Ciężko było sobie wyobrazić jak się czuł, kiedy ojciec wręcz siłą wypychał go do ogrodu, gdzie znajdowało się tajne przejście, którym mógł wyjść na zewnątrz. Dostał misje, bardzo niebezpieczną jego zdaniem i z całego serca nie chciał w tym uczestniczyć. Co z tego, że Omnis go zaprosił na swoje spotkanie towarzyskie? Odnosił wrażenie, że to była pułapka i nie rozumiał przez to Barona. Czy nie mówił mu, że miał się trzymać od niego z daleka? Że stanowił niebezpieczeństwo? A teraz co? Wiedziony ciekawością czy jego najgorszy wróg nie żyje, posyła go na śmierć?
— Tato ja... ja nie wiem czy jestem gotowy... — wymiauczał do kocura pełen obaw.
— Przestań kulić ogon i głowa do góry! Jesteś Norvichem czy brudnym samotnikiem? Jesteś już dorosły, powinieneś umieć o siebie zadbać! Zresztą bachor Sijanów też tam będzie, więc nie zrobi ci nic publicznie. Trzymaj się tłumu i zbierz informacje. Tylko tyle wymagam! — rzekł dobitnie, wykopując go na ulice. — A spróbuj tylko tu wrócić to cię matka nie pozna! — zagroził jeszcze zdając sobie sprawę, że Serafin na pewno by tak postąpił, niczym tchórz, gdyby nie dostał słownej reprymendy.
Kremowy został sam i przełknął ślinę. Do posiadłości Van Cooinów nie było daleko, raptem jedna przecznica, ale czuł się tak, jakby miał przebyć morze piasku.
Wziął głębszy oddech i rozejrzał się. Nie mógł stchórzyć. Wierzył, że ojciec za karę na pewno go obije. Nie chciał być tak upokorzony, zwłaszcza że pewnie to wydarzenie doszłoby do uszu jego partnerki i wtedy byłby dla niej pośmiewiskiem.
Nie mając wyboru powolnym krokiem skierował się do rezydencji Van Cooinów. Serce tłukło mu w piersi nieprzyjemnie. Czy Omnis się zmienił? Czy plotki jakie krążą były prawdziwe? Czy to on zabił swoich rodziców, aby przejąć cały majątek do swoich niecnych celów? Musiał się tego dowiedzieć. Dla ojca, ale i dla spokoju ducha. Może te informacje były błędne? Może prawda była nieco bardziej znośna i gdy stanie oko w oko z burym nie ujrzy w nim potwora?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz