Gdy już odkopał sekretny, czarny, mieniący się na niebiesko przedmiot, prychnął z rozczarowaniem. Okazało się, że była to oderwana pokrywa skrzydła jakiegoś chrząszcza. Zirytowany machnął ogonem i powrócił do obozu.
Przy wejściu przywitał go czekoladowy wojownik; Barszczowa Łodyga, który dołączył do jego powolnego marszu w stronę legowiska wojowników.
— Dzień dobry, Modliszkowa Ciszo, gdzie się podziewałeś? — zapytał kocur, najwyraźniej wybierając kremowego jako ofiarę do rozmowy.
— Byłem w okolicach wrzosowiska. — odpowiedział zwięźle.
— A cóż to porabiałeś na wrzosowiskach? — Barszczowi najwyraźniej nie wystarczyła krótka odpowiedź. Ewentualnie chciał kontynuować konwersacje? Kto wie.
— Szukałem nowych okazów do kolekcji.
— Do twojej kolekcji owadów? — dopytał, najwyraźniej wcześniej musiał zauważyć precyzyjnie ułożone martwe stawonogi przy posłaniu Modliszki.
— Tak. Czy mogę ci w czymś pomóc Barszczowa Łodygo? — zapytał, zatrzymując się i odwracając wzrok w kierunku rozmówcy.
<Barszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz