Jakiś czas temu
Pora Nagich Drzew zawitała wśród wojowników i zwierząt leśnych z niemałym przytupem. Im było chłodniej, tym bardziej brakowało zwierzyny w każdym klanie. Co za tym idzie, zaczęło również brakować zwierzyny, ale także ziół, które nagle zaczęły być bardzo potrzebne w klanie. Koperkowa Łapa widziało, jak coraz to nowe koty wchodziły do legowiska medyka, aby leczyć swoje dolegliwości. Według kota, w klanie mogła pojawić się epidemia. Chociaż to akurat mógł stwierdzić każdy kot, który nieco bardziej przyjrzał się chaosowi panującemu ostatnio. Nie sposób było nie zauważyć znacznie większej niż zwykle ilości kotów wchodzących do legowiska. Jak zwykle na choroby byli najbardziej narażeni starsi oraz kociaki. Koperkowa Łapa nie spodziewało się jednak, że epidemia może być tak tragiczna w skutkach. Nie minęło dużo czasu, a przodkowie zabrali już do siebie Olszową Korę, a jej współlokatorzy, Szeleszczący Wiąz oraz Kukułcze Gniazdo, mieli bardzo podobne objawy. Liliowy kot obserwowało to wszystko w ciszy pod jednym z drzew, po raz kolejny wyrywając sobie z nerwów futro na grzbiecie.
Jakiś czas później
Pręgowany kot zauważyło swoją byłą mentorkę, Cisowe Tchnienie, kręcącą się w pobliżu krzewu, w którym spała Jarzębinowy Żar. W sercu Koperkowej Łapy nagle rozpaliła się pewna pocieszająca myśl, która została ugaszona równie szybko, co pojawiła się w jego umyśle. Kot przecież nie miało na co oczekiwać. W końcu to normalne, że medyczka przyszła po swoją asystentkę. Do tego tą lepszą. Koperkowa Łapa nie czuło jednak zazdrości. Wiedziało, że jeno miejsce zawsze było gdzieś poza wszystkimi kotami. Gdzieś w cieniu. Nigdy nie będzie czyimś faworytem. Zawsze będzie tylko substytutem faworytów. Substytutem jeno siostry, Brukselkowej Łapy, substytutem Jarzębinowego Żaru, substytutem jako medyk, substytutem w każdej znanej jeno relacji między kotami. Z tą nieprzyjemną myślą ułożył się na ziemię, kładąc głowę na łapach, po czym swój pyszczek schował we własne łapy, piszcząc bardzo cicho z rozpaczy i kuląc się jeszcze bardziej w dziurze wykopanej przez niego pod drzewem.
Kilka dni później
Gdy zobaczyło niebieskie futro, nastroszyło lekko te pozostałe jeno, śmiesznie odstające kępki futra i uniosło uszy.
— Dlaczego? — zapytało, choć nie do końca wiedziało, o co pyta. W końcu jaki problem miało, aby wstać z ziemi?
— Będziesz przemywało oczy chorym. I przez pewien czas przebywało wśród nich — mruknęła kotka, na co Koperkowa Łapa spojrzało na nią jakby odrobinę wystraszone. — Chyba, że się boisz? Jak zachorujesz, to najwyżej też się wyleczysz. Oczywiście, o ile ci pozwolą… — dodała kotka z niezbyt przyjemnym wyrazem pyska. Widać było, że fakt, iż potrzebuje pomocy był jej bardzo nie na łapę.
Poza tym cętkowany kot już dawno wiedziało, gdzie w rzeczywistości często leżał problem. Kotka bowiem po prostu wolała mieć legowisko dla siebie, niżeli dzielić je z dwójką innych kotów, za którymi wyraźnie nie przepadała.
Liliowy kot poszło za kotką, aby przemywać pyszczki chorych. Niektórzy wydawali się powoli zdrowieć, tak, jakby kotka już podała im zioła, a niektórzy wyglądali na całkowicie zaniedbanych, choć w rzeczywistości nie byli wcale pozostawieni na tak długo. Kot nie narzekało jednak na swoją pracę. Miało tylko ostrożnie przemywać zaropiałe oczy kotów. Przyglądało się jak Cisowe Tchnienie podaje kotom wrotycz, tym samym zapobiegając dalszemu rozwinięciu się epidemii wśród kotów, co nie było jednak łatwe, gdyż zmarła ich kolejna trójka – Szeleszczący Wiąz, Kukułcze Gniazdo oraz Zabielone Spojrzenie. Nagle Koperkowa Łapa usłyszało głos swojego ojca. Miało ogromną ochotę pójść w jego stronę, aby porozmawiać, czego w praktyce nigdy nie robili, jednak zatrzymało się w ostatniej chwili. Przecież nie mógł. Ojciec nie byłby z jeno dumny, bo przecież jest zdrajcą, które zabiło przywódczynię… Cętkowany kot załkał na tą myśl, kuląc lekko ogon i uszy. Usłyszało tylko jak kocur skarży się na jakąś swędzącą infekcję. Nie minęło dużo czasu, a cętkowany kot usłyszało, jak kocur dziękuje medyczce i wraca do swojego legowiska. Pokrzywowy Wąs spojrzał na odchodne w stronę swojego dziecka, jakby zawiedziony, a liliowy kot skuliło się w sobie.
“Czy naprawdę teraz każdy mnie nienawidzi?” — pomyślało i wróciło do zajmowania się chorymi.
Wyleczeni: Pokrzywowy Wąs
[650 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz