Zębatki zdawały się przestawiać w głowie Kosaćcowej Łapy, a myśli powoli formować, aż go nagle nie olśniło.
— To Sowia Łapa też był samotnikiem?! — powiedział zszokowany tą informacją.
— No co ty, serio? Długo ci to zajęło — odpowiedział sarkastycznie Omen.
— No a jak miałem wiedzieć, co? Każdy z was wygląda, jakby wychował się w Klanie Wilka! — zauważył Kosaćcowa Łapa. — Może I futrem pasujesz do Nocniaków w połowie, ale charakter taki jak u Wilczaków! Ponury, powaga, opanowanie, a jeszcze bardziej nudni! — rzekł dramatycznie. Westchnąwszy, spojrzał w górę na niebo.
— Ciekawe czy w innych klanach też tak jest. Każdy chciałby cię zagryźć, bo się cieszysz z życia? — Zmrużył oczy, gdy poraziły go oślepiające promienie światła. Potrząsnął głową i zwrócił swój wzrok na Zabłąkaną Łapę, próbując dojrzeć, choć nutę jakichkolwiek emocji oprócz powagi. — Nawet moja siostra, Jarzębina, powoli wpada w tę dziurę zwaną "staniem się Wilczakiem". Serio! Tylko siedzi w tym zapyziałym legowisku, w którym aż od groma kolorowych i dziwnych chwastów. Niby zioła, a może szykują się na zaciukanie kogoś z nas? — Skrzywił się — Nie wiadomo, co przyjdzie Cisowemu Tchnieniu do głowy, co nie?
Zabłąkana Łapa obrzucił go spojrzeniem, które kwestionowało słowa Kosaćca. Zanim mógłby wypowiedzieć się na ten temat, on dalej ćwierkał:
— Miodowa Kora nie jest taki sztywny jak oni, ale niezdecydowany i trudno, aby się z nim pośmiać. Prawie zawsze to ja muszę inicjować rozmowę, a on raz po raz przytakuje! Tylko czasami zabiera głos, a mówi tylko kilka słów, również niepewnie. Ale... — pomyślał, zdejmując swój wzrok znad ucznia na legowisko wojowników — To też mój mentor, a dużo mnie nauczył, bardzo dużo! — Na jego pysku malował się łagodny uśmiech, który zaraz przerodził się w złośliwy.
— A Ryś cię czegoś przydatnego nauczyła prócz narzekania na swoją egzystencję, Omenie? — żartobliwie powiedział i szturchnął go barkiem, zatrzymując wzrok na trochę mniejszym kocie. Niby starszy, a Kosaciec już go przewyższał! Może Ryś go zagładzała? Albo jako malec wybrzydzał i reszta nie miała siły, aby go nakłonić do jedzenia? Ale jego ciało raczej nie zdawało się być chore, może raczej tylko chudsze z niewidocznymi mięśniami. Natomiast Kosaciec był masywny oraz wielki, a śliczna i śnieżnobiała grzywa urosła i smyrała grzbiet Zabłąkanej Łapy. Jego łapy były o wiele większe, niż kiedy był kocięciem, a niebiesko szary, pręgowany ogon wydłużył się, a może tylko puszyste włosy na nim sprawiały takie wrażenie? Ale Kosaciec najbardziej pragnął pozbyć się koloru swoich oczu. Ciekawe czy kiedyś miał inne... Mama mu coś mówiła, że jak był mały, to miał niebieskie. A teraz zrobiły się takie jak u niej.
<Omenie?>
[462 słów.]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz