Pietruszkowa Błyskawica, wraz z Promienistym Słońcem i Mysim Postrachem, przedzierali się przez złote trawy. Zastanawiali się, dlaczego dwunożni jeszcze ich nie ścieli, jak to miało miejsce co roku. Jednak ich ostatnia wizyta wskazywała, że już wkrótce całe Złote Kłosy przestaną być złote, a staną się pustą, nieprzyjazną przestrzenią. Dlatego wojownicy przybyli tutaj szybko, by skorzystać z obfitości, którą oferowały te ziemie. W trawach chowały się ptaki i gryzonie – wszystko to, co koty uwielbiały.
Pietruszkowa Błyskawica prowadziła grupę, czujnie nastawiając uszy. I nagle coś dostrzegła – spod kłosów wystawały dziwne czerwone futra. Kotka nie była pewna, co to mogło być, ale coś w tym widoku budziło niepokój. Powiewały na wietrze, a ich kształt układał się w coś, jakby wskazując na jakąś rzecz. Czekoladowa ruszyła w stronę tych tajemniczych oznak, nie odzywając się do swoich pobratymców.
— Pietruszko — miauknął Promyczek, stając przed nią — Chcesz do tego podejść? A co jeśli to pułapka? — zauważył kremowy wojownik, zamierzając zawrócić.
— Masz rację, pójdę sama. Musimy dowiedzieć się, co oni kombinują! Jeśli coś się stanie, ostrzeżcie klan — odparła, uśmiechając się lekko, i ruszyła w stronę dziwnych oznaczeń.
Blisko ziemi, po kilku krokach, dotarła do miejsca, które wyglądało, jakby czekało na jej uwagę. Zbliżyła się ostrożnie, aż znalazła się tuż nad tym, co wskazywały czerwone futra. Odsłoniła łapą fragment ziemi, z niepokojem myśląc, że mogła odkryć coś okropnego, może ducha lub jakąś pułapkę. Jednak była w błędzie. Na ziemi, tuż pod jej łapą, znajdowało się uwite gniazdo, a obok leżały przyrządy, które należały do dwunożnych. Nad gniazdem znajdował się także mały daszek, jakby chroniący je przed deszczem. Kotka pochyliła się, by zajrzeć do środka gniazda. Pietruszka spodziewała się znaleźć w środku gniazda jajko przepiórki — jak to miało miejsce wcześniej — jednak tym razem czekała ją niespodzianka!
Wśród delikatnie splecionych gałązek leżały aż trzy drobne jajka. Ich barwa była nieco inna niż się spodziewała — należały do pleszki, nie przepiórki. Kotka pochyliła się bliżej, zafascynowana znaleziskiem. Nagle, nad jej głową, rozległ się gwałtowny trzepot skrzydeł. Wstrzymała oddech i instynktownie cofnęła się w tył, chowając się za kępy złotych kłosów, które falowały na wietrze jak morze traw. Spomiędzy łodyg obserwowała, jak niewielka samica pleszki wraca do gniazda. Ostrożnie przysiadła na jajkach, przykrywając je swoim drobnym ciałem, jakby chciała osłonić je przed całym światem. W tej chwili Pietruszka zrozumiała sens wcześniejszych znaków — czerwonych skór, które widziała wcześniej przyczepione do patyków wbitych w ziemię. Uniosła uszy, czując przypływ ekscytacji, i szybko wróciła do swoich towarzyszy, którzy czekali na nią wśród wysokich traw, nerwowo trzepocząc ogonami.
— Te dziwne rzeczy wyznaczają miejsca, gdzie znajdują się gniazda! — wyjaśniła, jeszcze trochę zdyszana. — Wydaje mi się, że dwunożni oznaczają je, żeby potwory ich nie rozjechały!
Kocury spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
— To ciekawe, że troszczą się o coś innego niż o samych siebie. — Mysi Postrach zmarszczył nos, po czym zniecierpliwiony dodał: — Ale skoro to nie zagrożenie, to może wreszcie zapolujmy!
Promieniste Słońca nie odpowiedział, jedynie przytaknął energicznym skinieniem głowy.
Nie tracąc więcej czasu, koty ruszyły w głąb pola zboża.
Kłosy szumiały wokół nich, tworząc gęsty, złocisty tunel. Gdzieś w oddali rozbrzmiewały śpiewy polnych ptaków, a delikatny wiatr niósł zapach świeżej ziemi i dzikich ziół. W sercach kotów tliła się nadzieja, że ich łowy przyniosą dziś obfity połów dla całego klanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz