Czekoladowy uczeń właśnie poznawał podstawy walki, miał skoczyć na swoją mentorkę, jakby atakował swojego wroga. Wykonywał to, co nakazała mu matka i już po chwili był w powietrzu z wysuniętymi pazurami w stronę czarnej kotki, gdy ta zgrabnie uniknęła ataku. Pustułkowa Łapa nawet nie zauważył, kiedy oberwał od mentorki i zamiast zgrabnie wylądować na ziemi, to znalazł się w jakiś krzakach. Na nieszczęście były to krzewy z cierniami, także skończył z drobnymi zadrapaniami na ciele oraz kolcem tkwiącym w poduszce prawej łapy.
Tak oto kocur szedł dumnie z kamiennym wyrazem pyska przez obóz klanu, by dotrzeć do medyczki, gdzie wysłała go Mroczna Wizja.
– Cisowe Tchnienie? – zawołał, stojąc u wejścia. Widząc, jak kotka wyłania się z głębi legowiska, a widząc ucznia, spojrzała na niego z niemym pytaniem. – Masz może chwilę? Bo tak się złożyło, że na treningu wylądowałem w krzakach z cierniami… Reszty można się domyślić – dodał, mając nadzieję, że szylkretowa kotka nie będzie się dopytywać o szczegóły. Kocur wolałby nie mówić o wpadce, czując, że już jego zostało nadszarpnięte, ponieważ na razie nic mu zbytnio nie wychodziło, a na pewno nie tak, jak chciał i to sobie wyobrażał.
<Cisowe Tchnienie?>
[250 słów]
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz