— Tutaj jesteś, Barszczowa Łodygo! — zagadała radośnie szylkretka.
— Bardzo dobrze dziś ćwiczyłaś — pochwalił ją w odpowiedzi kocur. — Masz potencjał na zostanie wielką wojowniczką!
Kotka poczuła się doceniona.
— Dzięki! Za to ty możesz być najlepszym mentorem. Idzie nam dobrze jako zespół — Współpraca z czekoladowym zawsze była owocną i Chomik czuła, że mogła z nim pogadać luźno bez żadnych sztywnych zajawek, jak zapewnie u innych, nudnych mentorów. Barszcz był jednak inny, zwłaszcza w szkoleniu.
— A jeśli mogę spytać cieszysz się, że w przyszłości spotkasz swego potomka w Klanie Burzy?
Czekoladowy poruszył wąsami w zamyśleniu.
— Miło mi, że masz o mnie takie zdanie – odpowiedział najpierw. Następnie, ruszając do marszu, dodał:
— To dla mnie troszkę… stresujące. Wiesz, trzeba będzie wytłumaczyć temu małemu słodziakowi, dlaczego mama jest w innym klanie i jak to wygląda… boję się trochę, że nie podołam. A co, jeśli mnie nie polubi? Albo gorzej: uzna, że wolałoby zostać w Klanie Klifu? Nie przeżyłbym tego!
— Jesteś najmilszym i najfajniejszym kotem tego klanu, twój kociak na pewno cię pokocha! Skoro ja mogłam, to i on może. W końcu chyba nie ma kotów, które cię nie lubią; chyba, że o czymś nie wiem! — powiedziała na końcu żartobliwie, drocząc się z nim. Pomyślała przez chwilę o tym, co powiedziała. Barszczowej Łodygi nie dało się nie lubić! Miał dobre kontakty nawet z kotami spoza Klanu Burzy. Nie wyobrażałaby więc sobie, aby ten kociak nie lubił własnego ojca. Gdyby miała mieć tatę, chciałaby mieć takiego, jak on. — Nie mogę się doczekać, gdy przyjdzie! Pokaże mu najlepsze miejsca w obozie i w Klanie Burzy! Oczywiście, jeśli pozwolisz!
Barszcz poruszył wąsami.
— Haha, nic mi nie wiadomo o jakichś kotach, które by mnie nie lubiły — odpowiedział. — Zawsze staram się żyć z każdym w zgodzie, ale jednocześnie przestrzegać kodeksu. Jeśli któryś z moich przyjaciół złamałby go, to prawdopodobnie i nasza znajomość rozpadłaby się. Klan jest dla mnie najważniejszy.
Po chwili namysłu Barszcz dodał:
— A co do kociaków, to pewnie. Pójdziemy wszyscy na fajny spacer. Może jak zdążysz ukończyć szkolenie, to Tobie przypadnie uczenie mojego potomka?
— Byłby to dla mnie zaszczyt, uczyć go! Zwiedziłabym z nim wszystkie granice, nauczyłabym go polować i walczyć. To byłoby wspaniałe. — Chomicza Lapa wyobrażała już sobie, jak uczy potomka Barszczowej Łodygi. Sam fakt, że chciał powierzyć jej jedynego kociaka było jakimś wyróżnieniem. Dlatego nie chciała go zawieźć. Chciała pokazać, że zrobiłaby to najlepiej. — Nie mogę się doczekać tego dnia, gdy zostanę wojowniczką i dostanę własnego ucznia. Może kiedyś będę go uczyć tak, jak ty mnie — stwierdziła z sentymentem.
Barszcz poruszył wąsami w rozbawieniu.
— Idziemy? – zapytał z uśmiechem.
— Oczywiście! — Chomik nie mogła się doczekać, aż wróci do obozu i będzie mogła pochwalić się Motylkowej Łapie treningiem. W końcu to była jej jedyna siostra, bo już nie było z nimi Mysiej Łapy. Idąc razem z Barszczem przypomniała sobie, że miała zapytać go, jak poznał Pietruszkę. –—Właśnie, mam do ciebie pytanie; wspomniałam, że nawet koty spoza klanu cię lubią. Powiedz mi, jak poznałeś Pietruszkową Błyskawicę? Kiedyś spotkałam ją na granicy i wołała twoje imie, więc musiała cię znać.
Barszcz zerknął na nią zdziwiony.
— Och, pewnie jestem jedynym znanym jej kotem z Klanu Burzy — zaśmiał się cicho. – Poznaliśmy się na zgromadzeniu, jest bardzo mądrą kotką i wydaje się obiecującą wojowniczką! Jest z Klanu Klifu, więc przy okazji będę mógł ją zapytać o Jastrzębi Zew… Może coś wie na jej temat, skoro mieszkają w jednym klanie. — Wojownik widocznie się zamyślił.
— Jest bardzo miła, prawda? Wiesz, poznałam ją bardzo dawno temu i było to całkowicie przypadkowo, ale nie żałuje spotkania z nią. — Chomicza Łapa przypomniała sobie, jak dostała reprymendę od patrolu, gdy wróciła do obozu w wieku sześciu księżyców, po tym, jak sama pałętała się po otwartych terenach. — Dzięki temu spotkaniu zachciałam poznawać więcej kotów! Nawet niedawno nauczyłam się od kotów z Owocowego Lasu budować ołtarz! Jeśli nie wiesz, czym, to jest, to mogę ci o nim opowiedzieć — pochwaliła się nowo nabytą umiejętnością. Czuła się dumna z tego, że poszerza swoją wiedzę, dzięki nowym znajomościom pozaklanowym.
Barszcz zmarszczył brwi.
– Och…? Jasne, czemu nie? A po co się robi takie „ołtarze”? Koty z Owocowego Lasu są ciekawe, czyż nie? Co klan to obyczaj, haha.
Kotka wyprostowała się dumnie, po czym zaczęła opowiadać:
—Robi się je, żeby uczcić pamięć po zmarłym kocie; do ich budowy używa się kamieni, patyków lub innych materiałów. Wiesz, brzmi to trochę dziwnie, ale też chciałabym mieć coś takiego na swoim pochówku. — Uczennica pomyślała o swoim przyszłym wielkim ołtarzu. W końcu przyszły najlepszy wojownik powinien mieć najlepszy ołtarz! — Owocowy Las jest jedyny w swoim rodzaju! Szkoda, że nie mamy z nim bliższego sojuszu, tak jak z Klanem Klifu; też są według mnie warci uwagi. — Chomik odczuwała, że owocniaki nie były doceniane, a miały według kotki naprawdę wielki potencjał.
Barszczowa Łodyga pokiwał głową ze zrozumieniem.
— Może nie śpiesz się tak z umieraniem, Chomicza Łapo! — odparł jej mentor. Mimo to lekko się uśmiechnął. — Myślisz, że powinniśmy nawiązać z nimi sojusz? Jak tak pomyśleć, to chyba nie mają z żadnym klanem jakichś większych problemów, jednak z tego, co słyszałem, nękają ich lisy.
— To świetnie! Skoro nie robią problemów, to tym bardziej powinniśmy mieć z nimi lepsze stosunki, są przyjaźni i kreatywni, a mottem naszego klanu jest poszerzanie horyzontów, także oni mogą nam w tym pomóc. — Srebrna pomyślała o bezwojennej przyszłości. W końcu im więcej sojuszy, tym mniej wrogów, a to Klanowi Burzy się przyda, zwłaszcza, że sąsiadują z każdym klanem. Dlatego Chomicza łapa sądziła, że nie ma lepszego pomysłu. Byli w fatalnym położeniu, sąsiadowali z każdym, więc w teorii każdy klan mógł na nich najechać. Tak mieliby święty spokój. — A co do lisów: przegoni się je; to takie jakby szkodniki, tylko większe. Ja mogłabym być nawet ochotnikiem, by jednego załatwić. Przynajmniej przysłużę się Klanowi Burzy i im.
— Chomicza Łapo, nie wiesz, o czym mówisz — mruknął w odpowiedzi kocue. — Lisy to nie byle jaki przeciwnik. Zabrały bardzo wiele kocich żyć, zarówno z naszego klanu, jak i Owocowego Lasu.
— Może, ale nie chcę się przed nimi uginać! Mam zapał wojownika i nie zamierzam się poddawać. Jeśli są tam zagrożeniem, to się nie ugnę, byleby już dały tym kotom spokój. — Te słowa były dość szalone, ale czego, by nie zrobiła dla swego klanu. Fakt, chciała je wybić w Owocowym Lesie, ale jakby przegoniła je, to owocówki miałyby u niej dług wdzięczności, dlatego możnaby było to ciekawie wykorzystać dla Klanu Burzy. Może jakiś sojusz terytorialny? Brzmiało spoko! Chętnie odwiedziłaby owocniaków, zwłaszcza tych, których spotkała niedawno, czyli Cierń i Wiciokrzewa. Może przy okazji poznałaby jeszcze kogoś?
Barszcz westchnął ciężko.
— Dobrze, jeśli spotkamy lisa następnym razem to chętnie zobaczę, jak się z nim rozprawiasz. A tymczasem wracamy do obozu? — zapytał. — Mam plan dla nas na jutro, na bardzo intensywny trening walki, co o tym myślisz? Może, jeśli będziesz chciała, to jakiś sparing zrobimy?
— Oczywiście! Jeszcze wszystkim pokażę moje tajne techniki walki! Niech te rudzielce się mnie strzegą! — Chciała już takiemu wgryźć się w gardło, lecz mentor jeszcze ją zapytał czy wracają. Musiała więc na chwilę zapomnieć o swojej żądzy krwi. — Chętnie wróciłabym już. Całego dnia raczej nie spędzimy poza obozem.
Koty poszły przed siebie w stronę domu; czekoladowy zapytał, co myśli o następnym treningu poświęconym walce. W Chomik od razu uwolniła się dusza wojownika, który miał ochotę każdego pokonać na swojej drodze.
— Myślę, że bardzo chętnie poćwiczę, zwłaszcza intensywnie. W końcu jako przyszły wojownik Klanu Burzy chciałabym lepiej walczyć! A sparing dobrze nam zrobi, chętnie zobaczę, jak walczysz, Barszczowo Łodygo. — Ciekawiło ją, jakie znał tajne techniki jej mentor. Powinna się ich wszystkich nauczyć i udoskonalać. Jak będzie miała w przyszłości ucznia, to będzie musiała go nauczyć, jak być najlepszym z najlepszych.
— Haha! Nie jestem aż taki stary, abyś mnie pokonała! Walczę jak młody wojownik, jestem w pełni sił i zamierzam je użyć przeciwko Tobie! — Zaśmiał się.
— Przekonamy się, może cię pokonam jako twój pierwszy uczeń? W końcu nie jestem już małym kociakiem. — Kotka była już gotowa na wszystko. Miała nadzieję, że Barszczowa Łodyga nie będzie jej dawał ułatwień podczas walki; chciała przetestować, czy już jest gotowa na wszystko.
[1642 słów]
<Co powiesz na to, Barszczowo Łodygo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz