Pierwomrówka przekręcała się nerwowo z boku na bok znudzona. Wariowała. W tym ciasnym pomieszczeniu zamknięta z tym mysim bobkiem. Biały miał zbyt prostackie i luźne podejście do wszystkiego, a jego największymi dylematami dnia było czy pierw się umyć czy udać się do kuwety. Sam koncept przebywania w tym samym pomieszczeniu i smordzie własnych fekalii niesamowicie brzydził czekoladową. Zirytowana przechadzała się z jednego końca klatki do drugiego, próbując nie zwariować lub nie wyżyć frustracji na Chmurku, ale nie przynosiło to większych efektów. Dopiero zjawienie się Dwunoga oderwało ją od gonitwy myśli, toczącej się w jej umyśle. Łysa kreatura podeszła do ich sąsiadów i zabrała czekoladowe szylkretkę, by znów zniknąć za drzwiami.
— Ej! — krzyknęła w stronę Chmurka.
Ten nie zareagował, więc ponowiła tą czynność parokrotnie.
— Co znowuż? — dotarł do niej w końcu jęk białego.
— Zabrali ją. Tą kotkę eee... Listek?
Chmurek machnął leniwie ogonem, zdając się nie przejmować zbytnio tą sprawą.
— Nic dziwnego. Za parę księżyców wróci.
Pierwomrówka zmarszczyła nos. Nic z tego nie rozumiała. Gdzie i dlaczego porwali ją Dwunożni? Czy ich zachowania dało się w ogóle przewidzieć?
— Co masz na myśli? — nie poddawała się, wciąż męcząc białego.
Chmurek ciężko westchnął, sprawiając, że dymna tym bardziej chciała go poharatać pazurami.
— No wiesz. Skoro ją zabrali to znaczy, że spodziewa się kociąt. Proste, prawda? Jak już je urodzi i odchowa znów tu wróci. I tak w kółko i w kółko.
Pierwomrówce stanęła sierść dęba. Straszliwa myśl przemknęła jej przez głowę.
— Czyli jestem tu więziona by urodzić twoje kocięta...? — ledwo zdołała to wypowiedzieć, nie wymiotując jednocześnie.
Chmurek uśmiechnął się leniwie.
— Można tak powiedzieć. Dwunożni dostają te śmieszne śmierdzące papierki za ładne kociaki. Więc łapią koty i je rozmnażają by mieć ich więcej. — sprostował, wstając. — Myślę, że skoro już się znamy od paru wschodów słońca czas przenieść naszą relację dalej. Od dziś jesteś moją partnerką. Zacznijmy od tego, że zaczniesz mi mówić Chmurcio, oki? Słuchaj w porównaniu do innych typów jestem naprawdę miłym gościem. — dodał, patrząc sugestywnie w bok.
Pierwomrówka nie zamierzała zerkać w wskazywanym kierunku. Czuła się tak totalnie zniesmaczona tym wszystkim i wściekła, że nie zamierzała siedzieć ani uderzenia serca dłużej w tym potwornym miejscu. Przepełniona wstrętem do Chmurka, pozostałych tu kotów, jak i całego miejsca rzuciła się na białego. Ledwo zdążyła go tknąć, a ten już jęczał jak kocie.
— Parszywy Pieszczoszek! — syknęła, łapiąc uciekającego przed nią białego za kitę.
Kocur miauknął i próbował ją uderzyć łapą w pysk. Nie miała większej trudności z ominięciem tego ciosu. Wskoczyła na białego i zaczęła ryć pazurami, a bardziej tym co z nich zostało, w po grzbiecie Chmurką. Kocur darł się, a ona czuła w końcu jakaś ulgę po tych wszystkich dniach znoszenia jego bytu obok siebie. Nie musiała czekać długo na reakcję Dwunożnych. Ktoś wpadł i szybkim ruchem odciągnął ją od białego. Została rzucona w kat, kiedy Łysy wziął w łapy Chmurka i zaczął go gładzić po futrze. Pierwomrówka widząc okazję jaka jej się trafiła nie zamierzała zwlekać. Ruszyła do ucieczki w stronę wąskiej szczeliny, którą wszedł Dwunożny. Ten widząc co się dzieje, zaczął biec za nią i krzyczeć.
Wizja wolności była już tak bliska. Już prawie postawiła łapę na dworze. Znów czyjeś łapska chwyciły ją. Syczała i wiła się jak oszalała. Młody Dwunożny musiał być zaskoczony jej zachowaniem. Przycisnął ją do swego cielska pokrytego dziwnym materiałem. Dymna nie zamierzała mieć litości nawet dla kociąt tego przeklętego gatunku. Wbiła zęby w odsłonięty fragment skóry i wgryzła się z całej siły. Młode puściło zanosząc się dziwnym rykiem. Pierwomrówka nie oglądała się za siebie. Biegła przed siebie, nie zważając na przedziwny świat otaczający ją. Dopiero gdy oddech przestał nadchodzić, a w gardle zrobiło się potwornie sucho, zatrzymała się. Krztusząc się, usiadła, próbując na spokojnie złapać powietrze.
Zapach Potworów unosił się wokół. Wszystko śmierdziało nimi. Tym samym potwornym zapachem spalenizny. Płaskie kamienie wypełniały świat Dwunożnych. Drzewa i trawy były rzadkością. Znikome rosły gdzieniegdzie odcinając się na szarym krajobrazie. Pierwomrówka znów poczuła się totalnie bezradna. Może zdołała uciec Dwunożnym, lecz wciąż była w ich przeklętym świecie.
Wizja wolności była już tak bliska. Już prawie postawiła łapę na dworze. Znów czyjeś łapska chwyciły ją. Syczała i wiła się jak oszalała. Młody Dwunożny musiał być zaskoczony jej zachowaniem. Przycisnął ją do swego cielska pokrytego dziwnym materiałem. Dymna nie zamierzała mieć litości nawet dla kociąt tego przeklętego gatunku. Wbiła zęby w odsłonięty fragment skóry i wgryzła się z całej siły. Młode puściło zanosząc się dziwnym rykiem. Pierwomrówka nie oglądała się za siebie. Biegła przed siebie, nie zważając na przedziwny świat otaczający ją. Dopiero gdy oddech przestał nadchodzić, a w gardle zrobiło się potwornie sucho, zatrzymała się. Krztusząc się, usiadła, próbując na spokojnie złapać powietrze.
Zapach Potworów unosił się wokół. Wszystko śmierdziało nimi. Tym samym potwornym zapachem spalenizny. Płaskie kamienie wypełniały świat Dwunożnych. Drzewa i trawy były rzadkością. Znikome rosły gdzieniegdzie odcinając się na szarym krajobrazie. Pierwomrówka znów poczuła się totalnie bezradna. Może zdołała uciec Dwunożnym, lecz wciąż była w ich przeklętym świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz