— To dla ciebie… No wiesz, za to, że tu ze mną siedzisz. Chyba.
Lulek wyglądał na lekko zestresowanego. Jego drobny ogon drżał, a sierść na grzbiecie lekko się podniosła. Na pierwszy rzut oka było to trudne do zobaczenia przez wielką grzywę kociaka. Tylko dlaczego tak się zachowywał? Pochyliłem się, aby obejrzeć to, co dał mi brat i zdziwiłem się przez to, jak ładnie wyglądał ten przedmiot! Była to biała, ślimacza muszelka, na której znajdowały się brązowe barwy układające się w jedną wielką spiralę, okrywającą całą boczną część muszli. Nigdy wcześniej nie dostałem żadnego prezentu, dlatego nie wiedziałem, jak się zachować. Po chwili przyglądania się muszelce zrozumiałem, że powinienem podziękować.
— Dziękuję, że mi to dałeś! — odpowiedziałem z zachwytem.
— Nie ma za co — stwierdził Lulek, a jego ogon przestał drżeć.
Postanowiłem, że dalej będę oglądać to, co robił mój brat, a zajmował się dalszym przeglądaniem zarośli. Tym razem jednak zajrzał jeszcze głębiej. Chciałem się przybliżyć, po to, aby mieć lepszą perspektywę i... nagle usłyszeć można było ciche trzaśnięcie. Była to muszelka, którą chwilę temu podarował mi Lulek. Roztrzaskała się na dwie mniejsze części. Wpadłem w dużą panikę i zawód jednocześnie. Tym razem serio przeklinałem swoją nieuwagę w myślach. Gdyby kocurek w tym momencie się odwrócił, to bez dwóch zdań zauważyłby to, co zrobiłem. Dlatego, zanim zdążył zrobić obrót, szybko zakryłem szczątki ogonem i szeroko się uśmiechnąłem. Lulek spojrzał na mnie wnikliwym, ale i spokojnym wzrokiem; ja udawałem, że wszystko jest w porządku. Kiedy kocurek (o dziwo bez pytań o źródło hałasu), oddalił się na wystarczającą odległość, odsunąłem ogon, aby ocenić straty. Muszelka się rozdwoiła, ale te części nie wyglądały aż tak źle. Przynajmniej tak mi się wydawało. Postanowiłem więc, że wręczę jedną z tych części Lulkowi. MIAŁEM NA PEWNO DOBRE INTENCJE.
<Lulek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz