— Zgromadzenie? — mruknął, nieco zdziwiony. Nie spodziewał się, że siostra będzie pytała go o tego typu sprawy, lecz skoro już postanowiła rozpocząć temat, to nie miał zamiaru go w żaden sposób zmieniać, to też, nie myśląc wiele, miauknął — To, co powiedziała nasza liderka... Cóż, było to co najmniej niepokojące.
Wspomnieniami wrócił do tamtej pamiętnej nocy, gdy srebrzysta tarcza księżyca unosiła się nad wszystkimi zebranymi. Wszystko, poza słowami przywódczyni teraz zdawało się rozmyte, jak gdyby czysta tafla wody, nagle zmącona czyimś niespodziewanym ruchem. Postarał się zanurzyć w słowa liderki, oczywiście w te, które wywołały w nim największy szok. Choć pamiętał, jak kocica błagała wszystkich zebranych o zjednoczenie, to w głowie utknęło mu coś innego. Liściasta Gwiazda mówiła wtedy, iż Klan Klifu zaatakowały duchy Mrocznej Puszczy, a także widziała je na własne oczy. Na jego pyszczku zauważyć się dało niepokój, zmieszany z nutą niedowierzania. To, z jak wielkim stresem oraz trwogą przemawiała wtedy Liściasta Gwiazda, było niczym obraz nie do wymazania, a treść jej przemowy z pewnością pozostawiło znaczną część zebranych w zmieszaniu.
Jego wąsy drgnęły delikatnie, poruszane przez wiatry zaintrygowania.
— Nie jestem pewien, co do wiarygodności jej słów, ale nie sądzę również, że chciałaby tak się ośmieszyć, ośmieszyć cały Klan Klifu bez konkretnej przyczyny. Może, ale tylko może, ma racje i na terenach klanów pojawiło się zniszczenie, sprowadzone przez Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd? — Myślał głośno, podczas gdy siostra przypatrywała się mu z uwagą. — Lecz nie rozumiem jednego: Jak, na wielki Klan Gwiazdy, Mroczny Las mógłby władać aż taką wielką potęgą?
Jego sierść aż nastroszyła się z oburzenia. Przecież odkąd przybył wraz z siostrą na tereny klanów, wpajane było im, że Gwiezdni są najpotężniejszymi kotami, które są w stanie zsyłać wizje oraz wszelkie omeny, ingerując tym w świat żywych, pomimo tego, że są martwi. Czyżby Klan Gwiazdy osłabł? A jeśli tak, to, jak? Oraz dlaczego? Pytania krążyły mu po głowie, a on mógł jedynie bezradnie je gonić, choć z pewnością nie przyniosłoby mu to żadnych odpowiedzi. W końcu westchnął ciężko, w jego dotąd rozwścieczonym spojrzeniu pojawił się smutek, wywołany niewiedzą oraz gorzką bezradnością. Z impetem padł na swoje posłanie, jak gdyby od dłuższego siedzenia jego nogi miały się ugiąć pod ciężarem płomiennorudego ciała. Zwrócił wzrok ku siostrze Łunie. Czy za parą jej złocistych, bursztynowych oczu kryła się odpowiedź, na dręczące go pytania, a nawet jeśli nie, to czy kotka mogła wnieść cokolwiek, do ich rozmowy?
<Źródlana Łapo?>
[414 słów]
[przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz