Niewiele wschodów słońca upłynęło, a ich świat wywrócił się do góry nogami. Tyle zmian. Wzdrygnęło nieprzyjemnie. Wolało by obcy byłby im ten świat. Obraz pokrytej bliznami matki ranił ich serce i powodował zaszklenie ślepi. Ich obozie pojawiły się trzy obce kotki. Każda trafiła w inne miejsce. A wraz z nimi szepty pomiędzy kotami. Nawet wiecznie nieprzytomne Bagietka od czasu do czasu coś słyszało.
Znów było uczniem. Dostało kolejne imię. Po swoim wypadzie na Zgromadzenie. Lecz nie żałowało. Lubiło życie ucznia. A Kolcolistek nie był zły, gorzej jedynie jak się zdenerwował. Ale zawsze przepraszał!
— Dziś udamy się na wyspę obok naszego obozowiska. — ogłosił niebieski, tykając biało-czarnego.
Mewiak uniosło brwi. Zakopane w wymianach legowisk i pomocy starszym prawie zapomniało o możliwości wychodnego z mentorem. Uniosło radośnie ogon do góry.
— I co tam będziemy robić? — miauknęło radośnie.
Kontynuowanie treningu, gdy już się wszystko umiało nie mogło być takie złe. Wstało i podeszło do starszego.
— Na pewno zapolujemy. Ptactwo lubi się zatrzymywać na tej wyspie. Jak będziemy mieć szczęście to znajdziemy też jajka.
Uczeń mruknęło zaciekawione. Ono samo jak na razie nie znalazło żadnego jajka. Trochę było im wstyd przy tych wszystkich zdobyczach pozostałych. A wizja ładnych kolorowych łupinek jakoś uszczęśliwiała ich na myśli.
— Czereśniowy Pocałunku, wybierzesz się z nami na patrol łowiecki? — zaczepił kogoś ich mentor.
Mewie spojrzało w stronę nieznanego kota. Ciemna kotka z niewielką ilością rudych plam. Zmrużyło ślepia. Nie kojarzyło jej za bardzo.
Kotka kiwnęła głową i już we trójkę ruszyli ku wyjściu z obozowiska. Nowa koleżanka zatrzymała się przed taflą wody i zatrzymała się na parę uderzeń serca. Zdziwione odwróciło się w jej stronę.
— Nie lubisz wody?
Dymna kiwnęła łbem. Bagietka przekręciło łebek, zastanawiając się chwilkę.
— To musi być ci tutaj ciężko. — stwierdziło i samo ruszyło za mentorem.
Niebieski płynął na przodzie, a Czereśnia zamykała ich grupę. Mogło się poczuć jak księżniczka, w sensie z taką obstawą. Miało nadzieję, że z Kolcolistkiem się zaprzyjaźnią. Z mamą treningi były fajne głównie dzięki temu, że no była ich mamą. Nim się zorientowało już byli prawie na miejscu. Wyszło na brzeg, ociekając wodą. Wiatr zawiał niefajnie, sprawiając, że przez ich cielsko przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Otrzepało się energicznie.
— Ej. Musisz pamiętać, że nie jesteś tu sam. — pouczył go wojownik.
Zrobiło skruszoną minkę.
— Przepraszam. — miauknęło pospiesznie. — Ej, jak smakują czereśnie? — zapytało towarzyszącej im kotce.
Znów było uczniem. Dostało kolejne imię. Po swoim wypadzie na Zgromadzenie. Lecz nie żałowało. Lubiło życie ucznia. A Kolcolistek nie był zły, gorzej jedynie jak się zdenerwował. Ale zawsze przepraszał!
— Dziś udamy się na wyspę obok naszego obozowiska. — ogłosił niebieski, tykając biało-czarnego.
Mewiak uniosło brwi. Zakopane w wymianach legowisk i pomocy starszym prawie zapomniało o możliwości wychodnego z mentorem. Uniosło radośnie ogon do góry.
— I co tam będziemy robić? — miauknęło radośnie.
Kontynuowanie treningu, gdy już się wszystko umiało nie mogło być takie złe. Wstało i podeszło do starszego.
— Na pewno zapolujemy. Ptactwo lubi się zatrzymywać na tej wyspie. Jak będziemy mieć szczęście to znajdziemy też jajka.
Uczeń mruknęło zaciekawione. Ono samo jak na razie nie znalazło żadnego jajka. Trochę było im wstyd przy tych wszystkich zdobyczach pozostałych. A wizja ładnych kolorowych łupinek jakoś uszczęśliwiała ich na myśli.
— Czereśniowy Pocałunku, wybierzesz się z nami na patrol łowiecki? — zaczepił kogoś ich mentor.
Mewie spojrzało w stronę nieznanego kota. Ciemna kotka z niewielką ilością rudych plam. Zmrużyło ślepia. Nie kojarzyło jej za bardzo.
Kotka kiwnęła głową i już we trójkę ruszyli ku wyjściu z obozowiska. Nowa koleżanka zatrzymała się przed taflą wody i zatrzymała się na parę uderzeń serca. Zdziwione odwróciło się w jej stronę.
— Nie lubisz wody?
Dymna kiwnęła łbem. Bagietka przekręciło łebek, zastanawiając się chwilkę.
— To musi być ci tutaj ciężko. — stwierdziło i samo ruszyło za mentorem.
Niebieski płynął na przodzie, a Czereśnia zamykała ich grupę. Mogło się poczuć jak księżniczka, w sensie z taką obstawą. Miało nadzieję, że z Kolcolistkiem się zaprzyjaźnią. Z mamą treningi były fajne głównie dzięki temu, że no była ich mamą. Nim się zorientowało już byli prawie na miejscu. Wyszło na brzeg, ociekając wodą. Wiatr zawiał niefajnie, sprawiając, że przez ich cielsko przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Otrzepało się energicznie.
— Ej. Musisz pamiętać, że nie jesteś tu sam. — pouczył go wojownik.
Zrobiło skruszoną minkę.
— Przepraszam. — miauknęło pospiesznie. — Ej, jak smakują czereśnie? — zapytało towarzyszącej im kotce.
<Czereśnia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz