Jakiś czas temu
— Cześć, Miodku! Co myślisz o tym, żeby przekazać naszą nowinę Rysiemu Tropowi na dzisiejszym zgromadzeniu? Mam nadzieję, że nasz nowy lider niczego nie spapra... — mruknęła, ciepło się uśmiechając i trochę chichocząc przy ostatnim zdaniu.
Kocur zobaczył Iskrzącą Nadzieję obok siebie i od razu się uśmiechnął.
— Oczywiście, w końcu ktoś musi być pierwszy. Nie mogę już ukrywać, że jestem ze wspaniałą kotką.... — Przyglądał się jej, rozmyślając nad tym, jaka była piękna. Zwłaszcza nocą, gdy księżyc oświetlał jej sierść.
Wojowniczka zarumieniła się, wtulając się na chwilę w kocura, chcąc pochłonąć jego zapach. Potem podniosłam pysk, a on go zniżył. Ich nosy się dotykały. Nagle Nikła Gwiazda zawołał ich do wyruszenia na zgromadzenie.
— To... które z nas ma jej to powiedzieć? — zapytała Iskra.
— Ja jej to powiem, jest moją siostrą. — powiedział Miodek, w tłumie szukając niebieskiej szylkretki. — Widzisz ją gdzieś? Dobrze się schowała. — Zaczął się przepychać między kotami, ale nadal nigdzie nie widział Ryś. Bardzo chciał jej to powiedzieć tak, aby uniknąć ciekawskich oczu. Zwłaszcza, że inni mogliby od razu o tym opowiedzieć reszcie, a on nie chciał, żeby ta wieść szybko się roznosiła.
— Dobrze, ale chciałabym przy tym być, okej? Natomiast widzieć jej, niestety nie widzę… — W tej samej chwili dotarli na Bursztynową Wyspę.
— Może jest zajęta? W końcu jest dużo kotów, pewnie z kimś rozmawia. — Liliowy nadal przeciskał się przez tłum; nagle zobaczył Lament i stwierdził, że zmienia plany. — Dobra, to zrobimy inaczej; idziemy do Lamentującej Toni. Chodź za mną! - powiedział głośno do Iskry, żeby jej nie zgubić.
— Dobrze, już idę! — krzyknęła kocica za nim, przeciskając się przez tłum.
Miodowa Kora obejrzał się za siebie; Iskra była już przy nim, więc poczuł ulgę. Podszedł razem z nią bliżej do Lamentującej Toni.
— Witaj, siostro, jak tam spędzasz zgromadzenie? — spytał samotnie siedząca kotkę.
Jego siostra wzruszyła ramionami na słowa brata, krzywiąc się nieznacznie.
— Normalnie — odparła, odwracając na moment wzrok. Dopiero po chwili zwróciła uwagę na kotkę, stojącą tuż obok niego. — A ta to kto? — Spojrzała na Iskrząca Nadzieję.
— Cześć, Lamentująca Toni! Jestem Iskrząca Nadzieja, powinnaś mnie kojarzyć, jesteśmy z tego samego klanu... ale tak czy siak, nie po to tu jesteśmy. Miodowa Kora i ja chcielibyśmy Ci coś przekazać — mruknęła przyjaźnie partnerka Miodka, z ciepłym uśmiechem na pysku.
Miodowa Kora nie rozumiał czemu jego siostra była trochę wredna. Może nie miała humoru? Może radosna nowina którą ze sobą niósł podniesie ją na duchu?
— Wiesz, Lamentująco Toni, wszystko działo się tak szybko i przez jakiś czas nie chcieliśmy tego ujawniać, ale stwierdziliśmy, że nasi najbliżsi zasługują na to, by wiedzieć; zdecydowaliśmy, że będziesz pierwszym kotem, który będzie to wiedział. W końcu jesteś moją najbliższą siostrą, zaraz po Rysim Tropie i Skarabeuszowej Łapie. — Wymienił spojrzenie z Iskrzącą Nadzieją, po czym kontynuował:
— Zostaliśmy partnerami! Cieszysz się, siostro? — Spytał ją, ekscytując się tym, że mógł w końcu komuś się zwierzyć.
Dymna kotka tylko wydęła górną wargę, zmrużyła oczy i skrzywiła się, marszcząc nos.
— Wy?... To znaczy.... Ty i... Ona? Mroczna Puszczo, miej nas w opiece... — wymamrotała, ściągając brwi.
— Chyba niezbyt spodobała jej się ta nowina... N-nie lubi mnie? — wyszeptała Iskra na wpół do siebie, na wpół do Miodka. — A... — zaczęła z łamiącym się, ściszonym głosem. — A-a jeśli będzie przeciwna? P-przeciwna Nam? — wybełkotała jego partnerka, robiąc dwa małe kroki w tył.
Kątem oka Miodek zobaczył, jak po chwili milczenia wojowniczka staje jednak na przeciwko jego siostry:
— Nie rozumiem, coś jest nie tak? Jesteś temu przeciwna? — spytała czekoladowa spokojnie, z pyskiem bez krzty jakiejkolwiek emocji. To nie był ani sarkazm, ani nic innego.
Miodowa Kora spojrzał na siostrę.
— Tak, ona i ja. Jesteśmy partnerami; przy okazji, ona ma imię. — Co jej się nie podobało w Iskrzącej Nadziei? Była idealna, a dymna tego nie rozumiała. — Przepraszam bardzo, co ci się nie podoba? Że mam kogoś jak ona? — powiedział dosyć pretensjonalnym tonem. Mimo to starał się być cicho, żeby nikt nie usłyszał. W końcu to było zgromadzenie.
Lament przewróciła oczami, nagle zmieniając mimikę pyska; z zaskoczenia przeszła w zdenerwowanie. Machnęła swoim krótkim ogonkiem i prychnęła.
— Oczywiście, że mi się nie podoba! Ooch, tata byłby zawiedziony — jęknęła, teatralnie kładąc łapę na swojej klatce piersiowej.
— Co jest we mnie złego? O co masz teraz problem? Próbuję to tylko zrozumieć, nie chcę wszczynać niepotrzebnych kłótni... — powiedziała Iskra. — Mogłabyś być trochę milsza dla Miodowej Kory, w końcu jest Twoim bratem — dodała po chwili.
Liliowy nie widział nigdy tak chamskiej postawy u innego kota, jak u Lamentującej Toni. Miał ją już powyżej uszu. Słuchając jej żałował, że wybrał ją pierwsza, żeby wiedziała o jego związku z Iskrą. Mogłaby w ogóle o tym nie wiedzieć. Może Rysi Trop byłaby bardziej wyrozumiała.
— Jakby ci to powiedzieć siostro, jestem już dorosły, więc mogę sam sobie wybrać partnerkę z mojego klanu. Naprawdę nie rozumiem, co ci się nie podoba. Jest miła, zabawna, piękna i przy okazji jej język tak nie lata jak tobie. — fuknął na Lament. Chyba ta noc nie będzie spokojna.
— Ale charakterem i inteligencją to ona nie grzeszy... — wymamrotała jego siostra. — Doprawdy, eh.... Jak ci było? Iskrzące Niebo? A z resztą! Na pierwszy rzut oka nie podoba mi się w tobie wszystko i jestem pewna, że tata podzieli moje zdanie... Już i tak wystarczy, że Miodek to chucherko; nie potrzebuje jeszcze słabej partnerki.
Iskrząca Nadzieja ponownie się odezwała:
— Przepraszam? Wypraszam to sobie. Wraz z tymi słowami pokazałaś, ile to o Tobie świadczy. Z tego co widzę, to Ty nie grzeszysz ani uprzejmością, ani charakterem. Więc najpierw popracuj nad sobą, a potem oceniaj innych, dobrze? Wiesz, nie każdy zniesie takie komentarze tak dobrze, jak ja. Jeśli w ogóle inni coś Cię obchodzą, bo właśnie mi pokazałaś, że jesteś egoistką, zapatrzoną w siebie i swojego faworyzującego ojca. I nie przyjmij tego źle, naprawdę nie lubię mówić takich rzeczy i nie chciałam tego robić, ale zraniłaś zarówno mnie, jak i Miodka. Gdybyś zmieniła zdanie i stała się trochę bardziej... cóż... akceptująca i nieco milsza, to zapraszam do ponownej, może tym razem milszej rozmowy. Bo wiesz... Starałam się być miła, ale nie jestem na tyle naiwna, aby dać sobą pomiatać i jeśli trzeba, będę też wybraniać Miodową Korę, czyli mojego partnera, a jeśli Ci to nie odpowiada, to już Twoja sprawa — powiedziała Iskra.
Kocur słuchał uważnie swojej partnerki, słysząc każde wymówione słowo. Słyszał, jak walczyła o niego i przy okazji również o siebie. To wszystko sprawiło, że poczuł dumę. Miał wrażenie, że zrobiła jakiś postęp przez ten czas i starała się wyeliminować jej słabości, czyli nadmierne pozwalanie na ranienie siebie.
— Iskrząca Nadzieja ma rację, nie powinnaś jej oczerniać tylko dlatego, że ci się nie podoba. Przy okazji Iskierka nie jest słaba, jest silną i zdeterminowaną wojowniczką, jak każdy z nas w Klanie Wilka. Nie polecałbym ci też oceniać kota, którego ledwie znasz i nie umiesz prawidłowo jego imienia wypowiedzieć. Jeśli chcesz to powiedzieć Topielcowemu Lamentowi, to możesz, ale w tym momencie mało mnie to obchodzi. Po prostu mi przykro, że nasza rozmowa tak wygląda. Jesteś moją siostrą, więc myślałem, że będziesz się cieszyć z tego, że znalazłem kogoś, kogo kocham — dodał liliowy.
Kocica w odpowiedzi zaśmiała się sucho. Jej zęby błysnęły w złośliwym uśmiechu.
— Zakochane gołąbeczki... Śmiechu warte — parsknęła. — Zaraz pewnie jeszcze z kociakami wyskoczycie, co? A potem płacz, bo bachory wam głowę zawracają…
— Zobaczymy co powiesz, kiedy sama sobie kogoś znajdziesz. Jeśli w ogóle będziesz na tyle... Pf, znośna i kulturalna dla kogokolwiek. Może i byłam słaba, ale już nie jestem i nie mam zamiaru być!
— Jeśli będziemy mieć jakiekolwiek potomstwo, to nie będzie dla mnie problem wziąć za nie odpowiedzialność — powiedział Miodek, po czym pomyślał:
“Dlaczego Lament mówiła o dzieciach, skoro nawet ich nie posiadała?”
Raczej wątpił, że ktoś się z nią zwiąże z takim jej nastawieniem i jeszcze będzie chciał miot.
Lamentująca Toń parsknęła, a jej górna warga drgnęła delikatnie.
— Słuchaj — zwróciła się do brata. — Z doświadczenia innych kotów mogę się domyślać, że kociaki to tylko kolejne przekleństwo, z którym trzeba się użerać do końca życia. Zresztą, co ja gadam! Partner to też udręka; zwykły rzep przyczepiony do futra. Rób co chcesz, ale pamiętaj, żeby nie przychodzić do mnie z płaczem gdy ci będzie ciężko.
Następnie posłała pełne pogardy spojrzenie Iskrzącej Nadziei.
— Uwierz mi, nie potrzebuję drugiego kota, aby czuć się dobrze. — wypaliła, po czym odwróciła się i zrobiła krok do przodu, znikając z zasięgu wzroku Miodowej Kory i Iskrzącej Nadziei.
Czekoladowa kotka grzecznie wysłuchała słów siostry Miodka, a potem odparła:
— Zobaczymy...
Następnie zwróciła głowę w stronę partnera.
— A-a jeśli ona ma rację? Jeśli nie nadaje się na p-partnerke? M-matkę? Jeśli będę jak Borsucza Puszcza i opuszczę je wtedy, kiedy będą mnie p-potrzebować?
Miodek słuchał Lamentującej Toni z uwagą, starał się jej nie wtrącać w słowo. Był tylko zawiedziony jej postawą, a smutek mieszał się z zawodem co do siostry. Nie tego oczekiwał po niej. Nie sądził że Iskrząca Nadzieja wywrze na niej tak wiele emocji. Gdy jego siostra zdecydowała się odejść, nie protestował. Niech idzie, nie jego sprawa. Jego spojrzenie przeniosło się na jego partnerkę i od razu zmiękło. Słuchał jej przez chwilę i odparł:
— Nie mów tak, moja siostra tylko tak mówi, żeby cię wywrócić z równowagi i nie wierzę w to, że będziesz jak twoja matka. Jesteś silna, udowodniłaś to rozmawiając z moją siostrą, która nie jest łatwym rozmówcą. Gdybyś była matką, to byłabyż najwspanialszą w Klanie Wilka, a ja najwspanialszym ojcem. — Oparł się o nią. Księżyc świecił na niebie, oświetlając wszystkich czterech przywódców. Jego partnerka odpowiedziała tylko:
— Dziękuję Miodku. Cieszę się, że Cię mam. — mruknęła cicho, wtulając się w niego z drżącymi łapami.
Liliowy kocur wtulił się w nią ze wzajemnością.
— Jestem tu dla ciebie, pamiętaj o tym. Ja... — Nagle jeden z przywódców zaczął przemawiać. Dwa koty wtulone w siebie słuchały przywódcy. Oba koty wiedziały tylko, że w trudnych sytuacjach mogą na siebie liczyć, bez względu na wszystko co się stanie, nawet pomiędzy ich rodzinami.
Jego siostra wzruszyła ramionami na słowa brata, krzywiąc się nieznacznie.
— Normalnie — odparła, odwracając na moment wzrok. Dopiero po chwili zwróciła uwagę na kotkę, stojącą tuż obok niego. — A ta to kto? — Spojrzała na Iskrząca Nadzieję.
— Cześć, Lamentująca Toni! Jestem Iskrząca Nadzieja, powinnaś mnie kojarzyć, jesteśmy z tego samego klanu... ale tak czy siak, nie po to tu jesteśmy. Miodowa Kora i ja chcielibyśmy Ci coś przekazać — mruknęła przyjaźnie partnerka Miodka, z ciepłym uśmiechem na pysku.
Miodowa Kora nie rozumiał czemu jego siostra była trochę wredna. Może nie miała humoru? Może radosna nowina którą ze sobą niósł podniesie ją na duchu?
— Wiesz, Lamentująco Toni, wszystko działo się tak szybko i przez jakiś czas nie chcieliśmy tego ujawniać, ale stwierdziliśmy, że nasi najbliżsi zasługują na to, by wiedzieć; zdecydowaliśmy, że będziesz pierwszym kotem, który będzie to wiedział. W końcu jesteś moją najbliższą siostrą, zaraz po Rysim Tropie i Skarabeuszowej Łapie. — Wymienił spojrzenie z Iskrzącą Nadzieją, po czym kontynuował:
— Zostaliśmy partnerami! Cieszysz się, siostro? — Spytał ją, ekscytując się tym, że mógł w końcu komuś się zwierzyć.
Dymna kotka tylko wydęła górną wargę, zmrużyła oczy i skrzywiła się, marszcząc nos.
— Wy?... To znaczy.... Ty i... Ona? Mroczna Puszczo, miej nas w opiece... — wymamrotała, ściągając brwi.
— Chyba niezbyt spodobała jej się ta nowina... N-nie lubi mnie? — wyszeptała Iskra na wpół do siebie, na wpół do Miodka. — A... — zaczęła z łamiącym się, ściszonym głosem. — A-a jeśli będzie przeciwna? P-przeciwna Nam? — wybełkotała jego partnerka, robiąc dwa małe kroki w tył.
Kątem oka Miodek zobaczył, jak po chwili milczenia wojowniczka staje jednak na przeciwko jego siostry:
— Nie rozumiem, coś jest nie tak? Jesteś temu przeciwna? — spytała czekoladowa spokojnie, z pyskiem bez krzty jakiejkolwiek emocji. To nie był ani sarkazm, ani nic innego.
Miodowa Kora spojrzał na siostrę.
— Tak, ona i ja. Jesteśmy partnerami; przy okazji, ona ma imię. — Co jej się nie podobało w Iskrzącej Nadziei? Była idealna, a dymna tego nie rozumiała. — Przepraszam bardzo, co ci się nie podoba? Że mam kogoś jak ona? — powiedział dosyć pretensjonalnym tonem. Mimo to starał się być cicho, żeby nikt nie usłyszał. W końcu to było zgromadzenie.
Lament przewróciła oczami, nagle zmieniając mimikę pyska; z zaskoczenia przeszła w zdenerwowanie. Machnęła swoim krótkim ogonkiem i prychnęła.
— Oczywiście, że mi się nie podoba! Ooch, tata byłby zawiedziony — jęknęła, teatralnie kładąc łapę na swojej klatce piersiowej.
— Co jest we mnie złego? O co masz teraz problem? Próbuję to tylko zrozumieć, nie chcę wszczynać niepotrzebnych kłótni... — powiedziała Iskra. — Mogłabyś być trochę milsza dla Miodowej Kory, w końcu jest Twoim bratem — dodała po chwili.
Liliowy nie widział nigdy tak chamskiej postawy u innego kota, jak u Lamentującej Toni. Miał ją już powyżej uszu. Słuchając jej żałował, że wybrał ją pierwsza, żeby wiedziała o jego związku z Iskrą. Mogłaby w ogóle o tym nie wiedzieć. Może Rysi Trop byłaby bardziej wyrozumiała.
— Jakby ci to powiedzieć siostro, jestem już dorosły, więc mogę sam sobie wybrać partnerkę z mojego klanu. Naprawdę nie rozumiem, co ci się nie podoba. Jest miła, zabawna, piękna i przy okazji jej język tak nie lata jak tobie. — fuknął na Lament. Chyba ta noc nie będzie spokojna.
— Ale charakterem i inteligencją to ona nie grzeszy... — wymamrotała jego siostra. — Doprawdy, eh.... Jak ci było? Iskrzące Niebo? A z resztą! Na pierwszy rzut oka nie podoba mi się w tobie wszystko i jestem pewna, że tata podzieli moje zdanie... Już i tak wystarczy, że Miodek to chucherko; nie potrzebuje jeszcze słabej partnerki.
Iskrząca Nadzieja ponownie się odezwała:
— Przepraszam? Wypraszam to sobie. Wraz z tymi słowami pokazałaś, ile to o Tobie świadczy. Z tego co widzę, to Ty nie grzeszysz ani uprzejmością, ani charakterem. Więc najpierw popracuj nad sobą, a potem oceniaj innych, dobrze? Wiesz, nie każdy zniesie takie komentarze tak dobrze, jak ja. Jeśli w ogóle inni coś Cię obchodzą, bo właśnie mi pokazałaś, że jesteś egoistką, zapatrzoną w siebie i swojego faworyzującego ojca. I nie przyjmij tego źle, naprawdę nie lubię mówić takich rzeczy i nie chciałam tego robić, ale zraniłaś zarówno mnie, jak i Miodka. Gdybyś zmieniła zdanie i stała się trochę bardziej... cóż... akceptująca i nieco milsza, to zapraszam do ponownej, może tym razem milszej rozmowy. Bo wiesz... Starałam się być miła, ale nie jestem na tyle naiwna, aby dać sobą pomiatać i jeśli trzeba, będę też wybraniać Miodową Korę, czyli mojego partnera, a jeśli Ci to nie odpowiada, to już Twoja sprawa — powiedziała Iskra.
Kocur słuchał uważnie swojej partnerki, słysząc każde wymówione słowo. Słyszał, jak walczyła o niego i przy okazji również o siebie. To wszystko sprawiło, że poczuł dumę. Miał wrażenie, że zrobiła jakiś postęp przez ten czas i starała się wyeliminować jej słabości, czyli nadmierne pozwalanie na ranienie siebie.
— Iskrząca Nadzieja ma rację, nie powinnaś jej oczerniać tylko dlatego, że ci się nie podoba. Przy okazji Iskierka nie jest słaba, jest silną i zdeterminowaną wojowniczką, jak każdy z nas w Klanie Wilka. Nie polecałbym ci też oceniać kota, którego ledwie znasz i nie umiesz prawidłowo jego imienia wypowiedzieć. Jeśli chcesz to powiedzieć Topielcowemu Lamentowi, to możesz, ale w tym momencie mało mnie to obchodzi. Po prostu mi przykro, że nasza rozmowa tak wygląda. Jesteś moją siostrą, więc myślałem, że będziesz się cieszyć z tego, że znalazłem kogoś, kogo kocham — dodał liliowy.
Kocica w odpowiedzi zaśmiała się sucho. Jej zęby błysnęły w złośliwym uśmiechu.
— Zakochane gołąbeczki... Śmiechu warte — parsknęła. — Zaraz pewnie jeszcze z kociakami wyskoczycie, co? A potem płacz, bo bachory wam głowę zawracają…
— Zobaczymy co powiesz, kiedy sama sobie kogoś znajdziesz. Jeśli w ogóle będziesz na tyle... Pf, znośna i kulturalna dla kogokolwiek. Może i byłam słaba, ale już nie jestem i nie mam zamiaru być!
— Jeśli będziemy mieć jakiekolwiek potomstwo, to nie będzie dla mnie problem wziąć za nie odpowiedzialność — powiedział Miodek, po czym pomyślał:
“Dlaczego Lament mówiła o dzieciach, skoro nawet ich nie posiadała?”
Raczej wątpił, że ktoś się z nią zwiąże z takim jej nastawieniem i jeszcze będzie chciał miot.
Lamentująca Toń parsknęła, a jej górna warga drgnęła delikatnie.
— Słuchaj — zwróciła się do brata. — Z doświadczenia innych kotów mogę się domyślać, że kociaki to tylko kolejne przekleństwo, z którym trzeba się użerać do końca życia. Zresztą, co ja gadam! Partner to też udręka; zwykły rzep przyczepiony do futra. Rób co chcesz, ale pamiętaj, żeby nie przychodzić do mnie z płaczem gdy ci będzie ciężko.
Następnie posłała pełne pogardy spojrzenie Iskrzącej Nadziei.
— Uwierz mi, nie potrzebuję drugiego kota, aby czuć się dobrze. — wypaliła, po czym odwróciła się i zrobiła krok do przodu, znikając z zasięgu wzroku Miodowej Kory i Iskrzącej Nadziei.
Czekoladowa kotka grzecznie wysłuchała słów siostry Miodka, a potem odparła:
— Zobaczymy...
Następnie zwróciła głowę w stronę partnera.
— A-a jeśli ona ma rację? Jeśli nie nadaje się na p-partnerke? M-matkę? Jeśli będę jak Borsucza Puszcza i opuszczę je wtedy, kiedy będą mnie p-potrzebować?
Miodek słuchał Lamentującej Toni z uwagą, starał się jej nie wtrącać w słowo. Był tylko zawiedziony jej postawą, a smutek mieszał się z zawodem co do siostry. Nie tego oczekiwał po niej. Nie sądził że Iskrząca Nadzieja wywrze na niej tak wiele emocji. Gdy jego siostra zdecydowała się odejść, nie protestował. Niech idzie, nie jego sprawa. Jego spojrzenie przeniosło się na jego partnerkę i od razu zmiękło. Słuchał jej przez chwilę i odparł:
— Nie mów tak, moja siostra tylko tak mówi, żeby cię wywrócić z równowagi i nie wierzę w to, że będziesz jak twoja matka. Jesteś silna, udowodniłaś to rozmawiając z moją siostrą, która nie jest łatwym rozmówcą. Gdybyś była matką, to byłabyż najwspanialszą w Klanie Wilka, a ja najwspanialszym ojcem. — Oparł się o nią. Księżyc świecił na niebie, oświetlając wszystkich czterech przywódców. Jego partnerka odpowiedziała tylko:
— Dziękuję Miodku. Cieszę się, że Cię mam. — mruknęła cicho, wtulając się w niego z drżącymi łapami.
Liliowy kocur wtulił się w nią ze wzajemnością.
— Jestem tu dla ciebie, pamiętaj o tym. Ja... — Nagle jeden z przywódców zaczął przemawiać. Dwa koty wtulone w siebie słuchały przywódcy. Oba koty wiedziały tylko, że w trudnych sytuacjach mogą na siebie liczyć, bez względu na wszystko co się stanie, nawet pomiędzy ich rodzinami.
<Lament?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz