Motylkowa Łapa leżała rozwalona na posłaniu, z łapami rozciągniętymi w różne strony, zajmując część legowisk kotów śpiących obok niej. Nikomu jednak specjalnie to nie przeszkadzało. Nagle kotka obudziła się, zwinęła w kłębek, po czym leniwie przeciągnęła się na boku. Usiadła na posłaniu, szybko wyczyściła futerko i ruszyła na śniadanie.
Schyliła się do stosu zwierzyny, gdy nad nią rozległo się chrząknięcie.
— A co kodeks wojownika mówi na temat jedzenia? — zapytał Kukułcze Skrzydło, jej były mentor.
Motylkowa Łapa uniosła wzrok i spojrzała na niego. Głos wojownika mógł brzmieć surowo, ale w rzeczywistości taki nie był.
— Zanim kot sam zje, musi najpierw zapolować dla klanu... chyba że mentor pozwoli mu zjeść — odpowiedziała pewnie i zabrała mysz ze stosu. — Ruda Lisówka powiedział, żebym dziś zjadła śniadanie, bo będzie uczyć mnie walki w tunelach i będę potrzebować siły — wyjaśniła, mówiąc trochę niewyraźnie przez gryza w pysku.
— Rozumiem, więc idź — mruknął Kukułcze Skrzydło, unosząc brew z lekkim niezadowoleniem, jakby nie do końca pochwalał metody młodego wojownika.
Motylkowa Łapa poruszyła wesoło wąsami na pożegnanie i przysiadła przy jednym z krzewów. Wkrótce dołączyli do niej Rumiankowa Łapa i Świerszczowy Skok, którzy mimo że nie jedli, dotrzymywali jej towarzystwa, rozmawiając ciepło.
Po chwili dwójka kocurów opuściła kotkę, by ruszyć na polowanie — oni nie dostali pozwolenia na wcześniejsze jedzenie.
Motylka zmrużyła oczy, widząc zbliżającego się rudego kocura.
Podskoczyła radośnie.
— To co, ruszamy? — zapytał Ruda Lisówka, jednak odpowiedź była zbędna — Motylka już pierwsza pędziła w stronę wyjścia z obozu, a mentor biegł tuż za nią.
Po pewnym czasie dotarli do jednego z wielu wejść do tuneli.
Motylka bez wahania zanurzyła się pod ziemię. Szła pewnie, bez cienia obawy. Już wcześniej przemierzała te korytarze... wtedy, gdy jeszcze robiła to, co kochała najbardziej — gdy była uczennicą medyka.
Nagle zatrzymała się na chwilę, zamyślona.
Czy jeszcze kiedyś ujrzy Gwiezdnych?
Tak bardzo tego pragnęła.
— Dobrze, walka w tunelach polega na szybkim poruszaniu się, błyskawicznych obrotach i mocnych uderzeniach! Trzeba wiedzieć, gdzie biec i dobrze znać układ tuneli — wyjaśnił Ruda Lisówka. — A i podczas bitwy wciągamy koty do tuneli i tam się ich pozbywamy — dodał szybko, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie.
Motylkowa Łapa pognała za nim, czując, jak ściany tuneli ocierają się o jej sierść.
Nagle wojownik zatrzymał się i gwałtownie odwrócił, uderzając kotkę łapami w pysk. Motylka syknęła i cofnęła się o dwa kroki, lekko speszona jego zdecydowaniem.
Wojownik jednak zatrzymał się, jakby czekając na jej ruch.
Po chwili Motylka rzuciła się na jego łapy, a potem, niczym królik, uderzyła go w czoło.
Rudzielec tylko mrugnął, po czym odwrócił się i pognał dalej w głąb tuneli.
Motylka ruszyła za nim, jednak mijając jedno z wyjść, skorzystała z okazji. Wyskoczyła na świeże powietrze, przeskoczyła do kolejnego tunelu i tym samym wyprzedziła mentora.
Ukryła się na jednym z rozwidleń. Gdy tylko usłyszała odgłos jego łap, rzuciła się na niego i wyrzuciła go z tuneli.
Zaskoczony Ruda Lisówka aż usiadł.
— Dobry ruch! Szybko myślisz — pochwalił ją z rozbawieniem, po czym natychmiast ponownie zanurzył się w ciemność tuneli, znikając Motylce z oczu.
Kotka rzuciła się za nim, wesoło mrucząc.
[Po treningu]
Po wyczerpującym szkoleniu koty położyły się na łące pełnej kolorowych kwiatów. To tutaj właśnie wyprowadziły się z labiryntu tuneli. Leżały na miękkiej trawie, obserwując płynące po niebie chmury. Nagle Ruda Lisówka podniósł się i ruszył przed siebie z nosem przy ziemi.
Motylka, zmęczona, ale zaciekawiona, ruszyła za nim nieco ciężkim krokiem.
— Spójrz, gniazdo! Może są tu małe? — miauknął kocur, odgarniając pyszczkiem trawy.
Motylka wytężyła wzrok, by lepiej przyjrzeć się temu, co odkryli.
Koty dostrzegły kilka jaj drozda.
Zadowoleni przysiedli w pobliżu, rozkoszując się ostatnimi promieniami słońca.
[589 słów; walka w tunelach]
[przyznano 12% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz