Szantowała Łapa zdziwiła się, słysząc, że miejsce ich spotkań uległo zmianie. Zamiast bazy w obozie mieli przenieść się nieco dalej, poza zasięg ciekawskich oczu, w okolice Upadłego Potwora. Pierwomrówcza Gwiazda wybrała dziwną porę na spotkanie. Księżyc od dłuższego czasu górował na niebie, oświetlając polane, na której stała szylkretka. I to całkowicie sama.
Szybko dodała dwa do dwóch, zdając sobie sprawę, że ktoś wywinął jej żart. I to wcale nie śmieszny żart. Kto jej przekazał informacje o zmianie lokalizacji spotkań? Czy to nie był przypadkiem Zawodząca Łapa? Mimo to, mordka kotki nie wyrażała żadnych emocji, jakby w obawie, że reszta uczniów w tej chwili z oddali jej się przygląda.
– Ojeju, chyba pomyliłam dni... – miauknęła sama do siebie, jednak na tyle głośno, aby znajdujące się niedaleko niej koty były w stanie ją usłyszeć. Tak, aby syn lidera mógł ją usłyszeć.
Ku rozczarowaniu czarnej odpowiedziała jej głucha cisza wraz ze świerszczami rozpoczynającymi nocny koncert. Nie wiele myśląc, usiadła na trawie, decydując się chwilę pozostać poza obozem, tak, aby nie rozczarować żartownisiów. Wsłuchana w melodię wykonywaną przez owady, przyglądała się tworowi dwunożnych. Za dnia nie wygadał tak przerażająco.
Bezczynne siedzenie było jednakowo przyjemnym doświadczeniem, ale również nużącym. Tak jakby pomiędzy treningami nie znajdywała takich dziur, podczas których nic nie robiła. Gdyby zamiast pory zielonych liści panowała pora nagich drzew, kotka wróciłaby w te pędy do obozu. A tak to znudzona w końcu położyła się na trawie, wpatrując się w gwieździste niebo i zastanawiając się, jak powinna się odpłacić Zawodzącej Łapie pięknym za nadobne, tak aby nie podpaść Króliczej Gwieździe.
Brzęczkowy Trel była zła. Dawno nie widziała tak zdenerwowanej babci, gdy wróciła do obozu. Właściwie kotka chyba po raz pierwszy tak się złościła. Chociaż babcia większość złości przelała na niczego winnego kota, który miał stać na nocnej straży. W końcu Szantowana Łapa skorzystała z zastępczego wyjścia, a nie głównego, tak, aby wymknąć się niezauważona.
– Oj babciu, nie denerwuj się. To nie jego wina, po prostu... – Nieśmiało potarła łapką o ziemię, a na jej policzkach wykwitł rumieniec i cichutko się odezwała: – Zawodząca Łapa poprosił mnie o spotkanie się na wrzosowiskach i... wyznał mi miłość przy świetle księżyca, w akompaniamencie grających świerszczy! Nie sądziłam, że jest z niego aż taki romantyk... A jednak! Pod wpływem chwili również wyznałam mu swoje uczucia. Ach babciu. Czy myślisz, że w przyszłości będzie z nas tak udana para, jak z ciebie i dziadka?
Starsza kotka z niedowierzaniem spoglądała się na swoją wnuczkę, która była cała w skowronkach. Odkąd Szanta zaczęła częściej się odzywać, na pyszczku cynamonowej pojawiło się dużo zmarszczek ze zmartwienia o niesforną wnuczkę. Być może właśnie w tej chwili kotka żałowała swych modłów do Klanu Gwiazdy, aby Szantowa Łapa otworzyła się na inne koty i zyskała przyjaciół.
– Młoda damo. Cieszę się z twojego szczęścia, ale sądzę, że to nierozważne z waszej strony, abyście samotnie udawali się po ciemku poza obóz, tym bardziej nie racząc nikogo nie poinformować. Co, jeśli trafilibyście na lisa albo na parę lisów..
– Zawodząca Łapa by mnie obronił! Na pewno! Jest wyjątkowy. Jako potomek Piaskowej Gwiazdy i syn lidera jest ukochany przez Klan Gwiazdy i w jego obecności nic złego mi się nie stanie. A przynajmniej tak mówi Nagietkowy Wschód...
– To, co mówi Nagietkowy Wschód to brednie. Nie pamiętasz, co ci mówiłam? – westchnęła Brzęczka, rozczarowana postawą wnuczki. Cóż, przynajmniej kocica, zamiast męczyć Szantę i biednego strażnika mogła swój gniew przelać na starszego i syna lidera, że namieszali w głowie uczennicy i sprawili, że gada od rzeczy. – Trzymaj się od niego z daleka, jeśli nie chcesz, aby twój umysł zasnuły pająki. A co do Zawodzącej Łapy... Jutro z samego rana powiem co mu myślę na temat nocnych schadzek poza obozem. Na spokojnie z nim porozmawiam. – Podjęła dostrzegając szklane oczy wnuczki. – Niczym się nie martw. Obiecuję.
– A wczoraj mówiłeś co innego! – wygarnęła, gdy Zawodząca Łapa zarzekał się przed cynamonową kotką, jakoby wczoraj opuścił obóz razem z Szantową Łapą, a na wspomnienie o wyznaniu wykrzywił pysk, jakby miał w pysku cytrynę. – K-kłamca! – wykrzyknęła, nie starała się ukryć łez.
Obserwowanie Ognistej Piękności dało w pewnym stopniu przewagę Szancie w tej sytuacji. Nauczyła się w jakimś stopniu naśladować zachowanie rozpieszczonej damusi, która miała złamane serce, bo jej partner ją skrzywdził. Sama sobie dałaby ocenę celującą. A Zawodzącej Łapie bardzo dobrą, bo pięknie odgrywał swą rolę. Babcia również. Natychmiast stanęła w obronie wnuczki, uprzednio delikatnie sugerując, że być może kotka coś źle zrozumiała, jednak łzy kotki, tak szczere, sugerowały co innego.
Szybko dodała dwa do dwóch, zdając sobie sprawę, że ktoś wywinął jej żart. I to wcale nie śmieszny żart. Kto jej przekazał informacje o zmianie lokalizacji spotkań? Czy to nie był przypadkiem Zawodząca Łapa? Mimo to, mordka kotki nie wyrażała żadnych emocji, jakby w obawie, że reszta uczniów w tej chwili z oddali jej się przygląda.
– Ojeju, chyba pomyliłam dni... – miauknęła sama do siebie, jednak na tyle głośno, aby znajdujące się niedaleko niej koty były w stanie ją usłyszeć. Tak, aby syn lidera mógł ją usłyszeć.
Ku rozczarowaniu czarnej odpowiedziała jej głucha cisza wraz ze świerszczami rozpoczynającymi nocny koncert. Nie wiele myśląc, usiadła na trawie, decydując się chwilę pozostać poza obozem, tak, aby nie rozczarować żartownisiów. Wsłuchana w melodię wykonywaną przez owady, przyglądała się tworowi dwunożnych. Za dnia nie wygadał tak przerażająco.
Bezczynne siedzenie było jednakowo przyjemnym doświadczeniem, ale również nużącym. Tak jakby pomiędzy treningami nie znajdywała takich dziur, podczas których nic nie robiła. Gdyby zamiast pory zielonych liści panowała pora nagich drzew, kotka wróciłaby w te pędy do obozu. A tak to znudzona w końcu położyła się na trawie, wpatrując się w gwieździste niebo i zastanawiając się, jak powinna się odpłacić Zawodzącej Łapie pięknym za nadobne, tak aby nie podpaść Króliczej Gwieździe.
~~~
Brzęczkowy Trel była zła. Dawno nie widziała tak zdenerwowanej babci, gdy wróciła do obozu. Właściwie kotka chyba po raz pierwszy tak się złościła. Chociaż babcia większość złości przelała na niczego winnego kota, który miał stać na nocnej straży. W końcu Szantowana Łapa skorzystała z zastępczego wyjścia, a nie głównego, tak, aby wymknąć się niezauważona.
– Oj babciu, nie denerwuj się. To nie jego wina, po prostu... – Nieśmiało potarła łapką o ziemię, a na jej policzkach wykwitł rumieniec i cichutko się odezwała: – Zawodząca Łapa poprosił mnie o spotkanie się na wrzosowiskach i... wyznał mi miłość przy świetle księżyca, w akompaniamencie grających świerszczy! Nie sądziłam, że jest z niego aż taki romantyk... A jednak! Pod wpływem chwili również wyznałam mu swoje uczucia. Ach babciu. Czy myślisz, że w przyszłości będzie z nas tak udana para, jak z ciebie i dziadka?
Starsza kotka z niedowierzaniem spoglądała się na swoją wnuczkę, która była cała w skowronkach. Odkąd Szanta zaczęła częściej się odzywać, na pyszczku cynamonowej pojawiło się dużo zmarszczek ze zmartwienia o niesforną wnuczkę. Być może właśnie w tej chwili kotka żałowała swych modłów do Klanu Gwiazdy, aby Szantowa Łapa otworzyła się na inne koty i zyskała przyjaciół.
– Młoda damo. Cieszę się z twojego szczęścia, ale sądzę, że to nierozważne z waszej strony, abyście samotnie udawali się po ciemku poza obóz, tym bardziej nie racząc nikogo nie poinformować. Co, jeśli trafilibyście na lisa albo na parę lisów..
– Zawodząca Łapa by mnie obronił! Na pewno! Jest wyjątkowy. Jako potomek Piaskowej Gwiazdy i syn lidera jest ukochany przez Klan Gwiazdy i w jego obecności nic złego mi się nie stanie. A przynajmniej tak mówi Nagietkowy Wschód...
– To, co mówi Nagietkowy Wschód to brednie. Nie pamiętasz, co ci mówiłam? – westchnęła Brzęczka, rozczarowana postawą wnuczki. Cóż, przynajmniej kocica, zamiast męczyć Szantę i biednego strażnika mogła swój gniew przelać na starszego i syna lidera, że namieszali w głowie uczennicy i sprawili, że gada od rzeczy. – Trzymaj się od niego z daleka, jeśli nie chcesz, aby twój umysł zasnuły pająki. A co do Zawodzącej Łapy... Jutro z samego rana powiem co mu myślę na temat nocnych schadzek poza obozem. Na spokojnie z nim porozmawiam. – Podjęła dostrzegając szklane oczy wnuczki. – Niczym się nie martw. Obiecuję.
~~~
– A wczoraj mówiłeś co innego! – wygarnęła, gdy Zawodząca Łapa zarzekał się przed cynamonową kotką, jakoby wczoraj opuścił obóz razem z Szantową Łapą, a na wspomnienie o wyznaniu wykrzywił pysk, jakby miał w pysku cytrynę. – K-kłamca! – wykrzyknęła, nie starała się ukryć łez.
Obserwowanie Ognistej Piękności dało w pewnym stopniu przewagę Szancie w tej sytuacji. Nauczyła się w jakimś stopniu naśladować zachowanie rozpieszczonej damusi, która miała złamane serce, bo jej partner ją skrzywdził. Sama sobie dałaby ocenę celującą. A Zawodzącej Łapie bardzo dobrą, bo pięknie odgrywał swą rolę. Babcia również. Natychmiast stanęła w obronie wnuczki, uprzednio delikatnie sugerując, że być może kotka coś źle zrozumiała, jednak łzy kotki, tak szczere, sugerowały co innego.
[ trening wojownika - 731 słów ]
[przyznano 15%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz