Kotka biegła blisko krawędzi klifu, od czasu do czasu zerkając w bezkresną toń wody rozciągającą się poniżej. W pysku trzymała złapanego kraba, dumna z siebie, że udało jej się go schwytać. Rzadko polowała na te skorupiaki — nie przepadała za ich smakiem ani ostrymi szczypcami — ale wiedziała, że wśród klanowiczów znajdą się tacy, którzy z radością je zjedzą. Obok niej, nieco nieporadnie, kłusował Gąsienicowa Łapa, również dzierżąc w pysku zdobycz. Jednak jego łup był naprawdę ogromny! Skorupiak ledwo mieścił mu się między zębami, a łapy młodego kocura co chwila plątały się w piasku. Pietruszka była szczerze dumna ze swojego ucznia. Uśmiechnęła się pod nosem i przyśpieszyła kroku, czując, jak wiatr rozwiewa jej futro. Jednak już po chwili jej uszy przeszył rozpaczliwy krzyk. Natychmiast nastawiła uszy i odwróciła się w stronę Gąsienicowej Łapy, a w jej sercu zagościł lęk. Widziała, jak młody kot miota się na wszystkie strony, próbując uwolnić się od swojego przeciwnika — krab bowiem, który wydawał się martwy, w rzeczywistości wciąż miał w sobie życie i właśnie wbił się szczypcami najpierw w policzek, a potem w ucho młodzika! Pietruszka bez wahania upuściła swojego kraba na ziemię i rzuciła się w stronę ucznia.— Gąsieniczku, uważaj! — krzyknęła z przerażeniem, widząc, jak jej podopieczny niebezpiecznie zbliża się do krawędzi klifu.
Gąsienicowa Łapa, w szale walki, zamachnął głową, strącając kraba, który z hukiem poleciał w dół klifu, niknąc w otchłani. A sam kocurek? Zakręcił się wokół własnej osi i, tracąc równowagę, przednimi łapami ześlizgnął się ze śliskiej skały. Na szczęście w ostatniej chwili przy nim była już Pietruszkowa Błyskawica! Silnym ruchem chwyciła go za kark i szarpnęła z całej siły do tyłu, niemal przewracając się przy tym na bok. Dysząc ciężko, spojrzała na ścianę klifu — na jej krawędzi wciąż drżały luźne kamienie, a szum fal pod nimi zdawał się groźniejszy niż zwykle. Na jednej z półek skalnych Pietruszka dostrzegła gniazdo, a w nim kilka jajek. Była to chyba jedyna pozytywna wiadomość w całej tej sytuacji. Westchnęła cicho i gwałtownie odwróciła się do Gąsienicowej Łapy.
— Wszystko dobrze? — zapytała z troską, pochylając się i liżąc go delikatnie za uchem.
— Tak — mruknął kocurek, lecz zaraz potem odwrócił głowę, ukazując kark, z którego sączyła się krew.
Pietruszka aż cofnęła się zaskoczona, ale już po chwili zaczęła szybko lizać jego ranę, starając się oczyścić ją z krwi.
— Przepraszam! Nie chciałam, żeby to się stało, ale... nie mogłam pozwolić, żebyś spadł — wyjaśniła z przejęciem między liźnięciami.
— Wiem. Dziękuję... Pewnie gdyby nie ty, poleciałbym w dół jak ten krab — mruknął cicho kocurek, po czym z trudem podniósł się z ziemi.
Koty, wciąż w lekkim szoku po całym zajściu, zdecydowały się jak najszybciej wrócić do obozu i odwiedzić medyków — na wszelki wypadek. Wiatr szarpał im futra, a zbliżające się chmury zwiastowały kolejną burzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz