Ciemna, zimna noc. Poczuł jak coś trąca go łapą. Nie, w sumie to ktoś. Otworzył oczy i zobaczył, jak stoi nad nim Lodowy Omen. Strzepnęła ogonem w stronę wyjścia ze żłobka, a Kruk już wiedział, że będzie musiał z niego wyjść. Wstał więc, otrzepując się z mchu. Jedynie przez ramię zauważył, że jego rodzeństwo nadal śpi, jednak wiedział, że nie może ich obudzić. Podążył za kotką do wyjścia z obozu, a potem w głąb lasu. Lodowy Omen nie musiała mu nic tłumaczyć. Od swojej matki wiedział, jak ma wyglądać jego test na zostanie uczniem. Miał przetrwać w lesie całą noc, a o wschodzie słońca miał go odprowadzić wyznaczony wojownik, więc gdy Lodowy Omen odwróciła się i odeszła, Kruk zdecydował, że od razu obejrzy okolicę. Nie odchodził daleko, to nie tak, że się bał, po prostu nie chciał się zgubić. Nie czuł zmęczenia, spał cały dzień wiedząc, że nadchodzi jego mianowanie. Tak więc zdecydował się czuwać całą noc. Nie ruszyły go żadne szelesty liści ani tuptające nornice, które wyszły ze swoich nor. Nie miał zamiaru ich łapać, nie poradziłby sobie, poza tym nigdy się nie uczył łowienia. Siedział tak na trawie długo, póki nie zauważył odrywającego się od gałązki listka. Gdy ten zaczął spadać, powoli wirując, jakby tańcząc na wietrze, jego źrenice powiększyły się. Przykucnął lekko i gdy liść znalazł się w dobrym miejscu, wyskoczył na niego, łapiąc go w powietrzu. Pomimo braku zabawy ze swoim rodzeństwem obserwując ich, wyłapywał błędy. Skąd wiedział, że je popełniają? Po tym, jak lądowali niezdarnie, zacierając nosami o ziemię, przez którą potem kichali, nie mogąc się jej pozbyć z nozdrzy. Tak więc spędził swoją wyznaczoną sobie wartę, łapiąc liście spadające z drzew. Nawet nie zauważył, kiedy nadszedł wschód słońca. Spojrzał w niebo, widząc, jak powoli maluje się pomarańczowymi barwami. Przypominały mu oczy jego brata, Warkotka. Ciekawe jak jemu przebiega nocny test na ucznia. Kruk usłyszał znów szelest, tym razem głośniejszy niż poprzednie spowodowane przez zwierzynę. Zjeżył lekko futro na plecach, jednak szybko zauważył, że był to wojownik jego klanu. Przyszli po niego. Słońce wstało, a razem z nim nowa era dla Kruka. Miodowa Kora lekko wzdrygnął się na widok kocurka siedzącego, wpatrującego się jak sęp w miejsce, z którego się wyłonił, choć teraz w sumie już na niego. Było w jego oczach widać jedynie chłód. Przeszywający wręcz chłód. Wojownik skinął i odwrócił się, sygnalizując ogonem, aby Kruk podążył za nim, co też zrobił. Droga do obozu wcale nie była długa. Momentami czuł się nawet, jakby przodkowie z Mrocznej Puszczy szli razem z nim, może i nawet podziwiając jego odwagę. Choć Kruk był z siebie dumny, to wiedział, że to ceremonia, którą przechodzi każdy uczeń. Gdy już dotarł do obozu, zdał sobie sprawę z tego, że jako pierwszy z rodzeństwa dotarł na miejsce. Miał cichą nadzieję, że Warkotek i Pustułka są bezpieczni. Pomimo tego, że nie spędzał z nimi zbyt wiele czasu, troszczył się o nich. Po jakimś czasie jednak przybyli, cali i zdrowi. Ustawili się przed Nikłą Gwiazdą. Mieli być pierwszymi mianowanymi przez niego uczniami. Najpierw zaprosił do siebie Kruka, który dotarł do obozu jako pierwszy. Kocurek z gracją podszedł bliżej do lidera, patrząc na niego z uznaniem i szacunkiem.
— Kruku, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz nosić imię Krucza Łapa. Twoim mentorem zostanie Makowy Nów. Mam nadzieję, że przekaże ci ona całą swoją wiedzę. — Po tych słowach Krucza Łapa spojrzał na swoją matkę, która wyglądała na zaskoczoną, ale i zadowoloną. Podeszła do niego i zetknęli się razem nosami. Kocurek lekko uśmiechnął się do matki. Miał nadzieję, że będzie z niego dumna. Usiadł razem z nią z boku, obserwując dalszą ceremonię. Pustułkowa Łapa za mentora dostał Mroczną Wizję, natomiast Warkocząca Łapa miał być pod opieką Rysiego Tropu. Krucza Łapa był szczęśliwy, że jego mentorem jest sama zastępczyni, do tego jeszcze jego matka. Po zakończonej ceremonii on i jego rodzeństwo uzbierali wiele gratulacji od swojego klanu. Tej nocy nareszcie mógł ułożyć się pomiędzy innymi uczniami. Ułożył sobie wygodne legowisko i położył się, jednak zanim mógł zasnąć, usłyszał czyiś głos.
— Hej! Krucza Łapa zgadza się? Gratulacje, nie mogłem się doczekać, aż zobaczę cię w legowisku uczniów. Mam nadzieję, że uda się nam razem pójść na jakiś patrol. — Kosaćcowa Łapa uśmiechnął się do niego. Krucza Łapa obleciał go lekko wzrokiem, jednak uśmiechnął się lekko.
— Też mam taką nadzieję — powiedział, szczerze wiedząc, że jest to jeden z lepszych uczniów, jak i starszych. Gdy Kosaćcowa Łapa obrócił się, sam zwinął się w kulkę i zasnął.
[747 słów]
[przyznano 15%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz