Odkąd zasiliła szeregi starzyzny dni zlewały jej się w jedno. Nie uczęszczała na patrole z Kozim Przesmykiem, mimo to srebrzysty często ją odwiedzał. Nie wychodziła razem z Pajęcza Lilią na patrole medyków, aby wspomóc siostrę, a tak naprawdę, aby móc nią porozmawiać sam na sam z dala od ciekawskich kotów, mimo to siostra wpadała do niej w odwiedziny z pęczkiem ziół. Większość, jak nie całość dni spędzała, albo w legowisku starszych, bądź przechadzała się po obozie, zaglądając do kociarni czy legowiska wojowników, by spędzić w wolnej chwili czas ze swoimi synami. Ostatnimi kociętami urodzonymi w Klanie Burzy byli właśnie jej synowie, jeśli jej pamięć nie myliła, a zaczęła się łapać na tym, że powoli ta zaczynała jej szwankować. Mimo tego, kociarnia ani przez chwilę nie świeciła pustkami, bo co kroku zasilana była przez kocięta, które zostały porzucone, bądź w wyniku przykrych wydarzeń zostały rozdzielone z rodziną. Miała nadzieję, że będąc pod opieką Brzęczkowego Trelu i jej wnuczki kocięta wyrosną na dobre koty, których serca będą oddane ich społeczności, którą zapoczątkowały rządy Różanej Przełęczy. To za jej czasów w klanie nastało wiele zmian, które nie do końca każdemu się spodobały, jednak zarówno jej partner, jak i Obserwująca Gwiazda starali się kontynuować dzieło swej poprzedniczki wraz z pomocą innych kotów, którym zależało na dobru całego klanu i wprowadzeniu korzystnych zmian. A nie było ich wcale tak dużo, jakby się mogło wydawać. Bo może ich klan był liczny, ale musiało minąć jeszcze wiele księżyców, aby móc zgodnie przyznać, że udało się zjednoczyć wszystkie koty, różnorakich maści i wyznań. Czekała ich długa droga, jednak małymi kroczkami mogli przyspieszyć ten proces.
– Kukułcze Skrzydło... – podjęła, spoglądając na starszego kocura, który na dźwięk swego imienia podniósł głowę z legowiska – Podczas ceremonii uczniów moich synów, Zawodzącego Echa i Kruczego Tańca poprosiłeś mnie, abym miała oczy i uszy szeroko otwarte. Myślę, że nadszedł czas, abym podzieliła się z tobą swoimi dotychczasowymi obserwacjami.
Pora Nagich Drzew jej nie służyła. Mimo grubego futra, które powinno chronić ją przed wahaniami temperatury, trzęsła się z zimna. Czyżby się przeziębiła? A może złapała poważniejsze choróbsko? Jedno było pewne, nie chciała zarazić pozostałych starszych, z którymi dzieliła krzew, w szczególności Kukułcze Skrzydło. Od ich ostatniej rozmowy nie poruszali ponownie tematu, nad którym ostatnio debatowali cały wieczór, wymieniając się swoimi spostrzeżeniami. Wciąż jednak pamiętała jak kocur zareagował, gdy poprosiła go o coś. Nie wyglądał na zadowolonego ani trochę, gdy z pyska Margaretki padła egoistyczna prośba i nie zbyt chętnie przystał na nią.
– Dziękuję – odparła, zdobywając się na słaby uśmiech. W odpowiedzi kocur położył głowę na króliczym futrze i zmrużył oczy.
– Kukułcze Skrzydło... – podjęła, spoglądając na starszego kocura, który na dźwięk swego imienia podniósł głowę z legowiska – Podczas ceremonii uczniów moich synów, Zawodzącego Echa i Kruczego Tańca poprosiłeś mnie, abym miała oczy i uszy szeroko otwarte. Myślę, że nadszedł czas, abym podzieliła się z tobą swoimi dotychczasowymi obserwacjami.
***
Pora Nagich Drzew jej nie służyła. Mimo grubego futra, które powinno chronić ją przed wahaniami temperatury, trzęsła się z zimna. Czyżby się przeziębiła? A może złapała poważniejsze choróbsko? Jedno było pewne, nie chciała zarazić pozostałych starszych, z którymi dzieliła krzew, w szczególności Kukułcze Skrzydło. Od ich ostatniej rozmowy nie poruszali ponownie tematu, nad którym ostatnio debatowali cały wieczór, wymieniając się swoimi spostrzeżeniami. Wciąż jednak pamiętała jak kocur zareagował, gdy poprosiła go o coś. Nie wyglądał na zadowolonego ani trochę, gdy z pyska Margaretki padła egoistyczna prośba i nie zbyt chętnie przystał na nią.
– Dziękuję – odparła, zdobywając się na słaby uśmiech. W odpowiedzi kocur położył głowę na króliczym futrze i zmrużył oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz