Pora Opadających Drzew nadeszła w zaskakującym spokoju. Świat zdawał się jeszcze zwlekać z pożegnaniem lata — powietrze było ciepłe, a liście, choć już przebarwione na złoto, czerwienie i brąz, leniwie trzymały się swoich gałęzi. Jedynie niebo zwiastowało zmianę: ciężkie, szare chmury zbierały się nisko nad koronami drzew, gotowe w każdej chwili rozpłakać się jesiennym deszczem. Czereśniowy Pocałunek opuściła obóz z gracją, niemal bezszelestnie, z zamiarem zdążenia na polowanie, zanim pogoda zupełnie się załamie. Jej łapy miękko stąpały po mokrej jeszcze od porannej rosy ziemi, a szylkretowe futro lśniło w bladym świetle dnia. Bez wahania przepłynęła rzekę, czując przyjemny chłód wody otulającej łapy, i ruszyła wzdłuż jej brzegu. Leśna ścieżka otulała ją zapachem wilgotnej kory i gnijących liści. Wtem coś zadrżało w trawie. Kotka natychmiast znieruchomiała, uszy napięła jak struny. Dźwięk — tak cichy, a jednak dla niej wyraźny — poprowadził ją. Zniżyła się do ziemi, zwinna jak cień, i bezgłośnie podpełzła w stronę źródła odgłosów. Z trawy uniósł się znajomy zapach kosa, mocny i żywy. Zaledwie wychyliła pysk zza kępki, a serce zabiło jej szybciej — jedno drgnięcie skrzydeł, jeden nieuważny ruch. Bez wahania napięła mięśnie i wystrzeliła z kryjówki jak sprężyna. Polowanie trwało zaledwie ułamek sekundy — ptak nie miał żadnych szans. Ostrożnie ukryła zdobycz pod drzewem, oznaczając miejsce zapachem, by później po nią wrócić. Czując zew dalszego polowania, ruszyła dalej w stronę Zrujnowanego Mostu. Jej łapy zgrabnie przeskakiwały po spróchniałych belkach, a każdy krok był starannie wymierzony. Kiedy miękko wylądowała po drugiej stronie, bez namysłu pognała naprzód. Wiatr świszczał jej w uszach, a futro faluje wokół ciała jak strumień płynnego bursztynu. Przebiegła całą łąkę, czując jak serce bije jej radośnie w piersi, aż wreszcie zanurzyła się w chłodny cień lasu, niedaleko Opuszczonego Cmentarzyska. Tu spowolniła kroki, stawiając je z ostrożnością prawdziwego łowcy. Jej czujne oczy szybko dostrzegły coś na miękkiej, ściółkowej ziemi — ślady łap, drobne i wyraźne. Wiewiórka. Jeszcze świeże! Bez wahania ruszyła tropem. Wkrótce dostrzegła rudą sylwetkę krzątającą się przy ziemi, grzebiącą zapasy na chłodniejsze dni. Czereśnia naparła łapami na ziemię, gotowa do skoku — i wtedy wszystko poszło źle. Jej długi ogon zahaczył o splątane gałązki, szarpnięcie, plątanina — i zamiast cichego skoku, runęła pyskiem prosto w ziemię. Prychnęła z frustracją, podnosząc się i potrząsając głową. Brudne liście wplątały się w futro, a krzew śmiał się z niej cichym szelestem. Szybko, z uporem, zaczęła wyplątywać się z rośliny, nie mogąc pozwolić sobie na zmarnowany czas. Właśnie wtedy usłyszała trzepot skrzydeł tuż nad sobą. Ptak! Jej instynkt w jednej chwili zagłuszył irytację. Bez zwłoki skoczyła na najbliższe drzewo, pazury zagłębiając w korę. Liczyła na to, że jeśli nie zdobędzie wiewiórki, może przynajmniej uzupełni swój dorobek o ptasie pisklę. Czereśniowy Pocałunek zbliżyła się ostrożnie do gniazda, czując jak adrenalina wciąż lekko szumi jej we krwi po wspinaczce. Gdy zajrzała do środka, jej bursztynowe oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Zamiast spodziewanych piskląt, wśród gałązek i miękkich traw leżało samotne jajko — niewielkie, niemal błyszczące w słabym świetle przesączającym się przez liście. Kotka zmrużyła oczy, zaintrygowana. Naprawdę się tego nie spodziewała. Wydawało się, że o tej porze roku ptaki powinny już dawno wychować młode, a nie dopiero znosić jaja. Na moment poczuła, jak jej serce mięknie. Miała ochotę dotknąć delikatnej skorupki, sprawdzić, czy naprawdę jest prawdziwe — ale szybko się opamiętała. To nie było jej miejsce. Szacunek do życia, choć tak kruchego, kazał jej pozostawić gniazdo w spokoju. Mruknęła cicho do siebie, jakby na pożegnanie dla jeszcze nienarodzonego życia, i zgrabnie zeskoczyła z gałęzi na ziemię. Jej łapy miękko uderzyły o ściółkę, nie wywołując niemal żadnego dźwięku. Otrząsnęła się, zbierając myśli. Polowanie jeszcze się nie skończyło, a ona nie zamierzała wracać do obozu z pustymi łapami. Przesunęła się pod osłoną krzaków, czujnie nastawiając uszy i nozdrza, gotowa ponownie wtopić się w las i poszukać kolejnej okazji do udanego ataku.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz