Postanowił, że słuszną decyzją byłoby napocząć przesłuchanie od medyków. Będzie łatwiejszy start, poza tym myślał, że mało prawdopodobne byłoby morderstwo dokonane przez tak młode koty. Schylił się w wejściu do niskiej groty, a w oczy od razu rzuciło szylkretowe futro Jarzębinowego Żaru – może przypadek, może nie. Skinął na nią jednak głową i rzucił:
— Udaj się ze mną na chwilę. — Uniosła powoli łeb, a jej wzrok spoczął na jego sylwetce. Oczy zmrużyły się lekko, jakby chciała przeszyć go spojrzeniem. Przez krótką chwilę milczała, lecz po chwili westchnęła cicho, jakby z żalem. Po kolejnym, niezręcznym momencie niespodziewanie prychnęła pod nosem z niezadowoleniem. A jednak – poruszyła się. Wstała, przeciągając leniwie łapy i otrzepując futro, jakby zrzucała z siebie ciężar. Podniosła głowę wysoko, ogon uniosła z godnością. Jej krok był spokojny, ale w każdej jego cząstce tliła się duma i siła. Bez słowa podążyła za nim – puszyła się jak jakiś głupi ptak, co niezmiernie go irytowało, lecz starał się to usilnie ukryć. Po chwili stanął w miejscu, bezgłośnie, spokojnie jak baranek. Asystentka medyka zatrzymała się gwałtownie, niemal wpadając na niego. Zmarszczyła nos, ale zamiast powiedzieć coś kąśliwego, po prostu usiadła.
— Więc, Jarzębinowy Żarze. Gdzie byłaś, gdy skonały Sosnowa Gwiazda i Jadowita Żmija, co robiłaś? — Były to pytania zdecydowanie istotne na początku przesłuchania, bo to one miały wprowadzić szylkretkę w całą sprawę.
Na jego pytanie uniosła brew, wyraźnie zaskoczona.
— Skąd mam wiedzieć, kiedy dokładnie ich zabito? — mruknęła. — Słyszałam od innych, że podobno w nocy. Cóż... W nocy spałam. Cały dzień miałam pełen roboty. — Westchnęła i zaczęła wyliczać, jakby próbując sobie wszystko przypomnieć. — Od rana byłam u starszych i w żłobku, sprawdzałam stan kotów w obozie. Później wyruszyłam po zioła z Zabłąkaną Łapą i Kwitnącym Kalafiorem. Jak wróciliśmy, przyszło do mnie parę kotów z kleszczami, więc się tym zajęłam. Dzień zleciał, nim się obejrzałam. Wieczorem coś zjadłam, a potem padłam na posłanie. Byłam tak wykończona, że zasnęłam w sekundę.
Zanim jednak kocur zdążył cokolwiek powiedzieć, podniosła łapę, jakby chciała go zatrzymać.
— Ale… Obudziłam się w nocy. Coś mnie wyrwało ze snu — powiedziała ciszej. — Miałam wrażenie, że Koperkowa Łapa i Cisowe Tchnienie podnoszą się z posłań. Nie wiem, czy wyszli z legowiska… Ale na pewno wstali. Później znowu zasnęłam. A rano, jak gdyby nigdy nic, spali obok mnie.
Zamilkła, spoglądając na dymnego.
— To... To brzmi dość niepokojąco — wykrztusił, a jego oczy zabłysły niepewnością. To była dość poważna sprawa. — Czy wyszli oni wczesnym wieczorem, czy raczej już głęboką nocą? Spróbuj sobie przypomnieć. Te słowa mogą wiele zaważyć na przyszłość sprawy.
Zamyśliła się na chwilę, po czym tylko wzruszyła ramionami. Nie wyglądała na zbyt pewną swoich słów, była bardzo nonszalancka w swojej ignorancji.
— Położyłam się jeszcze we wczesnym wieczorze. A gdy się obudziłam, była już głęboka noc. Tyle że... Nie wiem, czy to było bliżej zmierzchu, czy już prawie nad ranem — mruknęła cicho, nie podnosząc wzroku.
— Już chyba nie jesteś tego taka pewna, co? — rzucił z ironią, mrużąc oczy. — Skup się. To nie jest zabawa.
Zmrużyła oczy i zmarszczyła nos z wyraźnym niezadowoleniem.
— A czy ja gdziekolwiek powiedziałam, że jestem tego pewna? — prychnęła z irytacją. — Powiedziałam, że obudziłam się w nocy i wydawało mi się, że Koperkowa Łapa i Cisowe Tchnienie się poruszyli. Mówiłam, że byłam zmęczona. Może mi się przyśniło, może przesłyszałam. Ale skoro pytasz o każdy drobiazg, to mówię ci wszystko; nawet to, co mogło być tylko złudzeniem — syknęła z pogardą, jakby samą swoją postawą chciała dać do zrozumienia, że czuje się obrażona podejrzeniem o kłamstwo.
— Zrobisz to, co ci powiem. Z tego, co wiem, to ja tu prowadzę przesłuchanie, nie ty. Coś jeszcze? Czy Zabłąkana Łapa i Kwitnący Kalafior są w stanie potwierdzić twoją wersję wydarzeń?
Strzepnęła ogonem z irytacją.
— Wiesz… Skoro mnie podejrzewasz, to chyba mam prawo się bronić, prawda? — mruknęła chłodno. — Zabłąkana Łapa i Kwitnący Kalafior potwierdzą moje słowa. Choć ta druga wydawała się dziś strasznie przerażona całą sytuacją… Przyszła do mnie po zioła na uspokojenie i chyba zasnęła potem w legowisku wojowników. Biedaczka — dodała już z wyraźną troską w głosie.
Unosząc wzrok, spojrzała Topielcowi w oczy.
— Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
— Nie. Idź już, droga wolna.
— Gdzie przebywałoś nocy, podczas której zmarła Sosnowa Gwiazda i jej zastępczyni? — zapytał Koper zwięźle.
— Cały czas przebywałom w swoim legowisku. Wychodzenie w trakcie nocy jest nierozsądne — odparło krótko, liżąc się po klatce piersiowej. — Jednak słyszałom, jak ktoś wychodził z legowiska... Sądząc po ciężkości kroków była to Cisowe Tchnienie, ale kto wie. W końcu przecież mogę się mylić i może był to ktoś inny... — dodało po chwili namysłu.
Topielcowy Lament kilka razy delikatnie skinął głową jakby w zamyśleniu. Musiał utrzymać jasność myślenia.
— Czy Jarzębinowy Żar bądź ktoś inny jest w stanie potwierdzić twoją wersję?
Koperkowa Łapa zamyśliło się na moment.
— Nie wiem, nie rozmawiałom z nią na ten temat. Nie chcę też szerzyć niepotrzebnej dezinformacji, bo nie jestem pewien czy była to Cisowe Tchnienie, czy może raczej ktoś inny lub wiatr. Może nawet wydawało mi się coś podczas snu — mruknęło cicho.
— W porządku. Możesz odejść.
Kiwnęło głową i odeszło na swoje miejsce, wzdychając cierpiętniczo. Jakby to on miał tyle na głowie…
— Iskrząca Nadziejo, gdzie przebywałaś w trakcie wieczoru, podczas którego swoje żywoty straciły Sosnowa Gwiazda i Jadowita Żmija? Co czyniłaś?
Czekoladowa spojrzała na Topielca, przeczesując go wzrokiem, a następnie odpowiedziała.
— Po południu zaczęłam rozmowę z Miodową Korą, tak się zagadaliśmy, że zasnął. Zaraz potem położyłam się ja. Oczywiście będzie mógł to potwierdzić.
— Nie pytam o popołudnie, tylko o noc. Coś jeszcze się zdarzyło?
— Nie. Rano, kiedy się już obudziłam, on nadal leżał obok mnie. Kiedy się już obydwoje obudziliśmy, razem przyszliśmy coś zjeść przed patrolem. — stwierdziła w głębokim zamyśleniu, lekko sunąc ogonem po ziemi pokrytej pyłem.
— W porządku. Możesz odejść.
— Dziękuję. Ach, no i zapomniałabym. Rano, przy stercie, widziała nas moja… Widziała nas Borsucza Puszcza.
Dodała, a następnie odeszła do strefy zdobyczy.
Młodzi.
— Więc, Jarzębinowy Żarze. Gdzie byłaś, gdy skonały Sosnowa Gwiazda i Jadowita Żmija, co robiłaś? — Były to pytania zdecydowanie istotne na początku przesłuchania, bo to one miały wprowadzić szylkretkę w całą sprawę.
Na jego pytanie uniosła brew, wyraźnie zaskoczona.
— Skąd mam wiedzieć, kiedy dokładnie ich zabito? — mruknęła. — Słyszałam od innych, że podobno w nocy. Cóż... W nocy spałam. Cały dzień miałam pełen roboty. — Westchnęła i zaczęła wyliczać, jakby próbując sobie wszystko przypomnieć. — Od rana byłam u starszych i w żłobku, sprawdzałam stan kotów w obozie. Później wyruszyłam po zioła z Zabłąkaną Łapą i Kwitnącym Kalafiorem. Jak wróciliśmy, przyszło do mnie parę kotów z kleszczami, więc się tym zajęłam. Dzień zleciał, nim się obejrzałam. Wieczorem coś zjadłam, a potem padłam na posłanie. Byłam tak wykończona, że zasnęłam w sekundę.
Zanim jednak kocur zdążył cokolwiek powiedzieć, podniosła łapę, jakby chciała go zatrzymać.
— Ale… Obudziłam się w nocy. Coś mnie wyrwało ze snu — powiedziała ciszej. — Miałam wrażenie, że Koperkowa Łapa i Cisowe Tchnienie podnoszą się z posłań. Nie wiem, czy wyszli z legowiska… Ale na pewno wstali. Później znowu zasnęłam. A rano, jak gdyby nigdy nic, spali obok mnie.
Zamilkła, spoglądając na dymnego.
— To... To brzmi dość niepokojąco — wykrztusił, a jego oczy zabłysły niepewnością. To była dość poważna sprawa. — Czy wyszli oni wczesnym wieczorem, czy raczej już głęboką nocą? Spróbuj sobie przypomnieć. Te słowa mogą wiele zaważyć na przyszłość sprawy.
Zamyśliła się na chwilę, po czym tylko wzruszyła ramionami. Nie wyglądała na zbyt pewną swoich słów, była bardzo nonszalancka w swojej ignorancji.
— Położyłam się jeszcze we wczesnym wieczorze. A gdy się obudziłam, była już głęboka noc. Tyle że... Nie wiem, czy to było bliżej zmierzchu, czy już prawie nad ranem — mruknęła cicho, nie podnosząc wzroku.
— Już chyba nie jesteś tego taka pewna, co? — rzucił z ironią, mrużąc oczy. — Skup się. To nie jest zabawa.
Zmrużyła oczy i zmarszczyła nos z wyraźnym niezadowoleniem.
— A czy ja gdziekolwiek powiedziałam, że jestem tego pewna? — prychnęła z irytacją. — Powiedziałam, że obudziłam się w nocy i wydawało mi się, że Koperkowa Łapa i Cisowe Tchnienie się poruszyli. Mówiłam, że byłam zmęczona. Może mi się przyśniło, może przesłyszałam. Ale skoro pytasz o każdy drobiazg, to mówię ci wszystko; nawet to, co mogło być tylko złudzeniem — syknęła z pogardą, jakby samą swoją postawą chciała dać do zrozumienia, że czuje się obrażona podejrzeniem o kłamstwo.
— Zrobisz to, co ci powiem. Z tego, co wiem, to ja tu prowadzę przesłuchanie, nie ty. Coś jeszcze? Czy Zabłąkana Łapa i Kwitnący Kalafior są w stanie potwierdzić twoją wersję wydarzeń?
Strzepnęła ogonem z irytacją.
— Wiesz… Skoro mnie podejrzewasz, to chyba mam prawo się bronić, prawda? — mruknęła chłodno. — Zabłąkana Łapa i Kwitnący Kalafior potwierdzą moje słowa. Choć ta druga wydawała się dziś strasznie przerażona całą sytuacją… Przyszła do mnie po zioła na uspokojenie i chyba zasnęła potem w legowisku wojowników. Biedaczka — dodała już z wyraźną troską w głosie.
Unosząc wzrok, spojrzała Topielcowi w oczy.
— Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
— Nie. Idź już, droga wolna.
* * *
— Cały czas przebywałom w swoim legowisku. Wychodzenie w trakcie nocy jest nierozsądne — odparło krótko, liżąc się po klatce piersiowej. — Jednak słyszałom, jak ktoś wychodził z legowiska... Sądząc po ciężkości kroków była to Cisowe Tchnienie, ale kto wie. W końcu przecież mogę się mylić i może był to ktoś inny... — dodało po chwili namysłu.
Topielcowy Lament kilka razy delikatnie skinął głową jakby w zamyśleniu. Musiał utrzymać jasność myślenia.
— Czy Jarzębinowy Żar bądź ktoś inny jest w stanie potwierdzić twoją wersję?
Koperkowa Łapa zamyśliło się na moment.
— Nie wiem, nie rozmawiałom z nią na ten temat. Nie chcę też szerzyć niepotrzebnej dezinformacji, bo nie jestem pewien czy była to Cisowe Tchnienie, czy może raczej ktoś inny lub wiatr. Może nawet wydawało mi się coś podczas snu — mruknęło cicho.
— W porządku. Możesz odejść.
Kiwnęło głową i odeszło na swoje miejsce, wzdychając cierpiętniczo. Jakby to on miał tyle na głowie…
* * *
Czekoladowa spojrzała na Topielca, przeczesując go wzrokiem, a następnie odpowiedziała.
— Po południu zaczęłam rozmowę z Miodową Korą, tak się zagadaliśmy, że zasnął. Zaraz potem położyłam się ja. Oczywiście będzie mógł to potwierdzić.
— Nie pytam o popołudnie, tylko o noc. Coś jeszcze się zdarzyło?
— Nie. Rano, kiedy się już obudziłam, on nadal leżał obok mnie. Kiedy się już obydwoje obudziliśmy, razem przyszliśmy coś zjeść przed patrolem. — stwierdziła w głębokim zamyśleniu, lekko sunąc ogonem po ziemi pokrytej pyłem.
— W porządku. Możesz odejść.
— Dziękuję. Ach, no i zapomniałabym. Rano, przy stercie, widziała nas moja… Widziała nas Borsucza Puszcza.
Dodała, a następnie odeszła do strefy zdobyczy.
Młodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz