zniknęła — wydusił z siebie w końcu. Koniczynek spuścił uszy w dół, kuląc ogon. Lodowa Sałata załkała żałośnie.
Nikła Gwiazda wysłał razem z Kosaćcową Grzywą jeszcze dwóch wojowników, a sam rozpoczął mianowanie Koniczynka.
— Co? Ale, jak to? — zapytał Koniczynek, podchodząc do wojownika. — Szukaj dalej! Dalej! — krzyknął do niego.
— Niestety, młody, ale pewnie ją coś zjadło.
— Nie! — krzyknął kociak. — To nieprawda! Kłamiesz! Zaraz... zaraz powiesz, że to był żart i Niezapominajka wyjdzie z ukrycia! Tak! — Poleciały mu pierwsze łezki.
Kosaćcowa Grzywa skrzywił się na jego słowa.
— Nie, Koniczynku. Ona już nie wróci.
Koniczynkiem coś szarpnęło. Podbiegł do jego łapy i ją ugryzł. Zaskoczony wojownik przez chwilę się tak na niego patrzył, ale chwilę później spróbował go strzepnąć. Szczęki Koniczynka mocno zacisnęły się na jego łapie, nie puszczając tak łatwo. Biało-niebieski wojownik warknął I zrzucił go jednym, ale tym razem porządnym potrząśnięciem. Koniczynek wstał i znowu się rzucił, jakby był w furii.
Kosaćcowa Grzywa pacnął go jedną łapą, złapał jego głowę i przycisnął mocno do ziemi, powstrzymując się od wysuwania szponów.
— Nie! Nie... — załkał. Kopał, wił się po brudnej ziemi. Kosaciec mimo tego nadal przyciskał jego głowę do ziemi, milcząc. Musiało minąć trochę czasu, aż w końcu kociak się uspokoił.
Wtedy Koniczynek cofnął się i fuknął na niego.
Kosaćcowa Grzywa ostrożnie odsunął się od niego, spoglądając z góry na kocurka. Milczał, nawet nie komentując zachowania młodego i tego, że ugryzł go w łapę.
Krucze Pióro patrzył na młodszego z delikatną pogardą.
— Pomimo… Zaistniałej sytuacji, mamy ucznia do mianowania. Nie powinniśmy zwlekać. Koniczynku, wystąp. — zaczął Nikła Gwiazda i po słowach lidera kocurek rozejrzał się wokół nerwowo, jakby mając nadzieję, że w tłumie być może gdzieś jest jego siostra.
— Koniczynku, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika, będziesz się nazywać Koniczynowa Łapa. Twoim mentorem zostanie Krucze Pióro. Mam nadzieję, że przekaże ci on całą swoją wiedzę.
Krucze Pióro wystąpił, patrząc chłodno na kociaka, który postarał się o uśmiech i zetknął się z nim nosami.
Skandowano jego imię, choć to nie były koty mu znajome. Dalekie i obce dla Koniczynka, teraz Koniczynowej Łapy. Odległe, ale z czasem i one ucichły, oprócz jakże rozpaczliwego lamentu Lodowej Sałaty. Pozwoliły mu zasiąść z ciemnymi, śnieżnymi chmurach na kilka szybkich uderzeń serca, po czym został brutalnie wytarmoszony z obozu i własnych myśli przez nowego mentora. Kocur spojrzał na młodszego.
— Zbierajmy się, nie ma co czekać. Pokażę ci terytoria. — Ruszył w stronę wyjścia z obozu.
— A co jak Niezapominajka wróci, gdy mnie nie będzie..? Martwię się o nią… — Kocurek skulił się lekko. Krucze Pióro spojrzał na niego zirytowany.
— Jak wróci to wróci. Ktoś na pewno jej przekaże, że wyszedłeś. Nie ma, co marnować dnia. Idziesz, czy mam cię tam zaciągnąć siłą? — syknął lekko. Ten podkulił ogonek i podążył za starszym bez słowa. Ale niemiły, pomyślał i skrzywił się.
Po niezbyt długim spacerze dotarli do pierwszego punktu.
Koniczynek spojrzał na swojego małego przyjaciela, który akurat wyszedł ze swojej ,,kryjówki”.
— Biedronek, jak ja się cieszę, że ciebie mam… — wyszeptał do biedronki. — Wiesz, że moja siostrzyczka zaginęła? Ja… Nie sądzę, aby umarła. Na pewno da sobie radę! Pewnie po prostu się schowała i nie może jej znaleźć ten ślepy jak kret Kosaciec. Ale mam ciebie, prawda? — uśmiechnął się ciepło do Biedronka.
— Tu znajduje się Cierniste Drzewo. Pierwszy punkt wyprawy. Grzebiemy tu zmarłych, przynoszeni są z rana po czuwaniu. Pewnie znasz tą legendę o nim? — spojrzał na młodszego, jednak ten właśnie był zajęty czymś innym. — Słuchasz ty mnie w ogóle?
— Och! Tak, przepraszam… Byłem zajęty swoim przyjacielem! — Uśmiechnął się do Kruka. — Właśnie mu mówiłem, że moja siostra się zgubiła, ale na pewno się znajdzie! No i pytałem, czy podobało mu się mianowanie.
— Przyjaciela..?
''Ach, bo ty nie masz przyjaciół'' pomyślał, ale postanowił ugryźć się w język.
— Tak! Biedronka! — odpowiedział z uśmiechem.
— Biedronka..? — Kocur skrzywił się.
— Tak, chcesz zobaczyć? — Uniósł lekko łapkę, pokazując kocurowi czerwonego owada na swojej łapie. Krucze Pióro zbliżył się trochę, patrząc to na biedronkę, to na ucznia. Ach, jakże naiwny był uczeń…
— Mysie łajno… Dorośnij… — po tych słowach zabrał biedronkę z łapy Koniczynka i zgniótł ją, wypuszczając z łapy jedynie jej szczątki. — Już nie jesteś kociakiem… To tylko owad…
Koniczynek nie wiedział, co się dzieje; co się właśnie stało. W jednej chwili rozmawiał z Biedronkiem, a teraz… teraz już go nie było.
Został zamordowany przez Krucze Pióro.
Patrzył się na mentora z przerażoną, zszokowaną miną, ale szybko obróciła się ona w gniew i chęć zemsty.
— Ty… ty świnio! — krzyknął w stronę większego, jeżąc sierść na grzbiecie. Ogon był niespokojny, a ruchy kocurka nerwowe. — Nie cenisz życia małych istot! One są piękne… a ty jesteś cholerą! Tak, cholerą! I to taką najbrzydszą ze wszystkich! Najokropniejszą! Nawet Niezapominajka by z tobą nie chciała rozmawiać! — krzyczał, powstrzymując łzy. Wysunął pazury i cofnął się, napinając mięśnie. Mimo tego nic nie zrobił; stał tak, bojąc się, że Krucze Pióro może mu zrobić krzywdę. Musiał być przygotowany, nawet jeśli nie umiał walczyć.
<Jak śmiesz się jeszcze nazywać kotem, Krucze Pióro!?>
[868 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz