Nadeszła pora nagich drzew, a wraz z nią ponownie zapełniło się legowisko medyków, jednak tym razem nie z powodu dużej ilości jego stałych mieszkańców. Kilka kotów pojawiło się dziś w progu, skarżąc się na swoje dolegliwości, mając nadzieję, że medycy z pomocą ziół je wyeliminują. Chociaż ich nadzieje były prawdą, to Zawilcowa Łapa nie lubił zajmować się chorymi, jednak ponownie został zmuszony do tego. Jego pacjentem okazał się Ruda Lisówka, z którym może nie wymienił dużo zdań, jednak dobrze pamiętał, że kocur był mentorem Motylkowej Łączki, gdy ta postanowiła zmienić swoją ścieżkę szkolenia. Jakim prawem kocur mógł dopuścić do tego, że kocica powracała do legowiska medyka z ziołami w pysku jak uporczywa mucha? Przecież podjęła decyzję o zmianie roli, więc czemu tu wracała? Tęskniła za tym miejscem? Niczego dobrego tu przecież nie było, a przynajmniej samo legowisko wydawało się Zawilcowi ponure i zawsze posiadające niezbyt miłą rudą medyczkę, która miała coś do niego. Nic jej nie zrobił, a przynajmniej na chwilę obecną, a ta wydawała uważać go za zbędnego. Nie rozumiał i nie chciał zrozumieć. Wsłuchiwał się w słowa wojownika, próbując dotrzeć do tego, co mu dolega. Długo nie zajęło, aby kocur znalazł potrzebne zioła i podał je wojownikowi, każąc mu powrócić następnego poranka. Tylko gdy kocur opuścił legowisko, wzrok ucznia przeniósł się na kotkę.
– Powiedz mi Pajęcza Lilio, bo powoli staje się to nieznośne, co złego zrobiłem? – zapytał kremowy, a kocica uniosła głowę znad ziół i skierowała na niego swój wzrok. – Czemu zachowujesz się, jakbym był tu zbędny?
– Bo jesteś – odpowiedziała natychmiast – i nie mam zamiaru tego ukrywać. Na twym miejscu powinna być Motyla Łączka, jednak twoja nierozwaga sprowadziła Cię do tego legowiska. Nie rozumiem, czemu Wdzięczna Firletka zgodziła się przyjąć kogoś takiego jak ty pod swe łapy. Żaden samotnik nie powinien przebywać w gronie medyków.
Zamarł, gdy słowa rudej dotarły do jego uszu. Więc to było jej zdanie? Mógł się tego spodziewać, patrząc na jej zachowanie, jednak dalej go to zaskoczyło. Zwrócił swój pysk w stronę wyjścia, do którego udał się po chwili, opuszczając legowisko w ciszy. Jeśli Pajęcza Lilia go tam nie chciała, to czemu musiał tam przebywać? Przecież jeszcze istniała reszta obozu, więc nie był przywiązany do tego jednego legowiska. Jego zielone ślepia stanęły na szylkretowym kocurze, który właśnie żegnał się ze swym czekoladowym uczniem. Opadający Rumianek niedawno dostał tytuł wojownika i już przydzielono mu ucznia do wyszkolenia. Gdy wojownik dostrzegł Zawilcową Łapę, na jego pysku zawitał uśmiech, a sam szybko znalazł się przy nim.
– Wreszcie udało Ci się uciec od swoich obowiązków, aby spędzić ze mną czas? Czuję się zaszczycona – zaczął rozmowę Rumianek. – I do tego widzę, że spodobał Ci się mój mały pomysł. Nawet znalazłeś czas, aby wpleć sobie w niego kilka ziół. Mówiłam, że jest to dobry pomysł.
Łapa kota powędrowała na miejsce, gdzie znajdowało się jego prawe oko, teraz przystrojone kilkoma ziołami, które pałętały się po składziku, poprawiając je lekko. Już w poprzedniej porze jego brat zaproponował mu to rozwiązanie, jednak dopiero niedawno udało mu się je wcielić w życie.
– Czemu uważasz, że wszystko, co robię, jest związane z twoją osobą? – zapytał uczeń, na co odpowiedział mu śmiech brata. – Jednak tym razem masz rację, niestety. Nie zabierzesz swojego ulubionego brata na spacer, aby wreszcie mógł odetchnąć świeżym powietrzem?
– Ej, ej, ej, kiedy wspomniałam, że jesteś moim ulubionym bratem? Zabierasz pozycję Kminkowej Łapie, chociaż on też na nią nie zasługuje. Poza tym nie wiem, czy jest to dobry pomysł. Z taką pogodą i z… twoją specjalnością. A ty nie powinieneś być w swym legowisku, oczekując następnych chorych?
– Proszę, nie odejdziemy za daleko. U podnóża wieży i tak siedzi Pajęcza Lilia, a ona mnie nie potrzebuje. Proszę? – Rumianek tylko westchnął.
– Niech Ci będzie tym razem.
*****
Tego dnia został obudzony przez Wdzięczną Firletkę z samego poranka, co przyniosło za sobą uporczywe zmęczenie, które towarzyszyło mu przy poznawaniu następnych ziół. Nie były one skomplikowane, a bardziej powtarzające się pytania były irytujące. Wypytywanie o właściwości ziół i kiedy oraz w jakich ilościach się je podaje, jakby miał zapomnieć o jednej z najważniejszych umiejętności w roli medyka. Ich trening został przerwany przez niespodziewane pojawienie się Rozkwitającej Szanty w wyjściu z legowiska. Szybki rzut oka na jej pysk wyjaśniał powód jej przybycia. Ropiejące i łzawiące oko wojowniczki, to nie był przyjemny widok. Asystentka medyka usadziła kotkę na jednym z legowisk, a go posłała po potrzebne zioła, którymi okazały się jaskółcze ziele oraz kilka ziaren maku na złagodzenie bólu. Po położeniu ziół przy łapach mentorki usiadł przy jej boku i obserwował, jak zajmuje się jego siostrą, próbując wyłapać najważniejsze rzeczy. Później pewnie i on będzie musiał to samodzielnie zrobić, gdy jego mentorki nie będzie już obok.
Wyleczeni: Ruda Lisówka, Rozkwitająca Szanta
[766 słów]
[przyznano 15%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz