Gdy Wieczne Zaćmienie kręciła się po obozie, nawet nie zauważyła, jak Srebrna Szadź do niej pochodzi!
— Spokojnie dzisiaj, prawda? — odezwała się wojowniczka, robiąc krok w stronę medyczki. Wieczne Zaćmienie podniosła wzrok, lądując nim na cętkowanej kocicy.
— Fakt, bardzo spokojnie — odparła, prędko nakładając uśmiech na pysk. — Jeśli chcesz, to możesz się ze mną gdzieś przejść… Byłoby fajnie — dodała kotka.
— Mhm, mogę — odpowiedziała krótko niebieska szylkretka. Wieczne Zaćmienie wiedziała, że ta nie potrzebuje zbyt wielu słów, aby wyrazić to co myśli. Wiedziała, że nie powinna na nią naciskać. Młodsza jedynie skinęła głową, a po chwili ruszyła z miejsca, kierując się w stronę wyjścia z obozu. Może uda im się coś znaleźć…
Wędrówka kotek nie trwała jakoś długo. Droga minęła całkiem szybko, w porównaniu do tego jak ten dzień się dłużył. Nawet nie zorientowała się, gdy dwójka dotarły do znajomego im klifu, w pobliżu Sowiego Strażnika.
— Co teraz? — zapytała starsza, zerkając na rudo-czarną swoimi niebieskimi oczami.
— Ach, sama nie wiem… Można się pokręcić i coś poszukać — wymruczała, a wojowniczka skinęła głową. Starsza ruszyła w swoją stronę, oddalając się w cień, aby najprawdopodobniej odpocząć. Cóż… Poszukiwania najwidoczniej pozostawiła żółtookiej. Tego dnia medyczka zdołała znaleźć kilka jaj sierpówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz