— Coś się stało? — spytała speszona uczennica, jednak ten uśmiechnął się do niej mile.
— Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Jutro jest twój wielki dzień. — odpowiedział jej. Zanim zadała pytanie, o co mu chodzi, już zdążył otworzyć znów pyszczek. — Razem z Liściastą Gwiazdą rozmawialiśmy o tym i podjęliśmy decyzję, że jutro odbędzie się twój sprawdzian na wojowniczkę. — Stokrotkowa Pieśń patrzył, jak uśmiech uczennicy zwiększa się z sekundy na sekundę coraz bardziej.
— Na prawdę? Już jutro?! O rany nie mogę się doczekać! — Podskoczyła do góry z radości. W końcu tak długo trenowała i nareszcie spełni swoje marzenie! W końcu uspokoiła się, usiadła przed mentorem i dumnie wyparła pierś, na co ten wyciągnął łapę i potarmosił futro na jej głowie.
— Powinnaś dobrze odpocząć przed jutrem. Chyba że masz ochotę na ostatni trening? — Na jego pytanie kiwnęła głową.
— Niby czuję się gotowa, ale nigdy nie mów nigdy.
Następnego dnia o wschodzie słońca.
— Ranny ptaszek, co? Czemu wstałeś tak wcześnie? — spytała kocura, już szarpiąc skrzydło drozda.
— Szkoda marnować tak piękną pogodę. Przyszedłem się trochę rozgrzać na słońcu. A ty? — Spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
— Zdaję dzisiaj test na wojownika! Czekałam tak długo... — Między słowami wzięła kęs pożywienia. — Nie mogłam się doczekać!
— To wspaniale! Musisz mi dać znać, jak ci poszło, gdy wrócisz! Zasługujesz na miano wojowniczki jak żadna inna kotka w legowisku uczniów. — stwierdził Złota Łapa. Kotka bardzo dobrze się z nim dogadywała, był dla niej dobrym przyjacielem.
— Wiesz, nie jest ich tam zbyt wiele! Ale nadal miło mi to słyszeć. — W tym momencie usłyszała kroki, a gdy spojrzała w stronę, z której dochodziły odgłosy, zobaczyła swojego mentora.
— Gotowa do wyjścia czy potrzebujesz jeszcze chwili?
— Już idę! — Jednym kęsem dokończyła kosa i spojrzała po raz ostatni na Złotą Łapę — Życz mi szczęścia! — Kocur raz jeszcze schylił ku niej głowę, a ona podążyła za Stokrotkową Pieśnią.
Idąc, bardzo się stresowała. Co jak nie podoła zadaniom wymyślonym przez mentora? Co, jeśli coś zepsuje? Zauważyła, że starszy zatrzymuje się, więc zrobiła to samo.
— Dobrze, jesteś gotowa na swoje pierwsze zadanie? — spytał ją kocur, na co kiwnęła pewnie głową, a przynajmniej chciała, aby tak to wyglądało. — Nie ma się czego bać. Twoim pierwszym zadaniem jest zaprowadzenie nas do Złotych Kłosów. Chcę mieć pewność, że znasz terytoria Klanu Klifu.
Od razu ruszyła w stronę wyznaczonego miejsca. Dość szybko tam dotarła. Jak na swoje krótkie łapki poruszała się dość sprawnie.
— Bardzo dobrze. A teraz w stronę Kaczego Bajorka. — powiedział jej mentor, a ona westchnęła i poszła w stronę podanej lokacji. Po drodze zauważyła nawet jajko, z początku myślała, że kaczki, jednak należało do innego ptaka. Gdy tam dotarli, z aprobatą skinął głową, a ogonem wskazał na kaczki.
— Chciałbym, żebyś złapał jedną. Dasz sobie radę, prawda? — spytał, a ona zdeterminowana potwierdziła.
— Oczywiście, że tak, to żadne wyzwanie! — odpowiedziała i ruszyła w stronę kaczek. Przykucnęła i powoli zmierzała w ich stronę. Wyskoczyła i wylądowała idealnie na niej. Stokrotkowa Pieśń pogratulował jej, gdy odwróciła się w jego stronę z dumą. Jej mentor wyznaczył kolejne miejsce, Czarne Gniazda. Kotka westchnęła. To strasznie daleko, ale nie mogła narzekać. Nie próbowałaby nawet. Wyruszyła więc znowu do celu wyznaczonego przez mentora. Widząc jej delikatne zmęczenie, zdecydował się jej już nie męczyć.
— Bardzo dobrze. Teraz chciałbym, abyś zapolowała. Będę cię obserwował z ukrycia, więc zobaczę, jak ci idzie. Nie powinno tu być innych wojowników. — Kotka rozejrzała się.
— Tutaj? Ale jesteśmy blisko granicy, poza tym jest tu mało… — Gdy obróciła się w stronę mentora, już go tam nie było. — … Zwierzyny. — Dokończyła. Westchnęła, wiedząc, że nie może już zrobić nic innego, tylko zapolować.
Ruszyła między drzewa, nasłuchując, czy przypadkiem w trawie nie biega jakaś zdobycz. Trochę długo błąkała się po lesie, aż w końcu znalazła, mysz, siedziała ona pomiędzy drzewami i podgryzała ziarno. Klan Gwiazdy naprawdę musi ją uwielbiać albo chociażby ma ją w opiece, bo zaczynała się poddawać. Przykucnęła przy trawie i ruszała się powoli w stronę zwierzęcia. Była w idealnej pozycji. Zatrzymała się, napięła mięśnie, wyskoczyła i... Uderzyła w coś. Albo kogoś. Podniosła się z ziemi, widząc, jak jej zwierzyna ucieka przed nią. Sfrustrowana spojrzała na sprawcę jej porażki i zobaczyła... Gąsienicową Łapę. Spojrzała na niego zdziwiona.
— Co ty tu robisz..? — spytał zdziwiony kocur. Jednak to Postrzępiona Łapa była bardziej zdziwiona tym, że tu jest.
— Nie, co TY tu robisz! — sfrustrowana wstała, bijąc ogonem o ziemię. Jak on śmiał! Zepsuł jej sprawdzian na wojowniczkę! Pewnie jeszcze wystraszył jej całą zwierzynę...
— Ja? Mam test na wojownika, Pietruszkowa Błyskawica powiedziała, że tu nikogo nie będzie... Poinformowała nawet innych wojowników... — speszony uczeń skulił się trochę. Postrzępiona Łapa spojrzała na niego zdziwiona.
— Mój mentor powiedział mi to samo... Miało tu nikogo nie być... No i jak ja mam łowić i zdać z takim kociakiem jak ty na ogonie! — Szylkretka była zła. Jej brat wybił ją z rytmu. — Pewnie wystraszyłeś całą zwierzynę!
— Ja? A dlaczego zawsze wszystko jest moją winą? — spytał kocur. Wyglądał na... Smutnego. Postrzępiona Łapa chwilę patrzyła na niego. — Winisz mnie za praktycznie wszystko... Odkąd zostaliśmy uczniami nie chcesz ze mną rozmawiać, unikasz mnie... Czy zrobiłem coś nie tak..? Nie chcę cię stracić... Jesteś moją siostrą, a coraz bardziej się od siebie oddalamy...
— To nie tak, ja po prostu... Nie zrozumiesz. — Usiadła i unikała jego wzroku.
— Ale chciałbym! Brakuje mi cie! Postrzępiona Łapo, ja... Tęsknie za tobą... — Jego głos wyrażał desperację, widać było, jak się trzęsie. A Postrzępiona Łapa mogła tylko patrzeć. Patrzeć na kocura, który kiedyś był całym jej światem. Jej najukochańszym bratem. Przecież byli dosłownie nierozłączni...
Jeszcze za czasów żłobka
— To bolało... — Szylkretka zaczęła masować się po głowie łapą. Zobaczyła, że jej brat również krzywi się z bólu. — Hej, wszystko okej? Nic ci nie jest?
— Boli mnie łapa... — Wskazał na miejsce, w którym czuł nieprzyjemne szczypanie. Strzępka spojrzała na nie i zauważyła kolec.
— Jak ty to zrobiłeś? Tu nigdy nie ma kolców! Najwidoczniej jakoś dostała się do kulki... Choć, pójdziemy do medyka! — Kocurek kiwnął głową i podążył za siostrą. Gdy już dotarli, Ćmi Księżyc wmasowywała jakąś papkę w miejsce rany, a Postrzępiona Łapa opowiadała całą historię zdarzenia, opisując je, jakby to była co najmniej historia tego sezonu! Gdy medyczka skończyła, szylkretka spojrzała na łapę brata.
— Widzisz? Mówiłam, że nam pomoże! Dziękujemy Ćmi Księżycu i przepraszamy! Następnym razem będziemy uważać! — obiecała kotka.
— No już, zmykajcie. Na szczęście nic poważniejszego się wam nie stało — odpowiedziała medyczka, a rodzeństwo wystrzeliło w stronę żłobka.
— Kto ostatni ten zgniła mysz! — krzyknął jej brat.
Teraźniejszość
Pusto patrzyła na kocura. Spojrzała na swoje łapy, przypominając sobie ich dzieciństwo. Ich śmiechy, szczęście, beztroskie zabawy...
— Przepraszam... — Wyszeptała trzęsącym się głosem. — Tak strasznie mi przykro, Gąsienicowa Łapo. Naprawdę chciałam się z tobą pogodzić... Nie potrafiłam zaakceptować faktu, że Pietruszkowa Błyskawica została twoją, a nie moją mentorką... Poczułam się gorsza, za wszelką cenę chciałam udowodnić wam wszystkim, że to ja jestem lepsza, ale.. Nie zdałam sobie sprawy z tego, że nikt nigdy nie powiedział mi tego wprost. Nikt nigdy nie nazwał mnie gorszą, bo nikt mnie za taką nie miał… — W tym momencie z jej oczu poleciały łzy. Skuliła się lekko.
— Gdybym tylko mogła cofnąć czas, sprawiłabym, żeby to wszystko się nie wydarzyło... Żebyśmy razem trenowali... — W tym momencie kocur przytulił ją mocno i również zaczął płakać.
— Tak bardzo się o ciebie martwiłem, Postrzępiona Łapo... — Liznął ją czule po uchu.
— Czy... Czy nadal możemy wszystko zostawić za sobą..? Pogodzić się? — spytała z nadzieją, a jej brat uśmiechnął się do niej.
— Oczywiście, że tak. Zawsze będziesz moją małą siostrzyczką... — odpowiedział jej Gąsienicowa Łapa. Uśmiechnęła się do niego przez łzy.
W tym momencie usłyszeli szelest. Kotka od razu zjeżyła futro.
— Słyszałeś to..? — spytała niepewnie. Uważnie rozglądali się po terenie. Z jednego z drzew nagle zeskoczyły dwa koty. Uczniowie zjeżyli się, ale szybko zdali sobie sprawę z tego, że tajemnicze koty były ich mentorami.
— Pietruszkowa Błyskawico? Stokrotkowa Pieśnio? — Gąsienicowa Łapa spojrzał na nich zdziwiony.
— Nie wykonaliśmy jeszcze zadania... — stwierdziła szylkretka.
— Ależ wykonaliście. Waszym zadaniem było pokazanie, że potraficie współpracować razem ze swoim klanem, a raczej pobratymcami — odpowiedziała na ich pytanie Pietruszkowa Błyskawica.
— Współpracować? Nic nie osiągneliśmy... — spojrzał na nią zamyślony Gąsienicowa Łapa.
— Ależ osiągnęliście. Spójrz. — Stokrotkowa Pieśń wskazał ogonem na mysz, która leżała pod drzewem. Najwyraźniej ze stresu umarła bez ich ingerencji. Skończyła tak, jak kulka mchu w żłobku... Rodzeństwo spojrzało na siebie zdumione, po czym uśmiechnęło się.
— Gratulacje. — Pietruszkowa Błyskawica skinęła głową z aprobatą, a kocur poszedł w jej ślady. Mentorka jej brata spojrzała na Gąsienicową Łapę. — Test jeszcze się nie skończył. Powinniśmy iść dalej, ale spotkamy się wszyscy w obozie.
Postrzępiona Łapa zaczęła skakać z radości, a Gąsienicowa Łapa razem z nią. Nie mogła w to uwierzyć. Nigdy nie przypuszczałaby, że pogodzi się z bratem w taki sposób. Skinęli sobie na pożegnanie i odeszli w swoje strony. Szylkretka podeszła do swojego mentora.
— Choć, jeszcze jeden test i wracamy do obozu. — Wskazał ogonem w miejsce, z którego wyruszyła na polowanie.
— Czyli jednak nie muszę złapać myszy?
— Nie. Masz za to inne zadanie... — Po tych słowach obrócił się i wyskoczył w jej stronę. Zdezorientowana uczennica kucnęła i od razu odwróciła w jego stronę. Wyskoczyła do góry, lądując na jego plecach, jednak kocur zrzucił ją z nich. Leżąc na trawie, widziała, jak biegnie w jej stronę, więc szybko wymyśliła plan. Wbiegła pomiędzy jego nogi i podcięła mu łapy. Wojownik runął na ziemię, a ona triumfalnie przyszpiliła go do ziemi.
— Brawo, nie spodziewałem się tak szybkich reakcji — pozwoliła mu wstać, a on otrzepał się z liści. — Możemy wracać.
Gdy już dotarli do klanu, poszła się pochwalić Złotej Łapie. Obiecała mu, że opowie mu wszystko o swoim teście.
— Złota Łapo! — wykrzyknęła jego imię, widząc, że akurat rozmawia z jednym z uczniów, który wychodził na trening. Kocur skinął głową w jej stronę.
— Wróciłaś! Jak ci poszło? — spytał podekscytowany.
— Bardzo dobrze! Jeszcze nie wiem, czy zdałam... — przyznała, ale nadal wyglądała na pewną siebie. Kątem oka zobaczyła, jak Gąsienicowa Łapa wraca z Pietruszkową Błyskawicą do obozu. Od razu pognała w tę stronę.
— Gąsienicowa Łapo! Jak poszła ci reszta testu? — spytała z uśmiechem na pyszczku. Jej brat odwzajemnił gest.
— Chyba dobrze, nie znam jeszcze wyników. Może chcesz porozmawiać chwilę, póki czekamy na Liściastą Gwiazdę? — zapytał, na co szylkretka skinęła z aprobatą.
Rozmawiali o wszystkim, co się wydarzyło przez ostatnie księżyce. Postrzępiona Łapa jednak nie wspominała o jej znajomych, których poznała poza klanem. Tak było najbezpieczniej. Ich rozmowa długo nie potrwała, bo dość prędko przybyła do nich liderka razem z mentorami. Oboje wypieli się dumnie.
— Słyszałam, że sprawdzian pozytywnie zaowocował. Gratuluję wam, poszło wam świetnie. — stwierdziła Liściasta Gwiazda. — Zdaliście test na wojownika.
Na tę wiadomość prawie zaczęli skakać. Nareszcie, zostaną wojownikami! Gdy już wypuścili ich, aby mogli chwilę odpocząć przed ceremonią, poszli pochwalić się swoim rodzicom. Dawno u nich nie była...
— Mamo! Tato! Zdaliśmy! Zostaniemy wojownikami! — Gąsienicowa Łapa wparował do legowiska wojowników. Tuż za nim weszła Postrzępiona Łapa.
— Mówiłam, że świetnie wam pójdzie. Postrzępiona Łapo, tobie też poszło dobrze? — Spytała ją Melodyjny Trel, na co kotka kiwnęła głową.
— Tak, na szczęście nie musiałam się wspinać! — powiedziała. Naprawdę bała się, że dostanie takie zadanie.
— Cieszę się. Jesteśmy z was dumni. — stwierdził jej ojciec.
Dumni. Byli z niej dumni. Z jej brata też. A ona w końcu była też dumna z siebie.
[1971 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz