— Czego chcesz? — Wyjątkowo nie była dzisiaj w humorze na przyjacielskie pogaduszki.
Z samego rańca Dereńka ją wkurzyła jakąś swoją uwagą. Nawet teraz, kiedy nie są już dziećmi, to musiała jej powytykać złe nawyki. Że nie zostawia po sobie mchu ładnie ułożonego albo ma splątaną sierść. Też jej wielkie halo!
— Chciałabym się Ciebie zapytać, co myślisz o zachowaniu Listka? — zapytała, kiedy były dostatecznie daleko.
Figa nie spodziewała się pytania tego typu. Bardziej myślała, że Jeżyna zamierza ją wcisnąć gdzieś na patrol albo każe jej iść do starszych. A starsi w Owocowym Lesie byli okropnie gadulscy!
— Huh? A po co Ci to wiedzieć? Mysi bobek i tyle — mruknęła.
— Bo… Mogłabym wnieść oskarżenie. Wiesz… No bo Sówka to moja rodzicielka — wyjaśniła tak cicho, jakby bała się, że zaraz z któregoś drzewa spadnie im na głowę obgadywany kocur.
— Aha. Więc tak się sprawy mają. — Figa uśmiechnęła się podstępnie. — Nasza czarująca i grzeczna Jeżyna pokazuje pazurki? Już wtedy nieźle mu pokazałaś, aż w szoku byłam, że tak potrafisz!
Jeżyna przewróciła oczami. Wyglądała na poddenerwowaną i trochę wkurzoną komentarzem kotki.
— Dobra no na Wszechmatkę! Nie patrz tak na mnie — burknęła, uginając się pod spojrzeniem starszej.
Figa usiadła na trawie, owijając ogonem łapy.
— Jak dla mnie to trzeba by mu utrzeć nosa — oznajmiła. — Nie wiem, czy posłucha się liderki, chociaż powinien. Najbardziej to mi szkoda jego ucznia. Za mądry to on nie jest, ale może mu jakąś traumę sprzedać czy coś.
Jeżyna westchnęła, jakby myślała podobnie, ale nie mówiła tego na głos. Figa wstała i ruszyła dalej, ogonem dając znać, by starsza za nią podążyła.
— Sówka mogłaby wziąć go na środek obozu i publicznie ukarać! O, to by było dopiero przedstawienie — zaśmiała się sama do siebie, jakby brakowało jej piątej klepki.
— Figo, proszę. To poważna sprawa — upomniała ją bura.
Czekoladowa zmarszczyła brwi.
— Wiesz, Ty chyba złą osobę pytasz — mruknęła. — Przecież ja jestem taka sama, jak on tylko umiem się powstrzymać — wytknęła.
Figa doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak mogą widzieć ją współklanowicze. Nie specjalnie się tym przejmowała. Była wredną i arogancką kotką, a mimo to potrafiła zapanować nad napadami gniewu. Przedstawienie, jakie dał Listek ostatnim razem, gdy mieli zaszczyt razem iść na trening, pokazało, że jest w gorszym stanie od niej, a mimo to podobnym. Figa próbowała balansować swoim zachowaniem, miarkując je zależnie od towarzystwa. Przy Malinku była najsłodszym kotem pod słońcem, obok Sówki poważną i opanowaną zwiadowczynią, a przy Czereśni czy Jeżynę… Cóż, wychodził kot z worka. Byli w podobnym wieku, więc Fidze się zacierały wszelkie filtry. Poza tym było zabawniej pokłócić się z Czereśnią lub kąsać uwagami Jeżynę. Poza tym żadne z nich się nigdy nie obraziło, co dziwiło młodą zwiadowczynię. Figa aż się prosiła o obrażenie na nią- a tu proszę. Obydwa te koty dzielnie (chcąc lub nie) znosiły jej nastroje, przytyki i ciągłe propozycje sparingów. Dało to kotce do myślenia i mimo woli leżąc wieczorami na mchu, zastanawiała się, czy Jeżyna dalej jest dla niej tym samym kotem, co była wcześniej. Jak nie patrzeć, to ona ze wszystkich Owocniaków była przy niej, użerała z jej buntowniczą osobowością oraz pomagała w treningach. Figa gdzieś w głębi serca czuła nawet pewnego rodzaju przywiązanie do burej kotki. Takie, że gdyby zniknęła, to Figa poszłaby jej szukać. Nie mówiła jednak tego na głos. To wszystko było zamknięte w sercu czekoladowej, jednak dało się dostrzec małe przebłyski w zmianie jej zachowania względem Jeżyny.
— Czy coś jeszcze ode mnie potrzebujesz? — zapytała kotka o oklapniętych uszkach.
<Jeżyna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz