— Ballado!!! Co porabiasz? O czym tak myślisz? — wrzasnęła jej prosto w pysk, nie potrafiąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, który rozciągał się na jej pysku z jednego ucha do drugiego, ukazując tym samym jej bielusieńkie ząbki. Szylkretka nie była zadowolona tą sytuacją, ale przynajmniej coś się działo. Pacynka trąciła ją nosem, a potem szturchnęła łapą i zaczęła chichotać, a jej śmiech rozbrzmiał echem w niewielkiej piwnicy. Zachowywała się tak, jakby właśnie brała udział w najznakomitszej zabawie na całym świecie! Cieniutkie jak sosnowe igły źrenice Ballady zwróciły się ku niej. Kotka, zamiast się śmiać razem z nią, spojrzała na Pacynkę poważnym, smętnym wzrokiem, jakby buraska tylko zakłócała jej spokój. Ballada wzruszyła ramionami i zepchnęła siostrę z siebie zdecydowanym ruchem. Potem otrzepała się z kurzu i pyłu, który przykleił się do jej futerka, zmarszczyła nos i wydała z siebie dziwny, niezdecydowany i niewyraźny odgłos, który przypominał jak gdyby słowo “nie”. Pacynka upadła na bok, z gracją godną powalonego drzewa, ale po chwili pewnie naprężyła grzbiet i wstała, jak gdyby nic się nie stało, a uśmiech od razu wrócił na jej pyszczek, niczym bumerang. Nie pozwoli, aby cokolwiek ją przygasiło! Buraska odbiła się od ziemi i znowu wykonała susa w stronę swojej siostry. — No weź! Rozchmurz się trochę! Co ja mam tu robić? Liczyć ile kropel spadło dziś z sufitu na ziemię? — zaśmiała się, przewracając oczami, choć gdyby tylko zaczęła faktycznie liczyć te krople… chyba popadłaby w obłęd! Spojrzała w górę, przeniosła wzrok na sufit. Ten sam, mokry i brudny, na który można było tylko ponarzekać. Krople powoli spadały, jedna za drugą. Siedząc w ciszy, do uszu Pacynki zaczęły docierać ciche pluski. Spadały wyjątkowo rytmicznie. Ale nie! Ona nie zamierzała tak zmarnować swojego życia. Kiedy ponownie spojrzała na swoją siostrę, dostrzegła, że na jej pyszczku zagościło coś, co miało imitować uśmiech. Pokazała rządek swoich zębów, ale to wciąż nie było to. Jej uśmiech był sztuczny, udawany, nie taki! Tylko dlaczego Ballada wciąż siedziała cicho jak szara myszka? Kotka zmarszczyła brwi, ten jeden raz przestała się uśmiechać. — Czemu nic nie mówisz? I czemu tak niezdarnie się uśmiechasz? Języka w buzi ci brakuje? — mruknęła, szczerze zaciekawiona. Jej ton nie był złośliwy. Był po prostu... bezpośredni. Pacynka nie miała w zwyczaju owijania w bawełnę. Czasami nie zdawała sobie także sprawy z tego, że o niektórych rzeczach powinna nie wspominać. — Bo jeśli tak... to powiem Parareli! Może ona coś na to ma? — miauknęła, bardziej do siebie niż do siostry, wciąż wpatrując się w Balladę. Bura szylkretka przekręciła głowę na bok, a uszy jej drgnęły. Otworzyła pyszczek i oblizała go szybko, żeby pokazać siostrze, że posiada język, tak samo, jak ona. I potem wreszcie się stało. Ballada chrząknęła i odezwała się.
— Umiem mówić — powiedziała, głosem chrapliwym, jakby dopiero się obudziła. — Siostrzyczko.
Pacynka aż podskoczyła w miejscu. Na chwilę ją nawet zamurowało. Patrzyła na Balladę, jak na zjawę, z szeroko otwartymi oczami i rozdziawionym pyszczkiem.
— Ballada umie mówić! — wrzasnęła, jakby odkryła jakąś wielką tajemnicę. Jednak jej radość szybko ponownie do niej wróciła, rozpromieniła się, a jej serce zabiło szybciej. Skoro faktycznie siostra potrafiła mówić, to będą mogły częściej ze sobą rozmawiać! Wreszcie Ballada coś jej o sobie opowie, wreszcie Pacynka nie będzie się tu tak strasznie nudzić! — To, czemu siostrzyczka tak rzadko mówi, skoro język posiada? — zapytała szybko, jakby bała się o to, że szylkretka znowu zamilknie na wieki i że ponownie otuli ich cisza. Przechyliła głowę na bok, wbijając w siostrę spojrzenie pełne zniecierpliwienia mieszającego się z ciekawością. — Czy siostrzyczkę nie ciekawią historię o zewnętrznym świecie? — dodała. — Czy nie prosisz o nie Pararelę? A jeśli siostrzyczka nie prosi, to co robi, aby się całymi dniami nie zanudzić? — wyrzuciła z siebie, każde pytanie poprzedzone kolejnym przekręceniem głowy w bok. Ballada poruszyła uszami i spojrzała na siostrę spod półprzymkniętych powiek.
— Ciekawią — odparła cicho. — Nie proszę.
Pacynka powtórzyła jej gest, sama też marszcząc nosek. Jak można było nie prosić, a jednak wciąż się nie nudzić? — Patrzę, słucham — dodała Ballada. Pacynka westchnęła dramatycznie.
— Aha — mruknęła na słowa Ballady, niby próbując zachowywać się nonszalancko (proszę, zaśmiejcie się). Potem jej wzrok zaczął wędrować po piwnicy, analizując ją dogłębnie. — Ale tu już nie ma na co patrzeć i nie ma o czym słuchać! Ja już chce na zewnątrz, tam będzie tyle nowych i fajnych rzeczy! — uparła się, zatrzymując wzrok na oknie, z którego do piwnicy wpadały nieliczne promienie. Czasami można było też dostrzec beztrosko lecące po niebie ptaki. — Myślisz, że kiedy nas wypuszczą? — skoczyła w stronę swojej siostry, niezgrabnie siadając tuż obok niej i prawie opierając głowę na jej barku. — Ciekawe, kiedy przyjdzie Marionetka! — zaczęła się zastanawiać.
<Ballado?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz