— Na co się gapisz, hm?! — warknęła, wciąż usilnie starając się pozbyć brudu ze ślicznego futerka — To wszystko twoja wina! Gdybyś mi nie nadepnął na ogon… Ty mysi móżdżku!
Lulek jedynie gapił się na siostrę, nie rozumiejąc do końca, czemu zaczęła go wyzywać. To znaczy - wiedział oczywiście, że zazwyczaj tak reagowała. Ale wobec innych! On przecież nic takiego nie zrobił. To był tylko wypadek… I nic jej się nie stało! To ona się potem na niego rzuciła.
— Przecież nic nie zrobiłem?... — zapytał, skonfundowany, przekrzywiając głowę w bok. Nie chciał zaogniać sytuacji, naprawdę.
… Ale najprawdopodobniej został źle zrozumiany przez kotkę. Wężyna zaczęła bowiem wydzierać się jeszcze donośniej, a z jej pyszczka wypływał potok najróżniejszych obelg. Lulek położył uszy po sobie, chcąc uchronić je przed natężeniem dźwięku. Nie miał pojęcia, o co jej w ogóle chodziło! To w końcu tylko trochę ziemi, on był nią ubrudzony niemal ciągle i nic mu się dotąd nie stało. Wielkie rzeczy…
Młody kocur już chciał przerwać monolog szylkretki, aby nieco załagodzić ten bezsensowny konflikt, ale uprzedził go jakiś głos dobiegający zza jego pleców. Odwrócił łebek w stronę, z której nadchodził i zauważył jego właścicielkę - biało-czarną kocicę, piastunkę, która dzieliła z nimi żłobek. Jak miała na imię?... A, racja, Kotewkowy Powiew!
— Co wy robicie, maluchy? — spytała królowa, przystając przy nich i przyglądając się im z ciekawością.
< Juniorka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz