Nie tak wyobrażał sobie poznanie ojca i dołączenie do Klanu Burzy.
Słońce leżał skulony w głębi kociarni wsłuchując się w nocną ciszę. Nie był w stanie zmrużyć oczu, nie ważne ile razy próbował. Myśl, że jutro o świcie będzie zmuszony na zawsze pożegnać się z matką nie pomagała mu w zaśnięciu. Po raz pierwszy w życiu nie chciał, aby nastał nowy dzień. I miał nadzieję, że do czasu przed jutrzenką uda mu się coś wymyślić, aby słońce nie wzeszło. Jednak nie ważne jak się starał, żaden pomysł nie przychodził mu do głowy. Nie mógł zatrzymać cyklu, który nieustannie powtarzał się bez przerwy co dnia.
Wschód. Zachód. Dzień. Noc. Narodziny. Śmierć.
Pociągnął cicho nosem, nie chcąc wybudzić ze snu Jarowita i wtulonej w brązowe futro brata Marzanny oraz starszych kotek, które zajmowały się kociętami. Nie chciał im dawać dodatkowego powodu do zmartwień. W końcu tak miło został przyjęty w kociarni i nawet w formie podziękowania uśmiechnął się do Brzęczkowego Trelu, gdy cynamonowa skończyła pielęgnować jego futerko i cicho zaczęła nucić piosenkę podobnie brzmiącą do tej, którą co noc nuciła mu mama. Melodia dała mu namiastkę matczynej obecności i sprawiła, że poczuł się w kociarni bezpiecznie. Jednak, gdy wszystkich oprócz niego zmożył sen, poczucie samotności, pustki i winy wypełniło na nowo jego umysł.
Po cichu poderwał się z podłoża i skierował się w stronę wyjścia z kociarni. Niepewnie wychylił łebek z pieńka, w obawie, że zostanie zauważony i jego plan zostanie udaremniony przez jakiegoś kota. Starał się przypomnieć, w którym z legowisk zniknął rudy kocur, gdy opuszczali Skruszoną Wieże. To chyba był ten znajdujące się pomiędzy żłobkiem, a Skruszoną Wieżą gęsty krzak, prawda? Zaryzykował. Wślizgnął się do legowiska starzyzny, w którym poza śpiącym rudym kocurem nie znajdował się nikt inny. Ostrożnie zbliżył się do legowiska wymoszczonego króliczym futrem, na którym leżał Nagietkowy Wschód i oparł przednie łapki o łapę starszego.
– Ta...
– Nie pomyliło się wam coś? – Twardy ton głosu ojca i gwałtowne poderwanie głowy przez kocura wystraszył kociaka. Z szeroko otwartymi oczami mając na końcu nosa płacz wpatrywał się w miejsce, w którym powinny znajdować się oczy rudego. Chwilę zajęło nim pysk ojca złagodniał. Jednak serce kremowego ani na chwilę nie zwolniło bicia. – Och, to ty. Byłem pewien, że to znowu te niewychowane smarkacze wymknęły się z kociarni, bądź uczniowe i postanowili wrzucić do mojego legowiska osty i kolce. I to ma być przyszła duma Klanu Burzy, też mi coś! – Uderzył o posłanie ogonem. – Co cię do mnie sprowadza? Nie powinieneś sam być w kociarni i spać? Jutro...
– P-powinienem. – wychlipiał przerywając starszemu, trzęsąc się na chudych łapach. – Ale nie mogę spać. Nie chcę. Jak zasnę to już nigdy więcej jej nie zobaczę. Nie usłyszę jej głosu...
Nastała dłuższa cisza pomiędzy ojcem i synem, która w końcu została przerwana przed rudego przesunięciem Słońca do siebie. Ten prosty gest sprawił, że kociak wtulił mokry pysk w futro Nagietkowego Wschodu.
– Wiem co czujesz. Nawet za dobrze. – westchnął, gładząc kremowy grzbiet – Jednak mylisz się. Będziesz mógł ją spotkać, w snach, a na końcu w Klanie Gwiazdy. A póki będziesz pamiętał o matce i jej poświęceniu, ona zawsze będzie przy tobie, nawet jeśli nie będziesz zdawał sobie z tego sprawy.
– K-klan Gwiazdy? – W niebieskich oczach kociaka pojawiła się iskra nadziei. – Gdzie on jest?
Starszy się roześmiał.
– Wyjrzyj z legowiska i spójrz w niebo. – Posłusznie wykonał polecenie spoglądając w gwieździste niebo. – To miejsce, do którego wszyscy po śmierci trafiamy i w którym ponownie możemy się spotkać z tymi, których zbyt wcześnie straciliśmy, a byli dla nas ważni. W Klanie Gwiazdy nie tylko ponownie spotkasz się z matką, ale i z wszystkimi swoimi przodkami. A póki co, zajmę się tobą tutaj w Klanie Burzy, a twoją mamą na pewno zajmą się moi rodzice i inni krewni, którzy żyją na Srebrzystej Skórze. Nie będzie samotna. Dlatego nie rozpaczaj i spróbuj zasnąć. – polecił. Ponownie ułożył się na legowisku. – Jutro po ceremonii pogrzebowej opowiem ci więcej o Klanie Gwiazdy i twoim dziedzictwie. No i przedstawię ci resztę rodziny, część z nich już miałeś okazję poznać oraz wytłumaczę zasady panujące w Klanie Burzy. I opowiem ci, jak ja i twoja matka się poznaliśmy...
Myśl, że mama nie będzie sama w Klanie Gwiazdy i kiedyś znowu się spotkają podniosła młodzika na duchu. Tak naprawdę, gdyby mógł, chciałby już teraz ponownie móc się wtulić się w matczyne futro. Jednak nie chciał zostawiać taty i reszty rodziny. Nie mógł myśleć tylko o sobie i swoich pragnieniach. Musiał być cierpliwy i nauczyć się życia w nowym miejscu.
Zgodnie przytaknął i ponownie zajął miejsce u boku ojca, pozwalając sobie na sen. A ten o dziwo po raz pierwszy w ciągu dzisiejszego dnia przyszedł z łatwością.
Słońce leżał skulony w głębi kociarni wsłuchując się w nocną ciszę. Nie był w stanie zmrużyć oczu, nie ważne ile razy próbował. Myśl, że jutro o świcie będzie zmuszony na zawsze pożegnać się z matką nie pomagała mu w zaśnięciu. Po raz pierwszy w życiu nie chciał, aby nastał nowy dzień. I miał nadzieję, że do czasu przed jutrzenką uda mu się coś wymyślić, aby słońce nie wzeszło. Jednak nie ważne jak się starał, żaden pomysł nie przychodził mu do głowy. Nie mógł zatrzymać cyklu, który nieustannie powtarzał się bez przerwy co dnia.
Wschód. Zachód. Dzień. Noc. Narodziny. Śmierć.
Pociągnął cicho nosem, nie chcąc wybudzić ze snu Jarowita i wtulonej w brązowe futro brata Marzanny oraz starszych kotek, które zajmowały się kociętami. Nie chciał im dawać dodatkowego powodu do zmartwień. W końcu tak miło został przyjęty w kociarni i nawet w formie podziękowania uśmiechnął się do Brzęczkowego Trelu, gdy cynamonowa skończyła pielęgnować jego futerko i cicho zaczęła nucić piosenkę podobnie brzmiącą do tej, którą co noc nuciła mu mama. Melodia dała mu namiastkę matczynej obecności i sprawiła, że poczuł się w kociarni bezpiecznie. Jednak, gdy wszystkich oprócz niego zmożył sen, poczucie samotności, pustki i winy wypełniło na nowo jego umysł.
Po cichu poderwał się z podłoża i skierował się w stronę wyjścia z kociarni. Niepewnie wychylił łebek z pieńka, w obawie, że zostanie zauważony i jego plan zostanie udaremniony przez jakiegoś kota. Starał się przypomnieć, w którym z legowisk zniknął rudy kocur, gdy opuszczali Skruszoną Wieże. To chyba był ten znajdujące się pomiędzy żłobkiem, a Skruszoną Wieżą gęsty krzak, prawda? Zaryzykował. Wślizgnął się do legowiska starzyzny, w którym poza śpiącym rudym kocurem nie znajdował się nikt inny. Ostrożnie zbliżył się do legowiska wymoszczonego króliczym futrem, na którym leżał Nagietkowy Wschód i oparł przednie łapki o łapę starszego.
– Ta...
– Nie pomyliło się wam coś? – Twardy ton głosu ojca i gwałtowne poderwanie głowy przez kocura wystraszył kociaka. Z szeroko otwartymi oczami mając na końcu nosa płacz wpatrywał się w miejsce, w którym powinny znajdować się oczy rudego. Chwilę zajęło nim pysk ojca złagodniał. Jednak serce kremowego ani na chwilę nie zwolniło bicia. – Och, to ty. Byłem pewien, że to znowu te niewychowane smarkacze wymknęły się z kociarni, bądź uczniowe i postanowili wrzucić do mojego legowiska osty i kolce. I to ma być przyszła duma Klanu Burzy, też mi coś! – Uderzył o posłanie ogonem. – Co cię do mnie sprowadza? Nie powinieneś sam być w kociarni i spać? Jutro...
– P-powinienem. – wychlipiał przerywając starszemu, trzęsąc się na chudych łapach. – Ale nie mogę spać. Nie chcę. Jak zasnę to już nigdy więcej jej nie zobaczę. Nie usłyszę jej głosu...
Nastała dłuższa cisza pomiędzy ojcem i synem, która w końcu została przerwana przed rudego przesunięciem Słońca do siebie. Ten prosty gest sprawił, że kociak wtulił mokry pysk w futro Nagietkowego Wschodu.
– Wiem co czujesz. Nawet za dobrze. – westchnął, gładząc kremowy grzbiet – Jednak mylisz się. Będziesz mógł ją spotkać, w snach, a na końcu w Klanie Gwiazdy. A póki będziesz pamiętał o matce i jej poświęceniu, ona zawsze będzie przy tobie, nawet jeśli nie będziesz zdawał sobie z tego sprawy.
– K-klan Gwiazdy? – W niebieskich oczach kociaka pojawiła się iskra nadziei. – Gdzie on jest?
Starszy się roześmiał.
– Wyjrzyj z legowiska i spójrz w niebo. – Posłusznie wykonał polecenie spoglądając w gwieździste niebo. – To miejsce, do którego wszyscy po śmierci trafiamy i w którym ponownie możemy się spotkać z tymi, których zbyt wcześnie straciliśmy, a byli dla nas ważni. W Klanie Gwiazdy nie tylko ponownie spotkasz się z matką, ale i z wszystkimi swoimi przodkami. A póki co, zajmę się tobą tutaj w Klanie Burzy, a twoją mamą na pewno zajmą się moi rodzice i inni krewni, którzy żyją na Srebrzystej Skórze. Nie będzie samotna. Dlatego nie rozpaczaj i spróbuj zasnąć. – polecił. Ponownie ułożył się na legowisku. – Jutro po ceremonii pogrzebowej opowiem ci więcej o Klanie Gwiazdy i twoim dziedzictwie. No i przedstawię ci resztę rodziny, część z nich już miałeś okazję poznać oraz wytłumaczę zasady panujące w Klanie Burzy. I opowiem ci, jak ja i twoja matka się poznaliśmy...
Myśl, że mama nie będzie sama w Klanie Gwiazdy i kiedyś znowu się spotkają podniosła młodzika na duchu. Tak naprawdę, gdyby mógł, chciałby już teraz ponownie móc się wtulić się w matczyne futro. Jednak nie chciał zostawiać taty i reszty rodziny. Nie mógł myśleć tylko o sobie i swoich pragnieniach. Musiał być cierpliwy i nauczyć się życia w nowym miejscu.
Zgodnie przytaknął i ponownie zajął miejsce u boku ojca, pozwalając sobie na sen. A ten o dziwo po raz pierwszy w ciągu dzisiejszego dnia przyszedł z łatwością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz